Chiny otwierają drzwi zagranicznym bankom
Dotychczas zagraniczne banki mogły w Chinach oferować swe usługi tylko i wyłącznie przedsiębiorstwom. Od 11 grudnia, czyli dokładnie pięć lat po wstąpieniu Chin do WTO, będą mogły obsługiwać również klientów indywidualnych. Nie będzie to jednak takie proste ani tanie.
Od zagranicznych banków wymagane będzie bowiem założenie w Chinach spółki-córki (co akurat wygląda tak samo w USA czy UE) oraz zabezpieczenie wysokości blisko 100 milionów euro. W dodatku każdy oddział tego samego banku będzie musiał uzyskać osobną licencję i wyłożyć 10 milionów euro zabezpieczenia.
Rozpatrywane będą tylko te banki, których aktywa na koniec 2005 roku wynosiły co najmniej 10 miliardów dolarów (7,8 miliardów euro). Ponadto dopiero po trzech latach działalności w bankowości detalicznej zagraniczne banki będą mogły wydawać tam swoje karty kredytowe. Przed upływem tego okresu będą zdane na współpracę z bankami chińskimi.
Najwięksi gracze jak HSBC, Citigroup czy Standard Chartered zdradzają już zainteresowanie wejściem do Chin, jednak póki co tylko Standard Chartered przygotował odpowiedni wniosek. Ten londyński bank planuje podwoić liczbę swoich oddziałów w Chinach, tj. otworzyć 20 nowych w ciągu półtora roku. Obecnie jedna czwarta jego obrotów powstaje właśnie w Azji.
Deutsche Bank, który posiada udziały w pekińskim banku Hauxia, również rozważa wejście na tamtejszy rynek, jednak póki co nie zapadła w tej kwestii żadna formalna decyzja.
Powyższe regulacje odnoszą się również do Tajwanu, Hongkongu i Makao. Bez zmian pozostają przepisy dotyczące udziałów zagranicznych banków w bankach chińskich. Maksymalny udział to 20 proc. oraz 25 proc. w przypadku konsorcjum.
Michał Ziętal