Banki straszą fuzją, by odbić klientów
„Ktoś odgórnie ustala, w jakim banku jesteś? Nie bądź ofiarą fuzji! Zmień bank!”. Zaczęła się reklamowa batalia o klientów Pekao i BPH.
Wielu klientów Pekao i BPH od dwóch miesięcy żyje w niepewności, w jakim banku wkrótce się znajdzie. Włoskie UniCredito nie ujawnia żadnych szczegółów zbliżającej się fuzji. Wiadomo jedynie, że BPH zostanie wchłonięty przez Pekao. Włosi wydzielą też 200 placówek (być może będą to oddziały obu banków, nie tylko BPH) i wraz z marką BPH sprzedadzą innemu właścicielowi (nie wiadomo jeszcze komu). Kryterium wyboru placówek do sprzedaży owiane jest tajemnicą.
Rywale Pekao i BPH już od początku planów wielkiej fuzji odgrażali się, że będą chcieli na niepewności klientów ubić dobry interes. Teraz przechodzą do czynów. Jest zresztą o kogo walczyć – łączące się banki mają 5 mln klientów.
Od dwóch dni bank Raiffeisen na swej stronie internetowej wyświetla reklamę z mężczyzną zawieszonym na linkach. Mężczyzna bezwładnie tańczy, jak kukiełka. Kto pociąga za sznurki? Tego można się tylko domyślać: „Ktoś odgórnie ustala, w jakim jesteś banku? Nie bądź ofiarą fuzji! Zmień bank!” – zachęca slogan.
Austriacki Raiffeisen nie jest pierwszy. W połowie maja mBank rozpowszechniał w internecie hasło: „Słyszałeś o wielkiej fuzji dwóch banków? Kogo trafi? Ciebie w kieszeń!? Przejdź do mBanku!”.
Raiffeisen gra na emocjach, ale i kusi ceną. Aby przenieść konto osobiste, wystarczy dostarczyć ostatni wyciąg z poprzedniego banku. Miesięczny abonament kosztuje w promocji 2,99 zł (co najmniej dwa razy taniej niż w BPH lub Pekao), debet jest o 30 proc. wyższy niż u konkurencji. A do tego karta kredytowa z wyższym limitem i zerowym oprocentowaniem do końca wakacji.
Mimo oczywistych skojarzeń rzeczniczka Raiffeisena Joanna Cegłowska zapewnia, że reklama nie jest wymierzona w żaden konkretny bank. – Kierujemy ją do wszystkich, którzy są niezadowoleni z usług swego dotychczasowego banku – zapewnia.
– To poniekąd prawda. W branży bankowej panuje bowiem przekonanie, że najwięcej niezadowolonych klientów w Polsce będzie właśnie z powodu fuzji Pekao i BPH – komentuje menedżer jednego z konkurencyjnych banków.
– Nie widziałem tej reklamy. Ale jeśli rzeczywiście jest taka, jak pan opisuje, to prawdopodobnie będziemy żądali jej usunięcia – mówi Robert Moreń, rzecznik banku Pekao. Tak było w przypadku reklamy mBanku. Zniknęła z sieci w ciągu dwóch dni po ostrym proteście prezesów BPH i Pekao wspomaganych stanowczymi pismami od prawników.
Ale pytani przez nas eksperci rynku bankowego twierdzą, że to walka z wiatrakami, bo podobnych reklam, obliczonych na wyłuskanie niezadowolonych z fuzji klientów Pekao i BPH, będzie coraz więcej.
Dla Gazety
Maciej Kossowski, broker finansowy firmy Expander
Przeciętny klient już dawno zgubił się w meandrach fuzji. Nie wie, czy trafi do Pekao, czy w ręce innego nieznanego banku. Pekao powszechnie kojarzy się z wysokimi cenami, np. kredyt odnawialny jest tam najdroższy na rynku. Banki, które chcą przejmować klientów, mogą więc kusić ceną, tworząc reklamy porównawcze. Ale klienci polskich banków są mało mobilni. Exodusu więc nie będzie. Taka agitacja ze strony innych może przynieść skutek, jeśli przeprowadzi ją duży bank sieciowy typu PKO BP.
Michał Macierzyński, portal finansowy Bankier.pl
Fuzja to doskonały moment dla konkurentów, żeby zdobyć zdezorientowanych klientów. Oba łączące się banki należą do najdroższych na rynku, więc można kusić klientów ceną. Samo połączenie będzie wielką operacją logistyczną, pojawi się zapewne wiele błędów, które mogą zniechęcać klientów.
Nikt nie będzie więc skąpił pieniędzy na reklamę i promocyjną ofertę dla przechodzących klientów. Mogą pojawić się pastisze popularnych reklam BPH. To właśnie BPH nie tak dawno kusił kampanią „Przechodzisz?”. Sądzę, że czeka nas festiwal kreatywności mniejszych banków. Zwłaszcza że taka okazja na pozyskanie dużej grupy klientów prawdopodobnie już nigdy się nie zdarzy.
Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza