Jak zrobić złoty interes
Wysoka rentowność i małe ryzyko? Wbrew pozorom tak bezpieczna inwestycja istnieje. Chodzi o monety i złote sztabki, których wartość wzrasta z miesiąca na miesiąc.
Dlaczego złoto?
Na całym świecie złoto uważane jest za najbezpieczniejszą lokatę i cenione jako doskonałe zabezpieczenie finansów przed giełdowym krachem, inflacją, wahaniami kursów walut i zawirowaniami na rynku. Fluktuacje cenowe na wolnym rynku, które powodują spadek wartości akcji, obligacji lub nieruchomości nie wpływają na obniżenie wartości złota, wręcz przeciwnie: sprzyjają wzrostowi jego wartości. Ta cecha złota wyróżnia je spośród innych dostępnych inwestycji i przekonuje inwestorów w kraju i zagranicą.
Banki centralne ufają złotu jako rezerwowemu kapitałowi. Rezerwy złota w skarbcach posiada każde bogate państwo. Zawsze w okresie zagrożenia wojną czy katastrofą złoto drożeje. Tak dzieje się teraz, gdy świat boi się zamachów terrorystycznych. Kilka lat temu uncja złota kosztowała 300 USD, w 2005 roku prognozy największych producentów złota Newmont i Barrick Gold Corporation sprawdziły się: wartość złota poszybowała w górę i osiągnęła najwyższą od 1988 roku cenę – ponad 480 USD za uncję. Według prognoz, w 2006 roku średni kurs uncji przekroczy 550 USD. A to oznacza, że warto zainteresować się ulokowaniem części oszczędności w złotych sztabkach i zabezpieczyć swoje aktywa.
Złoto to międzynarodowa waluta, którą zawsze można spieniężyć, w każdym zakątku świata i o każdej porze. Jest wymienialne całą dobę w kantorach, w punktach skupu złota, w niektórych sklepach numizmatycznych, w tym również w www.e-numizmatyka.pl.
Dlaczego monety?
Numizmatyka to nie tylko nauka i pasja, ale przede wszystkim dobry interes. Kto by pomyślał, że inwestując w 1996 roku w 2 zł z wizerunkiem Zygmunta II Augusta, dziś można było zyskać 12400 proc.? Przykłady można mnożyć. W 2003 roku za złote monety z wizerunkiem papieża trzeba było zapłacić 980 zł. Dziś monety te kosztują około 3 000 zł, co oznacza, że w ciągu około dwóch lat można było zyskać ponad 207 proc. Zysk z monety 2 zł z 1997 roku „Jelonek Rogacz” dziś wynosi 3650 proc., a ze srebrnej 20 zł „Szlak bursztynowy” z 2001 roku 1389 proc.
Koszt zakupu monet, nawet w krótkim czasie, może więc zwrócić się kilkukrotnie. Ich wartość szybko idzie w górę, bo popyt przewyższa podaż. Sprzedają się zarówno monety stare, jak i nowe, wybite współcześnie na potrzeby kolekcjonerów. Na monetach zarabia się nie tylko w Polsce. Na całym świecie można na nich zbić fortunę. Wystarczy wspomnieć słynną kolekcję Marshalla, której seria English Gold została sprzedana za ponad 84 000 funtów, zaś za inną część tej kolekcji prywatny inwestor zapłacił 35 000 funtów.
Nie trzeba wykładać dużej gotówki, ani na zakup, ani na przechowywanie monet. Wykupienie abonamentu na monety kolekcjonerskie gwarantuje otrzymywanie ich w cenach emisyjnych NBP. Nie ma też kłopotów z płynnością, bo rynek numizmatyczny jest duży i chłonny. Inwestując w monety można sukcesywnie powiększać swoją kolekcję.
Jak inwestować?
Najbardziej popularnym sposobem jest portfel inwestycyjny, opracowany przez doświadczonych specjalistów z firmy od lat zajmującej się złotem i monetami. Eksperci w takich firmach selekcjonują monety i sztabki rokujące najwyższy wzrost wartości. Druga opcja polega na samodzielnym stworzeniu listy monet i sztabek i zakupieniu ich w specjalistycznym sklepie zajmującym się nie tylko sprzedażą tych towarów, ale i doradztwem finansowym.
Gdzie kupić?
Wystarczy wpisać w internetową wyszukiwarkę: „złote sztabki, monety lub numizmatyka”, żeby znaleźć sklepy, które przedstawiają swoją ofertę. Na swojego dealera najlepiej wybrać firmę długo działającą na rynku i współpracującą z mennicami, które cieszą się światową sławą i posiadają wymagane certyfikaty.
Dla kogo?
Nie trzeba obracać wielkimi sumami, ani być uczestnikiem światowego rynku, by stać się posiadaczem złota i monet. Wielu ekspertów radzi, by od 5 do 10 proc. swojego majątku lokować właśnie w te walory. Inwestując w ten sposób można zabezpieczyć swoje oszczędności i zawsze spokojnie patrzeć w przyszłość.
Magdalena Trawińska, Express M