Gdy turysta staje się pacjentem

Od kiedy Polska należy do Unii Europejskiej, możemy na całym jej terenie korzystać z publicznej służby zdrowia, w dużej mierze bezpłatnie. Musimy jednak liczyć się z tym, że koszt części zabiegów trzeba będzie pokryć. Dlatego warto się ubezpieczyć, chociażby na niewielką sumę.

 

Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) informuje, że przed wyjazdem z kraju osoba, która zamierza korzystać z opieki medycznej za granicą lub przewiduje taką potrzebę, powinna zaopatrzyć się w formularz E111. Musi on być potwierdzony przez NFZ. Formularz wraz z potwierdzeniem stanowią dowód, że dana osoba jest upoważniona do świadczeń zdrowotnych w ramach systemu zabezpieczenia społecznego w swoim kraju. Wystawiając potwierdzenie, Narodowy Fundusz Zdrowia wyraża zgodę na pokrycie kosztów niezbędnego leczenia w trakcie pobytu za granicą.

 

Jeśli przed wyjazdem nie wypełnimy i nie potwierdzimy formularza, nie pozbawiamy się możliwości skorzystania z bezpłatnego leczenia za granicą. Jednak w takiej sytuacji będziemy zmuszeni pokryć koszt leczenia z własnej kieszeni. Z wnioskiem o zwrot poniesionych wydatków można wystąpić bezpośrednio do instytucji ubezpieczenia zdrowotnego w państwie, w którym udzielana była pomoc medyczna. Można też po powrocie zwrócić się o refundację kosztów do oddziału wojewódzkiego NFZ.

 

I tak dopłacisz

 

Posiadanie potwierdzonego formularza nie zwolni nas z obowiązku zapłacenia za niektóre badania, lekarstwa czy pokrycia części kosztów pobytu w szpitalu. NFZ na swoich stronach internetowych (www.nfz.gov.pl/ue) szczegółowo opisuje, w którym kraju za co trzeba płacić.

 

Na przykład, we Francji płaci się za pomoc lekarską (30 proc. honorariów lekarzy i stomatologów), pomoc ambulatoryjną (20 proc. kosztów lub 10,67 euro na dzień), hospitalizację – jeżeli leczenie szpitalne odbywało się w zatwierdzonym szpitalu, NFZ pokryje co najmniej 75 proc. kosztów (przeleje środki bezpośrednio szpitalowi). Różnicę musi zapłacić pacjent. Poza tym zostanie obciążony stałą opłatą za każdą dobę pobytu w szpitalu. We Francji trzeba także częściowo samemu pokryć koszt leków oraz testów laboratoryjnych.

 

Leczenie, transport, pomoc

 

– Żeby uchronić się przed ponoszeniem nieprzewidzianych wydatków, warto ubezpieczyć się w Polsce przed wyjazdem. Trzeba pamiętać, że bezpłatne (choć nie całkowicie) leczenie w Unii Europejskiej nie dotyczy prywatnej służby zdrowia – mówi Alicja Stosio z Warty.

 

Co właściwie da nam ubezpieczenie kosztów leczenia za granicą? Towarzystwa oferują różne warianty tej polisy. Mając standardowe ubezpieczenie, można liczyć, że firma zapłaci za:

 

  • badania lekarskie; 

  • lekarstwa; 

  • pobyt w szpitalu; 

  • transport do szpitala; 

  • sprowadzenie chorego do kraju; 

  • leczenie stomatologiczne (tylko nagłe przypadki i tylko do określonej kwoty); 

  • podróż i pobyt osoby towarzyszącej niezbędnej do sprowadzenia ubezpieczonego do kraju; 

  • transport zwłok do kraju lub pogrzeb za granicą. 

– Mając ubezpieczenie kosztów leczenia, otrzymamy zwrot pieniędzy za specjalny albo wcześniejszy transport do kraju. Z ubezpieczenia społecznego refundacja takich kosztów nie przysługuje – wyjaśnia Alicja Stosio. Trzeba jednak pamiętać, że towarzystwo wypłaci maksymalnie tylko tyle, ile wynosi suma ubezpieczenia.

 

Coraz częściej firmy oferują również usługi assistance. W razie wypadku Polacy, którzy za granicą nie czują się pewnie, głównie ze względu na barierę językową, dzięki assistance mogą liczyć na pomoc współpracowników firmy ubezpieczeniowej w danym państwie.

 

Gdy wyjeżdżamy na wakacje do kraju, który nie należy do Unii Europejskiej, ubezpieczenie kosztów leczenia jest wprost niezbędne. Mając je, unikniemy w razie zachorowania znacznych wydatków. Nawet za zwykłą wizytę u lekarza można zapłacić równowartość kilkudziesięciu euro. Najdroższa jest hospitalizacja. Dzień pobytu w szpitalu może kosztować 120 – 150 euro, czyli co najmniej 550 zł.

 

Nie rozumiesz, nie podpisuj

 

Od 1 maja wyjeżdżając samochodem do krajów Unii Europejskiej, nie musimy mieć zielonej karty. – Nie jest potrzebne żadne dodatkowe potwierdzenie zawarcia umowy OC. Tablice rejestracyjne są dowodem, że polski turysta jest ubezpieczony – mówi Magdalena Skowerska z Warty. – W zasadzie jednak trzeba mieć przy sobie polisę OC. Klienci informują nas, że służby graniczne – mimo że Polska jest w UE – żądają zielonej karty. Dlatego też, dla komfortu naszych klientów, gdy wyrażą takie życzenie, bezpłatnie wydajemy im zieloną kartę przed wyjazdem.

 

Co zrobić, gdy zostaniemy poszkodowani w wypadku komunikacyjnym? Przede wszystkim należy spisać wszystkie dane sprawcy wypadku: imię, nazwisko, adres, informacje z dowodu rejestracyjnego auta, nazwę firmy, w której sprawca jest ubezpieczony. Jeśli nie ma ofiar, nie trzeba wzywać policji. Za wezwanie policji do takiego wypadku w wielu państwach trzeba zapłacić.

 

Szkodę można zgłosić w Polsce już po powrocie z wakacji. Za pośrednictwem ośrodka informacji (działającego przy Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym) poszkodowany odnajdzie reprezentanta ds. roszczeń tej firmy, w której był ubezpieczony sprawca kolizji. I za jego pośrednictwem będzie dochodził odszkodowania.

 

Żeby ułatwić proces likwidacji szkody, dobrze jest wypełnić na miejscu wypadku formularz wspólnego oświadczenia o zdarzeniu drogowym. W krajach europejskich większość kierowców ma przy sobie taki formularz.

 

– Nie wolno podpisywać żadnych dokumentów, których nie rozumiemy, nawet jeśli prosi o to policja. Zdarzało się, że poszkodowany Polak podpisywał dokument, w którym przyznawał się do spowodowania wypadku. Wtedy roszczeń można dochodzić tylko na drodze sądowej – wyjaśnia Magdalena Skowerska.

 

Zieloną kartę trzeba posiadać przy wjeździe do: Albanii, Andory, Białorusi, Bośni i Hercegowiny, Bułgarii, Iranu, Izraela, Macedonii, Maroka, Mołdawii, Rumunii, Serbii i Czarnogóry, Tunezji, Turcji i Ukrainy.

Eliza Więcław, Rzeczpospolita