Mikroprzedsiębiorstwa na celowniku banków

Banki zapowiadają na ten rok wzmożoną walkę o względy najmniejszych firm. Ta zaniedbywana do tej pory grupa klientów jest celem ekspansji m.in. dla ING oraz Raiffeisena – pisze „Gazeta Wyborcza”.

Piotr Czarnecki, prezes polskiego oddziału Raiffeisena, rozwój na rynku najmniejszych firm, których roczny obrót nie przekracza 3-4 mln zł (a więc nie muszą nawet prowadzić pełnej sprawozdawczości finansowej), uważa wręcz za swój tegoroczny priorytet.

Dla tzw. mikrofirm Raiffeisen przygotował specjalny pakiet usług „R-Profit Przedsiębiorca”, ofertę kredytów na spłatę zadłużenia w innych bankach oraz kartę kredytową z limitem zadłużenia do 100 tys. zł.

Jak podaje „Gazeta” prezes polskiego oddziału Raiffeisena podkreśla, że najmniejsze firmy są dla banków coraz bardziej atrakcyjną grupą klientów. – Ich znaczenie dla gospodarki rośnie, wypracowują jedną trzecią dochodu narodowego. A jednocześnie najbardziej potrzebują pieniędzy na sfinansowanie rozwoju, najczęściej miewają kłopoty z płynnością – wylicza Czarnecki. I ma nadzieję, że dzięki przyciągnięciu mikroprzedsiębiorstw do nowej oferty portfel kredytowy Raiffeisena w tym roku przyrośnie dodatkowo przynajmniej o kilkaset milionów złotych (wartość wszystkich udzielonych przez bank kredytów to 6,2 mld zł).

Austriacki bank, który jedną czwartą przychodów w Polsce czerpie z obsługi małych i średnich firm, nie jest jedynym, który w tym roku łakomie zerka na mikroprzedsiębiorstwa. Kilka dni temu nową ofertę dla tej grupy klientów ogłosił ING Bank Śląski. Szefowie katowickiego banku postanowili rozszerzyć na najmniejsze firmy pakiety oferowane do tej pory średniej wielkości przedsiębiorstwom. Poza tym znacznie obniżyli ceny poszczególnych operacji bankowych i podwyższyli oprocentowanie lokat – informuje „Gazeta”.

Dlaczego bankowcy akurat teraz wzięli się do budowania ofert dla najmniejszych firm? Zapewne zauważyli, że wzrost gospodarczy nie przekłada się na radykalny wzrost inwestycji i kredytów dla dużych przedsiębiorstw. A na rynku klienta detalicznego konkurencja też jest coraz większa. Specjalne oferty dla mikroprzedsiębiorstw są więc kolejnym krokiem w poszukiwaniu nowych grup potencjalnych, a dotąd „zapomnianych” klientów.

Zdaniem prezesa Czarneckiego z Raiffeisena mikroprzedsiębiorcy są potencjalnie bardziej dochodowi niż klienci indywidualni (wykonują więcej przelewów i obracają większymi pieniędzmi), ale koszty ponoszone przez bank m.in. w związku z kontrolą ryzyka też są wyższe. W ostatecznym rozrachunku dochód dla banku jest więc podobny, jak z obsługi przeciętnego Kowalskiego. Ale jeśli mała firma rozwinie się, może stać się dla banku prawdziwą żyłą złota. A takiej okazji bankowcy działający na coraz bardziej konkurencyjnym rynku nie chcą przespać – czytamy w „Gazecie”.

Na podstawie: Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza