Polska montuje bankową koalicję
Polskie ministerstwo finansów chce zmontować europejską koalicję, która zablokowałaby liberalizację unijnego prawa bankowego – dowiedziała się „Gazeta”. To zły sygnał dla planów fuzji banków Pekao i BPH. I kolejny przykład osamotnienia Polski w Europie.
Proponowane przez Komisję Europejską nowe prawo to odpowiedź na kłopoty, jakie mają ostatnio europejskie grupy bankowe z konsolidacją.
Przykładów nie brakuje. Szef włoskiego banku centralnego Antonio Fazio próbował przez kilkanaście miesięcy zablokować przejęcie banku Antonveneta przez holenderskiego giganta ABN Amro. Z kolei włoskie UniCredito Italiano nie potrafi przekonać polskiego nadzoru, by zgodził się na połączenie banku Pekao z krakowskim BPH, przejętym od niemieckiej grupy HVB.
Polska idzie za ciosem
Według Brukseli łatwiejsza konsolidacja banków w Europie jest niezbędna. Ułatwi im rywalizację z potężniejszymi bankami amerykańskimi, które już szykują się do ekspansji na Starym Kontynencie. Lecz Polska – jako jedyny kraj UE – zamierza storpedować zmiany. Już 8 listopada reprezentant polskiego ministerstwa finansów sprzeciwił się projektowi reformy. Pozostali ministrowie finansów przesunęli decyzję na grudzień spotkanie, by nowy rząd miał czas na przemyślenie stanowiska.
Jak dowiaduje się „Gazeta” z polskich źródeł dyplomatycznych, rząd chce iść za ciosem. Minister finansów Teresa Lubińska w piątek poleciła rozesłać do polskich ambasad w krajach UE zalecenie, by dyplomaci sprawdzili, które państwo poparłoby Polskę w sprzeciwie.
Takie informacje dotarły także do dyplomatów zbliżonych do brukselskiego sekretariatu Rady UE. – To jest jakaś idée fixe polskiego ministerstwa! – dziwił się jeden z rozmówców „Gazety”, proszący tradycyjnie o zachowanie anonimowości.
– Jeśli jedno państwo sprzeciwi się, zostanie przegłosowane – ostrzega Oliver Drewes, rzecznik prasowy komisarza ds. wspólnego rynku Charlie McCreevy.
Jeśli powiemy w osamotnieniu „nie” bankowej reformie, w Brukseli utwierdzi się opinia o eurosceptycyzmie nowego polskiego rządu. W ciągu kilku tygodni Polska kilkakrotnie – wbrew większości innych państw Unii – próbowała zablokować różne reformy. Szczególnie złe wrażenie pozostawił po sobie w Brukseli minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, który odmówił negocjacji w sprawie zmian na rynku cukru i został przegłosowany.
Polska głosowała na „nie” także w sprawie reformy zasad importu bananów. W osamotnieniu sprzeciwialiśmy się rozszerzeniu tzw. ochrony patentowej SPC na leki stosowane w pediatrii.
Profumo odlatuje z niczym
Nieugięte stanowisko Polski wobec reformy unijnego prawa bankowego to kolejna zła wiadomość dla Alessandro Profumo, szefa UniCredito Italiano. Są coraz mniejsze szanse, że włoski gigant w tym roku dostanie zgodę naszej Komisji Nadzoru Bankowego (w której zasiadają m.in. przedstawiciele ministerstwa finansów) na wykonywanie prawa głosu w BPH. Bez tego Profumo nie ma co marzyć o połączeniu Pekao i BPH.
Konsekwencje fuzji polskich banków badała już Komisja Europejska i bez zastrzeżeń zaakceptowała plany Włochów. Ale polski nadzór wciąż się waha. Połączone banki miałyby 20 proc. rynku, a w ramach reorganizacji pracę mogłoby stracić – według różnych szacunków – od 2 do 6 tys. ludzi (z 25 tys. zatrudnionych).
Wczoraj Profumo rozmawiał w Warszawie z szefami KNB. Żadna ze stron nie ujawnia treści negocjacji. Ale nieoficjalnie udało nam się ustalić, że szef UniCredito znów wraca do Mediolanu z pustymi rękami. Nie dowiedział się nawet jak długo KNB zamierza zwlekać z decyzją.
Nie można wykluczyć, że usłyszał jakieś nieformalne żądania. Rząd w zamian za zgodę na fuzję chciałby od Włochów coś „ugrać” – np. zobowiązanie do ograniczenia redukcji zatrudnienia czy przeniesienie do Polski centrum IT.
To właśnie przeciąganie w nieskończoność decyzji krajowych nadzorów bankowych chce ukrócić Bruksela. I proponuje sprecyzowanie art. 16, który dziś stanowi, że państwo UE może zablokować koncentrację banków ze względu na tzw. „zasady ostrożnościowe” – gdy np. sytuacja finansowa banku dokonującego przejęcia jest wątpliwa. To ten sam przepis, na podstawie którego KNB tak pieczołowicie bada od prawie pół roku wniosek UniCredito. Komisja chce zawęzić tę definicję.
Konrad Niklewicz, Gazeta Wyborcza