Górnicze przywileje do Trybunału
Premier chce wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z ustawą zasadniczą przepisów o emeryturach górniczych.
Chodzi o uchwaloną w atmosferze politycznego skandalu oraz pod naciskiem protestujących górników lipcową nowelę ustawy emerytalnej i Karty nauczyciela.
Kłóci się ona przede wszystkim z celami rozpoczętej sześć lat temu reformy, która miała uratować system emerytalny przed bankructwem. Emerytury miały wszystkim przysługiwać na jednakowych warunkach – w zależności od kwoty składek i kapitału początkowego, jaką ubezpieczony uzbiera na indywidualnym koncie w ZUS. Dlatego wcześniejsze świadczenia można było pobierać tylko do końca 2006 r., a ci, którzy by na tym stracili, mieli dostać emerytury pomostowe do czasu osiągnięcia 60 lat przez kobiety i 65 lat przez mężczyzn. Nowela tymczasem przyznała jednej grupie społecznej wcześniejsze emerytury na zawsze, co – zdaniem autorów wniosku – urąga zasadzie racjonalnego działania prawodawcy.
Zmienione przepisy pozwalają przejść górnikom na świadczenie bez względu na wiek po 25 latach stałej i pełnoetatowej pracy pod ziemią. Pod pewnymi warunkami przyznają wcześniejsze emeryturypięćdziesięciopięciolatkom, a nawet pięćdziesięciolatkom. W ten sposób przedstawiciele jednej branży, opłacając takie same składki jak inni, otrzymają wyższe emerytury, bo liczone na dotychczasowych zasadach (już teraz średnia emerytura górnicza jest dwa razy wyższa od pozostałych świadczeń). Oznacza to odmienne traktowanie osób w podobnej sytuacji, a jednocześnie naruszenie zasad równości wobec prawa oraz sprawiedliwości społecznej z art. 2 i 32 konstytucji.
Nowela o rok wydłużyła możliwość przechodzenia na wcześniejsze emerytury na dotychczasowych zasadach, czyli do końca 2007 r. Na straconej pozycji postawiła więc pewne osoby urodzone po 1948 r., a przed 1969 r. Wiele z nich przystąpiło do drugiego filaru emerytalnego, zdając sobie sprawę, że nie mają szans na spełnienie warunków uzyskania wcześniejszych świadczeń do końca 2006 r. Decyzję o zapisaniu się do otwartego funduszu emerytalnego musiały podjąć do końca 1999 r., a więc w innych realiach prawnych. Gdyby wiedziały, że przepisy się zmienią, prawdopodobnie nie podjęłyby jej. Ustawodawca nie dał im jednak żadnych szans wyboru, co jest sprzeczne z zasadą zaufania obywateli do demokratycznego państwa prawa, wynikającą z art. 2 konstytucji.
Renata Majewska, Rzeczpospolita