30 proc. ZUS dla początkujących

 

Kampanie wyborcze mają to do siebie, że łączą się z prezentami od odchodzącego parlamentu. Swoją „kiełbasę” dostali już wcześniej emeryci, teraz posilą się najmniej zarabiający i nowi przedsiębiorcy. Starzy niekoniecznie.

Osoby zarabiające minimum (obecnie 849 zł brutto) będą miały automatycznie podnoszone płace. Minimalna pensja została bowiem połączona z przewidywanym wzrostem PKB i inflacją. Podwyżka wejdzie w życie, jeżeli płaca minimalna będzie w danym roku niższa od przeciętnego wynagrodzenia. W praktyce czeka nas co najmniej 5 lat automatycznego podwyższania płacy minimalnej, gdyż ustawowa „połowa” grubo przekracza 1000 zł.

Wzrosty nie będą duże, ale w skali całej gospodarki znaczące. Przy inflacji 2% (nie wiedzieć czemu rząd wciąż trwa w przekonaniu, że będzie ona niższa – ok. 1,5%) i szacowanym wzroście PKB o 4% podwyżka wyniesie:
2% + (0,66 x 4%) = 4,64% czyli ok. 40 zł.

W drugiej nowelizacji Sejm przyjął propozycję rządu o uldze w składkach na ZUS dla osób, które rozpoczynają działalność gospodarczą. Mają one przez 2 lata płacić składkę w wysokości 30% minimalnego wynagrodzenia. W dzisiejszej sytuacji oznacza to, że młody przedsiębiorca zapłaci ok. 255 zł składek na ZUS. W przypadku wejścia w życie ustawy o automatycznej podwyżce płacy minimalnej, w 2006 r. ten sam przedsiębiorca zapłaci ok. 267 zł.

Rząd krzywi się, że posłowie wybrali z projektu tylko to, co może pomóc zdobyć głosy wyborców. Projekt przewidywał bowiem nie tylko ulgę dla nowych biznesmenów ale także podwyżkę obowiązkowych składek dla tych właścicieli jednoosobowych firm, którzy zarabiają więcej.

Oba projekty ustaw trafią teraz do Senatu i do prezydenta. Obie nowelizacje zostały przyjęte mimo sprzeciwu rządu. Podniesienie płacy minimalnej bezpośrednio uderzy w osoby z najsłabszym wykształceniem i przygotowanie zawodowym. Oznacza bowiem wzrost minimalnych obciążeń dla pracodawców. W nie najlepiej funkcjonującej firmie obciążenia pozostaną na poprzednim poziomie tylko wówczas, jeżeli na każde 20 zatrudnionych osób jedna zostanie zwolniona.

Nie oznacza to jednak, że jest to druzgocąca ustawa. Znakomita większość małych firm zatrudnia po 2-5 osób. Przy tej skali podwyżka – choć uciążliwa – jest możliwa do zaakceptowania. Jeżeli koniunktura gospodarcza będzie się nadal poprawiać, firmy mogą bez problemu podnieść płace.

Drugą stroną medalu jest podniesienie wpływów z tytułu podatku PIT i składek ZUS. W praktyce dla budżetu zmiana ta będzie co najmniej obojętna. Nawet wyrzucenie z pracy 4% osób z minimalną pensją nie przyniesie uszczerbku dla budżetu. O koszty społeczne – szczególnie te oddalone w czasie – oczywiście nikt nie musi się martwić – no bo i po co. Sejmowa kiełbasa wyborcza może więc okazać się zatruta jadem kiełbasianym.

Bardzo nas interesuje, w jaki sposób wschodząca gwiazda polityki – a przy okazji zapewne przyszły premier – uzasadni likwidację ulgi w ZUS dla nowo powstających jednoosobowych firm. Nie wątpimy jednak, że krakowski urok będzie działał także w kancelarii.

źródło: e-insurance.pl