Komórka za granicą: co zrobić, by nie przepłacać
Podczas pobytu za granicą wygodnie jest włączyć telefon komórkowy i zadzwonić do rodziny lub przyjaciół. Nie trzeba szukać budki telefonicznej i kupować karty do automatu. Niestety, rozmowy w roamingu są drogie.
Osoby płacące abonament mogą uruchomić roaming po spełnieniu warunków określonych przez operatora. Zazwyczaj klient musi mieć opłacone – bez opóźnienia – rachunki za trzy ostatnie miesiące. Czasem dodatkowo wymaga się, by suma faktur przekroczyła ustaloną kwotę, na przykład 600 zł. Jeśli abonent nie spełnia tych warunków, może wpłacić kaucję bądź upoważnić operatora do obciążenia jego karty kredytowej lub rachunku bankowego za pomocą polecenia zapłaty. Włączenie roamingu trzeba więc zamówić przynajmniej kilka dni przed wyjazdem, by mieć czas na załatwienie wszelkich formalności.
Bez problemów z roamingu mogą korzystać klienci systemów przedpłaconych (Tak-Tak, Pop, Simplus). Większość kart tego typu ma domyślnie włączoną tę usługę. Przed wyjazdem lepiej jednak to sprawdzić. Niestety, roaming w systemach przedpłaconych jest niepełny. Na przykład w niektórych państwach można jedynie odbierać połączenia, a nie można samemu dzwonić.
W roamingu płaci się nie tylko za połączenia inicjowane, ale także za odbierane – i to niemało. W Europie minuta rozmowy kosztuje zazwyczaj kilka złotych, a poza naszym kontynentem nawet kilkanaście. Ceny najwygodniej można sprawdzić na stronach internetowych polskich operatorów.
Jeśli różnice są znaczne, dobrym pomysłem jest wyłączenie w telefonie opcji automatycznego wyboru sieci. Wtedy można ręcznie wymusić korzystanie z najtańszej firmy. Nie mogą jednak tego robić klienci systemu przedpłaconego – płacą oni zawsze według cennika polskiego operatora, niezależnie od sieci, do której zalogowany jest aparat. Niestety, ich koszty są zwykle, choć nie zawsze, wyższe niż ponoszone przez posiadających abonament.
Prawdziwym złodziejem bywa poczta głosowa. Najlepiej całkowicie ją wyłączyć. Można też przekierować wszystkie bez wyjątku rozmowy na pocztę głosową i odsłuchiwać skrzynkę co kilka dni, najlepiej wieczorem, gdy opłaty są zwykle niższe. Trzeba tylko wyłączyć opcję automatycznego dzwonienia przez pocztę z propozycją odsłuchania informacji po pozostawieniu wiadomości.
Przed wyjazdem należy przypomnieć sobie hasło poczty głosowej. Bywa potrzebne za granicą. Najwięcej kosztuje takie skonfigurowanie poczty, gdy włącza się ona jedynie w niektórych sytuacjach, na przykład, jeśli telefon nie zostanie odebrany po określonym czasie.
W niektórych państwach telefony działają w innym systemie niż w kraju. Przed wyjazdem trzeba wówczas wypożyczyć u polskiego operatora inny model. Później wystarczy tylko przełożyć do nowego aparatu kartę SIM, wkładaną z tyłu telefonu i decydującą o jego numerze. Czasem można wypożyczyć komórkę także po przylocie na lotnisku. Zwykle konieczna jest wtedy karta kredytowa lub wpłacenie kaucji.
Wybierając numer za granicą należy pamiętać, by był on wprowadzony w formacie międzynarodowym, czyli do Polski z prefiksem +48 na początku. Najlepiej, jeśli od razu numery do książki telefonicznej aparatu wprowadzamy zgodnie z tą regułą. Po powrocie do kraju nie trzeba ich zmieniać. Wybranie w Polsce numeru z prefiksem +48 nie wiąże się z wyższą opłatą. Ta zasada dotyczy posiadaczy telefonów na abonament i w systemie Tak-Tak. Posiadacze Simplusa muszą każdy numer wprowadzać w bardziej skomplikowanym formacie: *111*48numer#, natomiast Popa: *123*0048numer#, gdzie 48 to numer kierunkowy do Polski. Następnie system oddzwania do turysty. Nie jest to z pewnością rozwiązanie wygodne.
Po powrocie warto pamiętać o przełączeniu telefonu na polską sieć. Jeśli włączony jest automatyczny wybór operatora, jeszcze przez kilka kilometrów po przekroczeniu granicy aparat może korzystać z usług zagranicznej firmy. Wówczas koszty rozmów są oczywiście wyższe. Opłata za rozmowy w roamingu może być doliczona nie do najbliższej faktury, ale z pewnym opóźnieniem.
Piotr Stankiewicz, Rzeczpospolita