Banki prześcigają się w lokatach

Lokaty wreszcie w górę! W ostatnich dwóch dniach podwyżki oprocentowania ogłosiły już cztery banki. Analitycy uważają, że to dopiero początek lepszych czasów dla ciułaczy. A co z oprocentowaniem kredytów?

Dobre wieści dla milionów Polaków, którzy oszczędzają pieniądze na bankowych lokatach. Po kilku chudych latach, gdy oprocentowanie depozytów tkwiło jak zaklęte na rekordowo niskim poziomie, teraz banki zaczynają na wyścigi je podwyższać. Coraz więcej lokat mocno zbliża się lub nawet przekracza magiczną barierę 4 proc.!

Wczoraj podwyżki oprocentowania lokat ogłosiły m.in. dwa banki należące do wielkiej piątki na rynku: ING Bank Śląski oraz BZ WBK. W ślad za nimi niemal natychmiast ruszyły mniejsze instytucje.

Oprocentowanie niektórych oszczędności podwyższyły m.in. Nordea Bank i internetowy mBank. Z naszych informacji wynika, że w najbliższych dniach podobną decyzję podejmie przynajmniej kilka kolejnych banków.

Wyścig do naszych kieszeni widać też na ekranach telewizorów. Getin Bank razem z Piotrem Fronczewskim od kilku dni promuje czteromiesięczną lokatę na 5,5 proc., a Lukas Bank i Citibank zaczęły kampanie reklamowe swoich kont oszczędnościowych.

Stopy rosną, lokaty też

Ogłaszane właśnie przez banki podwyżki na razie nie są wielkie – najczęściej nie przekraczają ćwierć punktu procentowego. Na przykład półroczna lokata Impet w BZ WBK podskoczyła do 3,5 proc., a roczna w ING Banku – do 4 proc. Jednak ponieważ trzymamy w bankach aż 240 mld zł oszczędności, oznacza to w sumie kilkaset milionów więcej odsetek.

Pretekstem dla bankowców, aby podnosić atrakcyjność lokat, mogła być niedawna podwyżka stóp procentowych, którą zafundowała nam Rada Polityki Pieniężnej. Była to pierwsza podwyżka od prawie trzech lat. Jej zadaniem było ostudzenie rosnącej konsumpcji, która mogłaby się przyczynić do wzrostu inflacji w przyszłości.

Zdaniem Piotra Utraty, rzecznika prasowego ING Banku Śląskiego, podwyżki oprocentowania to jednak nie tylko pochodna podwyżek stóp, ale także efekt rosnącej konkurencji. – Banki z pewnością będą stosować promocyjne podnoszenie oprocentowania na kilka tygodni, aby skusić klientów i przekonać ich do oferty. ING od dawna proponuje takie promocje i cieszą się one powodzeniem – przekonuje Utrata.

Grzegorz Adamski z BZ WBK mówi, że podwyżka oprocentowania w jego banku wynika przede wszystkim z chęci uatrakcyjnienia produktu. – Podnieśliśmy o 0,25 proc. oprocentowanie wszystkich oferowanych przez nas depozytów. To zresztą druga podwyżka w tym miesiącu, bo 7 maja podwyższyliśmy oprocentowanie konta oszczędnościowego – podkreśla.

Tak czy inaczej rosnące stopy RPP to dla banków kłopot, bo pieniądze, których bankowcy potrzebują „pod kredyty”, stają się droższe. Już widać to na tzw. rynku międzybankowym, gdzie banki handlują między sobą nadwyżkami finansowymi.

W ciągu ostatniego miesiąca tzw. stawka WIBOR 3M, czyli cena, po której banki pożyczają sobie pieniądze, skoczyła z 4,2 do 4,45 proc. Skoro nie ma szans na pożyczenie tanich złotych od konkurencji, banki ruszyły w wyścig do naszych kieszeni.

A to oznacza, że ostatnie podwyżki oprocentowania lokat są pierwszymi z serii. Zdaniem Marka Rogalskiego, głównego analityka domu maklerskiego First International Trader, kolejne podwyżki nastąpią już wkrótce. – Wpłynie na nie spodziewane na wrzesień kolejne podniesienie stóp procentowych. Jednak tym razem banki nie będą czekały, aż decyzja RPP zostanie ogłoszona, lecz podniosą oprocentowanie depozytów już latem. Nie zdziwiłbym się, gdyby oprocentowanie lokat przekroczyło wtedy 4,75 proc. – zaznacza Rogalski.

Kredyty drenują banki z gotówki?

Walka o pieniądze klientów się zaostrza, bo banki potrzebują coraz więcej złotych. Nie zwalnia bowiem boom kredytowy. Z danych NBP wynika, że tylko w kwietniu zadłużenie gospodarstw domowych w bankach wzrosło o niemal 6 mld zł, do 210 mld zł. W ciągu roku nasze długi w bankach wzrosły prawie o 40 proc. Jak tak dalej pójdzie, za pół roku będziemy mieli więcej kredytów, niż trzymamy w bankach lokat.

A analitycy przypominają, że większość pożyczanych przez nas pieniędzy to długoterminowe kredyty hipoteczne, podczas gdy lokaty zakładane w bankach mają zwykle krótkie terminy. To spędza bankowcom sen z powiek, zwłaszcza że pieniądze coraz aktywniej podbierają im fundusze inwestycyjne. Nawet przeciętny fundusz stabilnego wzrostu zapewnił w ubiegłym roku kilkanaście procent zysku, gdy średnia lokata – 3 proc.

Z szacunków „Gazety” wynika, że w ubiegłym roku przynajmniej cztery na pięć nowych złotówek swych oszczędności Polacy przynieśli do funduszy, a tylko co piątą – do banku. Kwota oszczędności zebranych na lokatach rosła głównie dzięki odsetkom od „starych” pieniędzy.

Bankowcy wychodzą ze skóry, by odpływ oszczędności do funduszy im nie zagroził – tworzą różnego rodzaju lokaty łączone (np. część pieniędzy idzie na lokatę, a część do zaprzyjaźnionego z bankiem funduszu). To także argument, aby podnosić oprocentowanie lokat niezależnie od dalszych decyzji Rady Polityki Pieniężnej.

Kredyty też w górę?

Coraz lepiej oprocentowane lokaty czy konta oszczędnościowe to jednak jasna strona monety, która z drugiej strony kryje podwyżki oprocentowania kredytów. Magda Ossowska z mBanku przyznaje, że bank podniósł np. oprocentowanie kredytu odnawialnego w koncie z 9,95 do 10,15 proc. Na szczęście te podwyżki są przeważnie niższe od podwyżek depozytów. BZ WBK idzie dalej. Chwali się, że oprocentowania kredytów nie podniósł. Nie dziwi to Michała Macierzyńskiego, analityka z Bankier.pl. – Banki boją się podnosić oprocentowanie kredytów, bo mogłyby stracić klientów. Czasem decydują się na podwyżki kredytów hipotecznych, ale kredyty gotówkowe czy karty kredytowe z reguły pozostają bez zmian – zaznacza. – To znak, że konkurencja na tym rynku działa – zapewnia.

Maciej Samcik, Przemysław Poznański, Gazeta Wyborcza