Supernadzór: poprawili, a zostało po staremu

Już jutro rząd może przyjąć kontrowersyjną ustawę o supernadzorze finansowym. Po miażdżącej krytyce projekt został poprawiony, ale rząd i tak zignorował większość postulatów ekonomistów, środowisk finansowych i Europejskiego Banku Centralnego.

Planowany przez PiS nowy superurząd – Komisja Nadzoru Finansowego – ma skupić w jednym ręku kontrolę nad wszystkimi bankami, funduszami i firmami ubezpieczeniowymi. Szef urzędu podlegałby bezpośrednio premierowi. Dziś funkcjonowanie instytucji finansowych nadzorują trzy oddzielne i niezależne od rządu komisje (Nadzoru Bankowego, Papierów Wartościowych i Giełd oraz Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych).

Powołanie supernadzoru finansowego stało się dla rządu Kazimierza Marcinkiewicza absolutnym priorytetem po niedawnej awanturze o bankową fuzję Pekao – BPH. Kierowana przez Leszka Balcerowicza Komisja Nadzoru Bankowego nie chciała podporządkować się rządowemu wetu dla fuzji. W odwecie PiS przeforsował w Sejmie (zdaniem wielu konstytucjonalistów – nielegalnie) uchwałę o powołaniu komisji śledczej, która ma zbadać działalność nadzoru od 1989 r.

Pozorna demokratyzacja

Ustawa o Komisji Nadzoru Finansowego miała wejść pod obrady rządu już dwa tygodnie temu, ale do projektu wciąż wprowadzano poprawki. Były konieczne, bo wstępna wersja przygotowana w styczniu przez wiceministra finansów Cezarego Mecha została ostro skrytykowana przez krajowych finansistów, pracodawców, a nawet przez Europejski Bank Centralny. „Gazecie” udało się zdobyć ostateczną wersję ustawy, którą we wtorek ma się zająć Rada Ministrów.

Jakie są zmiany? Pod naporem krytyki zastąpiono samowładnego przewodniczącego Komisji ośmioosobowym ciałem kolegialnym decydującym większością głosów. Połowę miejsc – przewodniczącego i trzech zastępców – ma obsadzać premier. W KNF znajdzie się też miejsce dla dwóch ministrów (z resortów odpowiadających za politykę społeczną i instytucje finansowe), reprezentanta prezydenta oraz przedstawiciela Narodowego Banku Polskiego.

Mimo formalnej „demokratyzacji” rząd będzie miał w KNF absolutną większość – sześć na osiem głosów (dziś w siedmioosobowej Komisji Nadzoru Bankowego ma tylko dwa głosy). Pozostałe zmiany są jeszcze mniej znaczące. Skrócono – z sześciu do pięciu lat – kadencję przewodniczącego Komisji. Nadal ma być powoływany bez konkursu, nieusuwalny, z możliwością nominacji na dowolną liczbę kadencji. Wypadły też krytykowane zapisy o komitecie doradczym szefa KNF.

Rząd nie posłuchał EBC

Nowy projekt nie uwzględnia większości uwag Europejskiego Banku Centralnego. W przesłanej rządowi dwa tygodnie temu analizie EBC nie tylko domagał się wprowadzenia kolegialności KNF. Podkreślał też, że bank centralny powinien mieć duży wpływ na nadzór finansowy, np. w Belgii bank centralny mianuje trzech z siedmiu członków zarządu komisji, zaś w Austrii trzech z ośmiu członków jej rady. W Polsce NBP ma obsadzić tylko jednego z ośmiu członków KNF.

EBC zwracał też uwagę, że w wielu krajach banki centralne mają specjalne uprawnienia, np. w Irlandii tamtejszy Urząd Regulacji Usług Finansowych w sprawach związanych ze stabilnością systemu finansowego może podejmować decyzję wyłącznie w porozumieniu z bankiem centralnym. A na Węgrzech nadzór musi mieć zgodę banku centralnego, przyznając lub anulując licencje bankowe. Tymczasem projekt rządu nie daje NBP żadnych dodatkowych uprawnień.

W Niemczech bank centralny – Bundesbank – ma silną pozycję. