Jak niskie odsetki, to wysoka prowizja

Bankowcy wiedzą, że klientów trzeba przyciągać nie tylko dobrą ofertą, ale i kuszącą reklamą. W tym roku na ten cel wydali już 185 mln zł. Jednak w hasła promocyjne wierzyć nie można, ponieważ pokazują tylko część prawdy i wprowadzają w błąd.

Jeśli bank proponuje lokatę z oprocentowaniem 6 czy 7 proc. – można być pewnym, że ta oferta ma drugie, mniej atrakcyjne dno. Przy superniskim oprocentowaniu pożyczki gotówkowej, można być pewnym, że trzeba zapłacić słoną prowizję, sięgającą nawet 5 proc. Z lokatami jest odwrotnie, odsetki obiecywane w reklamach są iluzoryczne.

Wraz z analitykami portalu Bankier.pl wyłowiliśmy haczyki, na które banki łapią klientów.

Atrakcyjne tylko w reklamach

Bank BPH zachęca hasłem: „Teraz dzięki lokacie Intrata PLUS możesz cieszyć się naprawdę wysokim oprocentowaniem – 6 proc. W rzeczywistości obowiązuje ono jedynie w 13 miesiącu trwania lokaty, a efektywne oprocentowanie lokaty wynosi zaledwie 2,37 proc.

Nieco inny trik stosuje Fortis Bank oferujący Lokatę DUO Profit oprocentowaną na 7 proc. w skali roku, z możliwością inwestowania w wyselekcjonowane i sprawdzone fundusze inwestycyjne. Tymczasem oprocentowanie środków na poziomie 7 proc. można uzyskać tylko pod warunkiem, że klient wpłaci kwotę do ubezpieczeniowego produktu inwestycyjnego firmy Aegon.

– Jest to oferta inwestycyjna o długim horyzoncie czasowym, o czym bank nie informuje. Wypłata pieniędzy w pierwszym roku kosztuje 8 procent i maleje o 1 pkt proc. co 12 miesięcy. Bank nie informuje, że Aegon pobiera opłatę za zarządzanie – 1,95 proc. lub 2,9 proc. rocznie. Bank podaje w reklamie nierealne przy tych ograniczeniach zyski – mówi Michał Macierzyński, analityk Bankier.pl.

Na podobny lep łapią klientów też inne banki, np. Bank Millennium oferujący 3-miesięczną lokatę oprocentowaną na 10 proc., pod warunkiem wpłaty co najmniej takiej samej kwoty w fundusz inwestycyjny. Po pierwszych 3 miesiącach oprocentowanie lokaty jest już standardowe, czyli dużo niższe. Za to w przypadku wycofania środków z funduszu przed upływem 12 miesięcy, potrącona zostanie prowizja w wysokości do 2,5 proc.

Powszechne jest ukrywanie ważnych informacji w hasłach reklamowych.
ING Bank Śląski pod hasłem wpłaty i wypłaty w dowolnym momencie bez utraty odsetek reklamuje swoje Otwarte Konto Oszczędnościowe.

Faktycznie odsetek nie stracimy, ale tylko pierwsza wypłata środków jest bezpłatna, natomiast kolejne kosztują odpowiednio: 6 zł dla posiadaczy konta osobistego i 10 zł dla pozostałych klientów. Przy mniejszych kwotach taka prowizja potrafi zjeść część wypracowanego oprocentowania. Drugi przykład Lukas Bank i Rachunek Oszczędzam.

Hasło reklamowe „Rachunek Oszczędzam do 3,7 proc.”. Problem w tym, że oprocentowanie jest progresywne. Środki do 10 tysięcy oprocentowane są na 3,2 proc., nadwyżka powyżej 10 do 50 tysięcy 3,4 proc., a dopiero nadwyżka ponad 50 tysięcy jest oprocentowana na poziomie 3,7 proc. – Oznacza to, że lokując 50 001 zł, tylko 1 zł będzie oprocentowane na 3,7 proc. – wyjaśnia Michał Macierzyński.

Karta z ubezpieczeniem

Banki reklamują swoje kredyty, eksponując niskie oprocentowanie, skrzętnie ukrywając pozostałe koszty. Na przykład Nordea Bank oferuje kartę kredytową z najniższym na rynku oprocentowaniem zadłużenia, które wynosi 12,5 proc. Jednak nigdzie w materiałach nie ma informacji, że należy jeszcze doliczyć obowiązkowe, płacone miesięcznie ubezpieczenie w wysokości 0,65 proc. zadłużenia. W ten sposób, ta z pozoru tania propozycja okazuje się cenowo ofertą standardową, gorszą od wielu innych propozycji.

Standardem jest takie dobieranie kwot i parametrów kredytu, żeby rata lub rzeczywiste oprocentowanie były bardzo niskie.

BZ WBK na stronach internetowych reklamuje swój kredyt mieszkaniowy w złotych. Podając przykład dla kredytu w wysokości 90 tys. zł, pełna miesięczna rata, obejmująca kapitał i odsetki, wynosi zaledwie 472,71 zł. Tyle że jest to kwota raty dla kredytu w niewielkiej wysokości zaledwie 90 tys. zł (przeciętny jest dwukrotnie wyższy), udzielonego na okres aż 30 lat i przy udziale środków własnych w kwocie 10 tys. zł.

Sezonowy marketing

Nie tylko spryt, ale także inwencja speców od marketingu nie zna granic. Są kredyty wakacyjne, szkolne, jesienne, świąteczne, przeznaczone na zapłatę podatku, a Dominet Bank daje kredyt na… prenumeratę tygodnika M jak Miłość. Oferuje możliwość kredytowania rocznej prenumeraty wraz z płytą DVD, w cenie 433,0 złotych.

Roczna prenumerata, obejmuje 51 kolejnych numerów (w tym wydanie świąteczne podwójne). Oprocentowanie kredytu wynosi 0 proc., ale kredyt spłacany jest nie przez rok, tylko 10 miesięcy, a bank pobiera przy udzielaniu kredytu prowizję w wysokości 5 proc. płatną gotówką, oraz 3,99 proc. na ubezpieczenie na życie.

Monika Krześniak, Gazeta Prawna