Fundusze hedge – inwestycja dla wymagających

Najlepszy fundusz hedge w rankingu firmy EuroHedge zarobił w 2004 roku ponad 40 procent. Stało się to w roku uznanym za wyjątkowo słaby w branży. Jeden z  funduszy amerykańskich zarobił tylko w lutym bieżącego roku inwestorom ponad 26 procent. Liczba tego rodzaju firm osiągnęła już blisko 10 000, zaś aktywa pod zarządem w ubiegłym roku przekroczyły magiczną barierę 1 biliona dolarów amerykańskich.

Czasy, gdy o funduszach hedge mówiło się z wypiekami na twarzy, jako instytucjach działających gdzieś na obrzeżach rynku finansowego zostają powoli zapominane. Spektakularne działania George Sorosa, jednego z najbardziej znanych przedstawicieli tej branży powoli ustępują miejsca zarządzającym, którzy od kilku lat posiadając wielomilionowe aktywa potrafią co rok systematycznie osiągać dodatnie stopy zwrotu. Czasem jest to zaledwie kilkanaście procent, czasem zdarzają się lata, w których wynik to kilkadziesiąt procent.

Czyniąc aluzję do rankingu Morningstar, oceniającego klasyczne fundusze inwestycyjne, Pat Adams, zarządzający w Choice Fund powiedział “nas nie interesują kolejne gwiazdki w rankingach, tylko pieniądze zarobione dla naszych klientów”. To jedno zdanie pokazuje w pigułce cel inwestycyjny cechujący fundusze hedge – zarobić więcej niż zero. Bez względu na to, czy rynki akcji będą spadały, czy koniunktura na rynkach obligacji jest niekorzystna.

Branża funduszy hedge, określana często mianem Inwestycji Alternatywnych – szuka takich rynków i takich metod inwestycyjnych, które pozwolą zarobić w każdej sytuacji rynkowej. Zarządzający nie ograniczają się do tych dwóch głównych rynków – akcji i obligacji – jak to ma miejsce w przypadku większości funduszy inwestycyjnych. Tu inwestuje się w niemal każdy produkt finansowy, jaki można sobie wyobrazić: akcje, obligacje, kontrakty terminowe, opcje, nośniki energii, nieruchomości, spółki niepubliczne, długi z kart kredytowych, swapy, certyfikaty bankowe i wiele innych.

Ta ogromna różnorodność ma jednak swoją cenę, aby stać się uczestnikiem funduszu hedge, trzeba zaakceptować przynajmniej dwa warunki – wysoką kwotę minimalną inwestycji oraz fakt zablokowania środków na długi czas.

Tylko dla krezusów

Pierwsze fundusze hedge powstały w USA i to tamtejsze obostrzenia przez długi czas determinowały, kto może być ich uczestnikiem. Zasada była prosta, musi to być osoba, która posiada przynajmniej 2 miliony dolarów aktywów. Restrykcje te nie są tak ostre w innych krajach, co twórcy funduszy wykorzystali rejestrując działalność poza Stanami Zjednoczonymi. Początkowo w krajach typu Bermudy, Bahamy, Kajmany, ostatnio coraz częściej w niektórych krajach europejskich. Samo zastrzeżenie, kto może inwestować w fundusze hedge nie było jedynym ograniczeniem, sami założyciele wprowadzali minimalny próg inwestycji na poziomie kilkuset tysięcy, lub kilku milionów dolarów. Próg wejścia do funduszy G. Sorosa wynosił 20 milionów.

Wraz z dynamicznym rozwojem branży, progi wejściowe zostały złagodzone. W chwili obecnej można znaleźć fundusze, do których dostęp jest możliwy już od kilku tysięcy Euro – są to głównie fundusze działające na obszarze niemieckojęzycznym.

