Inwestujesz w fundusze patrz na koszty
Oszczędzając w funduszach inwestycyjnych powinniśmy baczną uwagę zwracać na opłaty. Im dłużej trzymamy pieniądze w funduszu tym mniejsze znaczenie mają prowizje za nabycie jednostek a większe koszty zarządzania.
Pieniądze wpłacane do funduszu będą z reguły pomniejszone o opłatę dystrybucyjną. Najdroższe są fundusze akcji – potrafią uszczuplić naszą wpłatę nawet o 5,5 proc. Załóżmy, że wpłacamy do takiego drogiego funduszu 100 zł. Pracować w nim będzie tylko 94,50 zł. Jeśli w ciągu roku fundusz wypracuje stopę zwrotu 5,82 proc. wówczas zaledwie „odpracujemy” prowizję. Na tym między innymi polega ryzyko inwestowania w fundusze akcji na krótki termin.
Opłaty dystrybucyjne najczęściej spadają wraz ze wzrostem wartości środków zgromadzonych w funduszu. Tak więc, wpłacając regularnie 100 zł z czasem zaczniemy płacić coraz niższe prowizje. Fundusze inwestycyjne także oferują plany systematycznego oszczędzania w ramach, których już na początku obniżają opłaty pobierane od klientów. Warunkiem jest jednak wpłacanie środków przez 3 czy 5 lat.
„Najtańsze” są fundusze rynku pieniężnego. Prawie wszystkie zrezygnowały z opłat za nabycie jednostek. Takie fundusze inwestują głównie w bony skarbowe co gwarantuje klientom niewielki lecz bardzo stabilny zysk. Ten fakt, połączony z brakiem opłat za wejście sprawia, że są bardzo dobrą alternatywą dla lokaty bankowej czy konta w banku.
Na prowizjach nie kończą się jednak koszty funduszy. Znacznie bardziej istotne, chociaż mniej zauważalne, są koszty zarządzania. W funduszach akcji wynoszą one od 3,5 do 4 proc. rocznie. Załóżmy, że fundusz w danym roku kupił akcje na których zarobił 15 proc. Zysk posiadacza jednostek funduszu wyniesie wówczas tylko 11 – 11,5 proc. Od tego trzeba jeszcze odjąć 19-proc. podatek Belki.
Przyjmijmy teraz, że nasz fundusz rok w rok przez 5 lat inwestuje w akcje, których ceny rosną średnio o 15 proc. rocznie. Wzrost aktywów funduszu wynosi więc 101 proc. (zadziała tu mechanizm procentu składanego). Natomiast stopa zwrotu jaką zobaczy posiadacz jednostek uczestnictwa to „zaledwie” 68,5 proc.
Oczywiście nie można jednoznacznie powiedzieć, że fundusz który życzy sobie 4 proc. za zarządzanie jest gorszy od tego, który chce tylko 3,5 proc. W rzeczywistości często fundusze droższe radzą sobie lepiej. Z drugiej jednak strony różnice między polskimi funduszami są na tyle niewielkie, że próba obliczania korelacji wyników funduszu z jego kosztami nie ma większego sensu.
Sporo zmian mogą wprowadzić fundusze zagraniczne, które już szturmują nasz rynek. A to dlatego, że ich koszty zarządzania są znacznie niższe. Zagraniczne fundusze akcji mogą potrącać z aktywów klientów nawet mniej niż 2 proc. Między 4 a 2 proc. jest już spora różnica, którą polskie fundusze będą musiały nadrobić bardziej efektywnie inwestując środki klientów.
Na razie polskie fundusze nie boją się bezpośredniej konkurencji zaganicznej. Fundusze zagraniczne są bowiem denominowane w dolarach lub euro i z tego względu trafiają przede wszystkim do osób, które w tych walutach utrzymują oszczędności. Walka o klienta zacznie się tak naprawdę po wejściu Polski do strefy euro. Zniknie wówczas ryzyko kursowe w przypadku polskiego inwestora wpłacającego pieniądze do zagranicznych funduszy.
Maciej Kossowski