Skuteczny lek na spóźnione wypłaty

Gdy dwa lata temu stopa kredytu lombardowego wynosiła 22 proc., oprocentowanie kredytów odnawialnych było zbliżone do 30 proc. Teraz ta stopa wynosi 6,75 proc. a średnie oprocentowanie kredytów dostępnych posiadaczom kont osobistych waha się w granicach 13-18 proc. Jest więc prawie trzykrotnie wyższe od tej stopy. A mimo to kredyty w ROR są zdecydowanie najtańszymi kredytami typu konsumpcyjnego.

Dlaczego tak się dzieje? Banki wciąż muszą utrzymywać wysokie rezerwy obowiązkowe od depozytów ludności, z których finansują kredyty (aktualnie w wysokości 3,5 proc.). Ponadto wciąż mają kłopoty z właściwym zarządzaniem ryzykiem kredytowym, skutkiem czego jest wysoki wskaźnik tzw. złych kredytów, który w przypadku kredytów konsumpcyjnych nierzadko sięga 30 proc.

Wszystko to sprawia, że obecnie przy ustalaniu przez bank ceny pożyczanych pieniędzy decydujące znaczenie ma nie wysokość „centralnych” stóp procentowych, ale koszt ponoszonego ryzyka. W efekcie ci, którzy pożyczają pieniądze i spłacają je w terminie, przez to wysokie oprocentowanie, finansują także niesolidnych dłużników.

Drogie, ale raczej nie potanieją

Nic jednak nie wskazuje na to, że sytuacja odmieni się w bieżącym roku. Mimo tak wysokiego oprocentowania kredytów konsumpcyjnych, banki wcale nie są skłonne do ich preferowania w swoich ofertach. Nadal zdecydowanie bardziej wolą pożyczać pieniądze budżetowi państwa, kupując obligacje i bony skarbowe, a konsumentom – głównie w postaci kredytów hipotecznych i mieszkaniowych. Choć te produkty dają stosunkowo niewysokie zyski odsetkowe, bo niższe nawet o 5-10 proc. niż w przypadku kredytów konsumpcyjnych, to jednak ich udzielanie jest stosunkowo mało ryzykowne.

Tańsze niż inne

Zresztą, by tę rentowność utrzymać na przyzwoitym poziomie, banki drastycznie obniżyły w minionym roku oprocentowanie lokat, z których finansują akcję kredytową. Ma to ten skutek uboczny, że strumień pieniędzy, który mógłby posłużyć akcji kredytowej, płynie coraz słabiej. Drobni inwestorzy bowiem, zniechęceni poziomem oprocentowania bankowych lokat, swoje wolne środki wnoszą do funduszy inwestycyjnych oraz lokują w obligacjach. A skoro podaż pieniądza nie jest zbyt duża, przynajmniej w stosunku do popytu na kredyty konsumpcyjne, banki nie muszą obniżać ich oprocentowania, bo i tak nie brakuje chętnych do ich pożyczania.

Na oprocentowanie kredytów odnawialnych można też spojrzeć z zupełnie innej strony. Jeśli skonfrontować je z oprocentowaniem standardowych kredytów konsumpcyjnych, zwłaszcza gotówkowych, okaże się, że choć są one bardzo drogie, to i tak o wiele tańsze niż typowe kredyty konsumpcyjne, zwłaszcza gotówkowe, które pożyczający przeznaczyć może na dowolnie przez siebie wybrany cel. Oprocentowanie takich kredytów oscyluje bowiem wciąż w granicach 20-30 proc.

Stosunkowo niższe oprocentowanie nie jest zresztą jedyną korzyścią, jaka wiąże się z kredytem odnawialnym. Trzeba tu przede wszystkim wskazać na zdecydowanie większą łatwość jego uzyskania niż w przypadku klasycznych kredytów konsumpcyjnych, uproszczoną procedurę rozpatrywania wniosku o udzielenie pożyczki oraz mniej skomplikowane sposoby zabezpieczeń. Wszystko to sprawia, że ten rodzaj kredytu powinien być traktowany jako podstawowe źródło finansowania domowej płynności. Tym bardziej że w większości przypadków kredyt ten można wykorzystywać dość elastycznie, tylko w niezbędnej w danym momencie wysokości, a jedyną ceną niewykorzystanych ewentualnie pieniędzy jest prowizja za udzielenie kredytu, która w większości banków nie przekracza 1 proc. przyznanego limitu. Oznacza to, że np. w przypadku kredytu w wysokości 10 tys. zł za cenę 100 zł rocznie można mieć zagwarantowany stały i praktycznie natychmiastowy dostęp do 10 tys. zł. Nie jest to wygórowana cena, za taką „polisę bezpieczeństwa” dla niespodziewanych wydatków. Zwłaszcza w sytuacji, gdy np. wielu pracodawców spóźnia się z regulowaniem płatności, a nasi wierzyciele nieustannie żądają regulowania należności w terminie.

Mniej dostępna alternatywa

Oczywiście łatwo wśród produktów finansowych wskazać także te, z którymi wiąże się niższe niż w przypadku kredytów odnawialnych oprocentowanie lub jeszcze prostsze procedury udzielania pożyczek. Od strony kosztowej niewątpliwie najciekawszą alternatywą kredytu odnawialnego jest pożyczka hipoteczna.

Ponieważ kwalifikowana jest ona do kategorii produktów pożyczkowych o najmniejszym dla banku ryzyku, jej oprocentowanie jest tylko o kilka punktów procentowych wyższe niż oprocentowanie kredytów hipotecznych. W efekcie więc taką pożyczkę można uzyskać już za 9-10 proc. rocznie. A jeśli na dodatek pożyczający zdecyduje się na walutę inną niż PLN, może to być jeszcze o 1-1,5 proc. mniej.

Jednak zabezpieczeniem takiej pożyczki musi być hipoteka ustanowiona na nieruchomości. I to rozstrzyga o stosunkowo małej dostępności tego produktu w Polsce, gdyż własnością nieruchomości może wykazać się niewielu potencjalnych kredytobiorców. A ponadto, ze względu na koszt ustanowienia takiego zabezpieczenia, ta forma pożyczania pieniędzy opłacalna jest wówczas, gdy konsument planuje pożyczenie znacznej kwoty, rzędu co najmniej 20 tys. zł. Tymczasem większość kredytów odnawialnych nie przekracza pułapu 10 tys. zł. Tym niemniej dla osób, które chcą w dłuższym okresie kredytować się znaczną kwotą, a mogą ustanowić zabezpieczenie w formie hipoteki, pożyczka hipoteczna może być bardzo dobrym i stosunkowo tanim rozwiązaniem. Zwłaszcza gdy dodatkowo powiąże się ją z tzw. planem finansowym.

Natomiast w kategorii produktów jeszcze łatwiej dostępnych niż kredyt odnawialny można wskazać choćby kredyty udzielane przez telefon, a ostatnio coraz popularniejsze kredyty związane z kartą płatniczą typu debetowego. Nie są to już przy tym kredyty związane ściśle z kartą kredytową, ale produkty, w przypadku których karta jest jedynie narzędziem ułatwiającym szybki dostęp do pożyczanych pieniędzy. Takim nowoczesnym produktem jest np. europożyczka oferowana przez Eurobank. Jednak ceną za tę dogodność jest zdecydowanie wyższe oprocentowanie tych produktów nie tylko od kredytów odnawialnych, ale i klasycznych kredytów konsumpcyjnych.

Zbigniew Biskupski, Gazeta Prawna