Cierpliwość popłaca

Ponieważ fundusze inwestują bardzo często w aktywa, których nie można zbyć z dnia na dzień, np. nieruchomości, wprowadzono zasadę, że inwestor musi zablokować własne środki przez jakiś czas. Najczęściej jest to rok, ale bywają również takie, gdzie należy swoją inwestycję utrzymywać, przez 3, 5 i więcej lat. To nie jest jedyny powód tego rozwiązania. Mimo, że powszechnie używa się nazwy fundusze (która może prowadzić do wielu nieporozumień), faktycznie są to spółki prywatne w różnych formach prawnych – spółki komandytowe, z ograniczoną odpowiedzialnością, komandytowo-akcyjne. Częste zbywanie udziałów, narażałoby uczestników na zbyt wysokie koszty, zaś jednym z celów działania tego typu przedsięwzięć, jest minimalizacja kosztów. Inwestor musi zaakceptować te reguły, jeśli zamierza uczestniczyć w wysoko dochodowym przedsięwzięciu.

Dla kogo

Ze względu na specyficzną formułę – spółki prywatne, oraz inwestycje, nierzadko w bardzo skomplikowane instrumenty finansowe, fundusze hedge są przeznaczone dla specyficznej grupy klientów. Powinny to być osoby, które wiedza na czym polega inwestowanie w spółki prywatne o już zbudowanym majątku inwestycyjnym. To co podkreśla się w ostatnich latach, to fakt, że inwestycje alternatywne, w tym fundusze hedge powinny stanowić uzupełnienie klasycznego portfela inwestycyjnego. Według jednych autorów powinny stanowić one nie więcej, niż 10 procent portfela, inni dopuszczają nawet do 30 procent. Ta forma inwestycji coraz częściej jest popularna wśród amerykańskich oraz europejskich funduszy emerytalnych, które przeznaczają na nią od 5 do 10 procent posiadanych aktywów.

W jaki sposób rozpocząć inwestycję

Fundusze hedge działają w ramach tzw. oferty prywatnej – oznacza to, że nie mogą się reklamować w mediach. Zdobywają inwestorów w drodze prywatnych spotkań i prezentacji. To ograniczenie powoduje, że dostęp do tego rodzaju inwestycji jest ograniczony. Jednym ze sposobów uzyskania informacji na temat tego rodzaju inwestycji jest korzystanie z firm konsultingowych, które zajmują się monitorowaniem branży, mają już wypracowane kontakty z zarządzającymi i co najważniejsze potrafią klientowi przedstawić ryzyka związane z tego rodzaju inwestycjami i znaleźć najlepsze dla niego rozwiązanie. Dobra firma konsultingowa będzie starała się zbudować klientowi portfel najlepiej pasujący do jego dotychczasowych inwestycji oraz oczekiwań.

Ile to kosztuje

Fundusze hedge pobierają z reguły dwa rodzaje opłat – za zarządzanie w wysokości od 1 do 3 proc. w skali roku, oraz prowizję za uzyskany wynik. Jej wysokość waha się najczęściej między 15 procent a 25 procent zysku wypracowanego dla klienta. W skrajnych przypadkach opłata ta wynosi nawet 50 procent zysków zarobionych inwestorowi. Te dwie opłaty obowiązują w przypadku funduszy, z dużymi wymaganiami co do kwot minimalnych. Fundusze, gdzie “wstęp” możliwy jest już od kilku tysięcy euro, pobierają jeszcze opłatę dystrybucyjną w wysokości kilku procent.

Polscy inwestorzy

Otwarcie granic wraz z liberalizacją prawa dewizowego oraz wejściem do Unii Europejskiej dało dostęp również polskim inwestorom do tego typu przedsięwzięć. Można powiedzieć, że początek zaczął się klasycznie – od osób, które wiedząc o istnieniu tego typu rozwiązań zaczęły poszukiwać kontaktów w tej branży. Kolejnym krokiem było stworzenie polskiej firmy, która zajmie się monitoringiem branży oraz będzie służyła potencjalnym zainteresowanym informacjami, w jaki sposób rozpocząć tego rodzaju inwestycję. Ze względu na sporo ograniczeń – konieczność nabywania udziałów w zagranicznych spółkach, wypełnianie obcojęzycznych dokumentów (choć kilka firm widząc ogromny potencjał polskiego rynku, udostępnia dokumenty w języku polskim) możemy powiedzieć, że jest to rynek w początkowej fazie rozwoju.

Na pewno można powiedzieć, że zamożni inwestorzy – dla których jest ta oferta – nie są już ograniczeni do mimo wszystko skromnej oferty polskich instytucji finansowych.

* założyciel portalu futures.pl oraz profitlab.pl ekspert DM BOŚ