Przybędzie placówek bankowych
Nie sprawdzają się niektóre prognozy sprzed kilku lat, mówiące o malejącym znaczeniu placówek bankowych. Elektronika nie tylko ich nie wyparła, ale wręcz przeciwnie – to banki wirtualne coraz częściej budują sieci „naziemnych” oddziałów. W jakim kierunku będą ewoluować placówki bankowe? Utrzyma się pewnie tendencja do redukowania ich rozmiarów i obsady kadrowej, niewykluczone też, że zmieni się ich charakter – na wielofunkcyjny.
Więcej czy mniej?
Krajowe banki dysponują obecnie siecią ponad 5,5 tysiąca placówek (nie licząc agencji i oddziałów banków spółdzielczych). Na przeciętną placówkę przypada więc prawie 2,5 tysiąca klientów, czyli mniej więcej tyle, ile we Francji czy Hiszpanii. W Niemczech i Portugalii jest to około 2 tysięcy, a w Austrii zaledwie 1,5 tysiąca. Co ciekawe, w Niemczech wskutek zamykania placówek bankowych – szczególnie przez największe banki – prognozuje się, że wskaźnik ten może spaść nawet do 3 tysięcy. U nas jednak, pomimo przejściowego spadku spowodowanego głównie likwidacją dublujących się oddziałów po fuzjach, placówek bankowych szybko przybywa. Przypomnijmy, że jeszcze pięć lat temu na placówkę bankową przypadało u nas około 5 tysięcy klientów, co uznawano wtedy za skutek zbyt małego „ubankowienia” naszego rynku. Trzeba też pamiętać, że z usług bankowych korzysta obecnie niespełna połowa dorosłych Polaków – co może się zmienić w najbliższych latach.
Nie mniej ważnym parametrem jest jednak także wielkość oddziałów. Tu miarą może być liczba zatrudnionych na jedną placówkę. Nie wyróżniamy się tu specjalnie na tle Europy – przeciętna placówka bankowa w krajach UE zatrudnia 16 osób, w Polsce jest to od 13 (jeśli liczyć oddziały razem z agencjami) do 22 (bez agencji). Dla porównania: w Belgii jest to 10 osób, w Niemczech 17, w Grecji 21, w Szwecji 18. Dodajmy jednak, że średnie te są zawyżone, bo liczy się je dzieląc liczbę wszystkich pracowników banku (łącznie z centralą i jej agendami) przez liczbę placówek. Tendencja w ostatnich latach jest wyraźna – liczba zatrudnionych na jedną placówkę spada lub utrzymuje się na takim samym poziomie.
Główny powód tego trendu to odchodzenie od oddziałów-molochów na rzecz mniejszych, wysoko zinformatyzowanych placówek, zatrudniających kilka osób. Trend ten narodził się w połowie lat 90. i nazwano go z czasem „macdonaldyzacją” usług bankowych. Na naszym rynku prekursorem tej tendencji był ING Bank Śląski, który w 1997 roku rozpoczął tworzenie sieci placówek o handlowej nazwie Stareo. Potem powstały sieci Handlobanku (obecnie Citibank handlowy) i Millennium. Rynkowe powodzenie tych przedsięwzięć sprawiło, że prawie wszystkie banki zaczęły stopniowo przystosowywać swoje sieci do tego standardu, wdrażając jednocześnie scentralizowane systemy informatyczne, co pozwało na przesunięcie pracowników z zaplecza do front-office i zmniejszenie obsady placówek.
