Banki szykują się na świąteczne żniwa

Rusza szaleństwo kredytów świątecznych. Banki co roku zbijają fortunę na oferowaniu nam szybkich, ale drogich pożyczek na święta. W tym roku bankowcy liczą na rekordowe zainteresowanie klientów. Niestety, oprocentowanie też dyktują rekordowe.

Do świąt jeszcze ponad miesiąc, ale banki już teraz bombardują nas ofertą specjalnych kredytów, dzięki którym nie będziemy musieli się martwić, skąd wziąć pieniądze np. na prezenty pod choinkę. Pieniądze można dostać od ręki – od złożenia wniosku do wypłaty gotówki w 24 godziny. Nie trzeba poręczycieli ani zbędnych formalności.

Banki kuszą atrakcyjnymi promocjami, prezentami… Co obiecują? Eurobank da 100 zł w prezencie każdemu klientowi, który zaciągnie w nim szybki kredyt. W BZ WBK każdy, kto w ramach „Przebojowego kredytu” pożyczy przynajmniej 3 tys. zł, dostanie odtwarzacz CD. – Ten prezent nie odbija się na wyższych odsetkach – zastrzega Grzegorz Adamski z biura prasowego banku. W GE Money przygotowali loterię „Wyprzedź Mikołaja”. Do wygrania jest 500 nagród, w tym samochód.

Oprocentowanie – 10 proc. Prowizja – drugie tyle

Szybkie kredyty świąteczne na pierwszy rzut oka są też atrakcyjnie oprocentowane. W BPH „Pożyczka od ręki” jest oprocentowana na 9,99 proc., tak samo jak w ING Śląskim. Ale to złudzenie. Tak naprawdę szybkie kredyty na święta należą do najdroższych w Polsce! Banki na ulotkach i w reklamach dyskretnie pomijają dodatkowe opłaty, które zwykle dwukrotnie podnoszą koszt kredytu. Np. w PKO BP oprocentowanie szybkich kredytów w ramach „Szybkiego serwisu kredytowego” wynosi od 7,15 proc., ale za to prowizja za udzielenie pożyczki może sięgnąć kolejnych 8,4 proc.

Ile więc zapłacimy za świąteczne szaleństwo na kredyt? W Eurobanku, który uchodzi za najbardziej przyjazny pod względem szybkości obsługi, ale i za najdroższy, miesięczna rata rocznego kredytu w wysokości 5 tys. zł wyniesie 509 zł. Poza odsetkami trzeba jeszcze zapłacić prowizję za przyznanie kredytu – 362 zł – oraz obowiązkową składkę na ubezpieczenie. Inne banki nie są dużo tańsze – w ING Śląskim taki sam kredyt będzie nas kosztował 450 zł miesięcznie.

Nie we wszystkich bankach pracownicy chętnie podają prawdziwy koszt kredytu po uwzględnieniu wszystkich opłat. W infolinii Eurobanku operator dopiero na nasze wyraźne życzenie podał realne oprocentowanie pożyczki, tzw. stopę RRSO. Każdy bank musi umieszczać RRSO na ulotkach i w umowie kredytowej.

W większości banków świąteczne pożyczki są tylko mutacją zwykłych pożyczek gotówkowych oferowanych przez okrągły rok. Na potrzeby kampanii reklamowych zmieniana jest tylko nazwa kredytu, część banków upraszcza też procedury. Oprocentowanie – co bankowcy już wstydliwie starają się ukryć – zwykle nie różni się wcale od standardowego, a więc jest bardzo wysokie.

Szybkie kredyty – szybki zysk

Bankowcy zacierają ręce, bo szybkie pożyczki oznaczają dla nich wysoki zysk. Oprocentowanie kredytów gotówkowych jest dziś prawie trzykrotnie wyższe niż odsetki za przeciętny kredyt hipoteczny (nie licząc dodatkowych opłat!). I nie spada, choć inflacja oraz stopy procentowe NBP są rekordowo niskie. Średnie oprocentowanie kredytów dla firm obniżyło się w ciągu ostatnich czterech lat o połowę (z 13,4 proc. do 6 proc.). Oprocentowanie szybkich pożyczek – tylko symbolicznie (z 18 do 16 proc.).

Bankowcy żyłują oprocentowanie, bo szybkie pożyczki to ich tegoroczny bankowy hit. Nasze zadłużenie z tego tytułu (wliczając kredyty samochodowe, ratalne i gotówkowe) zbliża się już do 40 mld zł. Od stycznia do września wartość naszych długów wzrosła aż o 6 mld zł!

– Pożyczamy coraz chętniej, bo wraz z poprawiającą się kondycją gospodarki rośnie nasz optymizm, a więc i skłonność do życia na kredyt – mówi Marlena Janota z firmy Xelion zajmującej się doradzaniem w sprawach finansów. Największy polski bank – PKO BP – od lutego do września udzielił szybkich kredytów ponad 400-tys. rzeszy klientów. Łączna wartość tych kredytów to 3 mld zł! Jego główny rywal – Bank Pekao – od początku roku pożyczył 1,2 mld zł, a trzeci na rynku BPH – 600 mln zł.

Monika Nowakowska z Kredyt Banku spodziewa się, że przed świętami liczba klientów zaciągających szybkie kredyty wzrośnie o jedną piątą. W GE Money liczą na wzrost o jedną trzecią. Grzegorz Adamski z BZ WBK mówi, że chętnych będzie o połowę więcej. To właśnie na okres przedświąteczny banki przygotowują największe kampanie reklamowe.

Banki wykorzystują sytuację

Bankowcy tłumaczą wysokie oprocentowanie ryzykiem wiążącym się z szybkimi pożyczkami (nie ma czasu na weryfikację kredytobiorcy i wyższa jest liczba trudnych do odzyskania długów). – Po co mamy obniżać cenę, skoro popyt na nasze pożyczki rośnie? – dodają w nieoficjalnych rozmowach. Ale – według ekspertów – nie mówią całej prawdy.

Maciej Kossowski z firmy brokerskiej Expander uważa, że po trosze sami jesteśmy sobie winni, że dajemy się naciągać bankom na wysokie odsetki. – Polacy, wybierając kredyt gotówkowy, patrzą przede wszystkim na dostępność, szybkość uzyskania pieniędzy, a nie na cenę kredytu. To pożyczki „awaryjne”, gdy brakuje do pierwszego, na lekarstwa. I banki bez skrupułów wykorzystują to, że potrzebujemy pieniędzy natychmiast – mówi Kossowski. – Bankowcy, widząc rosnące słupki sprzedaży szybkich kredytów, utwierdzają się, że postępują słusznie – dodaje ekspert Expandera.

Specjaliści radzą, by zaciągając kredyt, nie kierować się reklamą, tylko zapytać, ile w złotówkach wyniesie rata, porównać kilka ofert. Na tani szybki kredyt nie ma co liczyć, ale różnica w wysokości rat w różnych bankach może sięgnąć nawet 20 proc. – Warto też sprawdzić inne możliwości, np. uruchomić tańszy od pożyczki debet w koncie osobistym – mówi Marlena Janota z Xelion.

Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza