Rosną ceny nieruchomości w Polsce
Średnia cena mieszkań podskoczyła od I kwartału 2003 o prawie 500 zł na metrze kw. O ile w kwietniu ub.r. metr kwadratowy mieszkania kosztował jeszcze – według średnich cen podawanych przez GUS – 2071 zł to pod koniec czerwca tego roku trzeba było za niego zapłacić już 2562 zł. – To tylko przygrywka – mówią ludzie z branży budowlnej. Deweloperzy i banki zacierają ręce.
Analitycy rynku twierdzą, że będziemy mieli powtórkę sytuacji z początku tego roku, kiedy Polaków ogarnął mieszkaniowy szał. Nowe lokale sprzedawały się jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty w ziemię. Ceny na rynku wtórnym skoczyły o kilkadziesiąt procent. Każdy chciał zdążyć z kupnem przed 1 maja, czyli wejściem Polski do Unii.
– Ale mieszkania i domy będą nadal drożeć. O 5-10 proc. rocznie – przekonuje Marek Stelmaszak, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. – I tak do końca 2007 r. Potem może być jeszcze gorzej.
Skąd ten wzrost?
Brakuje planów zagospodarowania przestrzennego. Np. Warszawa, gdzie buduje się najwięcej, ma je tylko dla 14 proc. obszaru miasta! Stawia się więc mało nowych mieszkań. Rosną podatki. Rząd podniósł VAT na materiały budowlane. Większość z nich do tej pory była opodatkowana stawką 7 proc. Teraz – już 22 proc. Ceny materiałów poszybowały o 5-15 proc. w górę.
Podobnie jest z gruntami budowlanymi. Do 1 maja były objęte zerową stawką, teraz developerzy muszą za nie płacić 22 proc. I w końcu bomba z opóźnionym zapłonem – od roku 2008 kończy się okres przejściowy, który wynegocjowaliśmy ze Unią. Z 7 na 22 proc. wrośnie VAT na nowe mieszkania. – Najpierw ludzie chcieli zdążyć przed Unią, teraz będą spieszyć się przed VAT-em – ostrzega Paweł Sztejter z Reas Konsulting, potentata na rynku doradztwa budowlanego.
Spiralę cen nakręca też dobrze rozwijająca się gospodarka. Ludzie czują się bezpieczniej, więc chętniej biorą kredyty na własne M, do czego zachęcają ich banki. W drugim kwartale tego roku zrobiło to 40 tys. 730 osób. Aż o 32 proc. więcej niż w takim samym okresie zeszłego roku.
Na to wszystko nakłada się jeszcze gigantyczny wzrost cen nieruchomości na świecie. Europejski Bank Centralny podał, że przez ostatnie 12 miesięcy ceny mieszkań i domów w strefie euro wzrosły o 7,2 proc. – To już czwarty rok z kolei kiedy idą do góry w takim tempie – donosi EBC.
Deweloperzy mają coraz więcej klientów, którzy pytają o mieszkania będące dopiero w planach. – Za chwilę będziemy mieli ogromną dysproporcję między popytem a podażą – mówi Stelamaszak. – Rynek nie będzie nadążał z dostarczaniem nowych mieszkań. Zdaniem branży zatrzymać lawinę może tylko rząd. Jak? Wprowadzając – jak chcą organizację budowlane – ulgową stawkę VAT na tzw. „budownictwo społeczne” lub obniżając podstawą stawkę tego podatku z 22 proc. np. do 15 proc.
Na jedno i drugie na razie się jednak nie zanosi. Stanowczo sprzeciwiają się tym pomysłom rząd i Sejm. – Zagrożenie jest realne – przynaje Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – Ale nie dramatyzowałbym. Nawet jeśli wzrosną ceny, to statystyczny Kowalski będzie mógł po prostu wziąć wyższy kredyt. Pozwoli mu na to rosnąca w miarę upływu czasu zdolność kredytowa.
Piotr Miączyński, Gazeta Wyborcza