Oddział w…kawiarni
Kolejna tendencja w europejskiej bankowości, to zmiany jakościowe w pracy placówek bankowych, w tym dążenie do poszerzenia zakresu produktów oferowanych przez oddział – w ramach koncepcji one-stop shoping. Według tego modelu, klient w jednym miejscu może otrzymać różnorodne produkty i usługi finansowe, po które wcześniej musiał udawać się do kilku placówek. Obok produktów bankowych, chodzi przede wszystkim o ubezpieczenia, produkty inwestycyjne czy usługi maklerskie. Wiąże się to ze zmianą pojmowania roli pracownika takiej placówki – ze sprzedawcy staje się on coraz bardziej doradcą finansowym. Taka personalizacja usług następuje także w Polsce, choć dotyczy na razie przede wszystkim klientów bardziej zasobnych.
Czy jednak placówka bankowa musi ograniczać się tylko do sfery usług finansowych? Niekoniecznie, są już bowiem próby łączenia tej działalności z zupełnie innymi rodzajami usług. Doświadczenia takie czynione są m.in. na rynku niemieckim, gdzie walka o względy klienta detalicznego jest w ostatnich latach coraz ostrzejsza. Przed dwoma laty np. niemiecka spółka banku Skandinaviska Enskilda Banken w porozumieniu z koncernem Tchibo zaczęła otwierać placówki bankowe połączone z… kawiarnią. Inne banki próbowały łączyć siły z księgarniami czy biurami obsługi lokatorów.
U nas na razie banki raczej nie mają podobnych zamiarów, choć za pierwszą jaskółkę można by uznać np. kawiarenki internetowe mBanku. Niewykluczone jednak, że już w tym roku można będzie mówić o poważniejszej tendencji w zakresie takiej „hybrydowej” działalności na naszym rynku. Oto bowiem Poczta Polska zapowiedziała, że okienka w około dwóch tysiącach urzędów pocztowych staną się jednocześnie placówkami Banku Pocztowego. W sumie Poczta ma około 8 tysięcy placówek, a więc więcej niż oddziałów w całym sektorze bankowym. Czyżby miał się powtórzyć się u nas casus Japonii, gdzie już tradycyjnie tamtejsza poczta jest niemal synonimem kasy oszczędnościowej? Tak czy inaczej, nie można wykluczyć, że w przyszłości przynajmniej część krajowych placówek bankowych będzie całkowicie wtopiona w różne formy działalności usługowej czy handlowej.
Przyszłość w jasnych barwach
Póki co, oddział – jako podstawowa jednostka świadczenia usług bankowych – trzyma się mocno i jego pozycja nie jest nawet w najmniejszym stopniu zagrożona przez alternatywne kanały dostępu do tych usług. Z usług bankowych korzysta u nas około 13,5 miliona osób, z czego tylko 2 miliony posługuje się kanałami elektronicznymi. Jednak i w krajach o wysokim stopniu nasycenia rynku e-bankingiem – jak choćby w krajach skandynawskich – rola oddziałów wcale nie maleje.
Fala redukcji sieci placówek bankowych w Europie, która w ostatnich latach najsilniej zaznaczyła się w Niemczech, już wyraźnie opada. To samo obserwujemy w Polsce – w 2002 roku ubyło około 60 placówek bankowych w krajowym sektorze, w ubiegłym roku przybyło kilkanaście. Zamykanie oddziałów w pogoni za obniżką kosztów może zresztą przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Przykładem hiszpański Banco Santander, który w pewnym momencie zauważył, że wraz ze zmniejszaniem się sieci placówek zaczął spadać udział banku w rynku usług finansowych.
Czego zaś można spodziewać się u nas? Najszybciej zapewne będą rosły sieci placówek Eurobanku i Dominet Banku – ten pierwszy chce mieć docelowo sto oddziałów, a drugi nawet około 300. Sieć placówek zacznie budować HSBC Bank Polska. W każdym z tych trzech przypadków dynamika wzrostu sieci może być taka jak swego czasu Lukas Banku, który w ciągu dwóch lat otworzył ponad sto placówek. No i nie można zapominać o możliwym skokowym wzroście na tym rynku, gdy ruszy sieć Banku Pocztowego w 2 tysiącach urzędów pocztowych.
Witold Bieńkowski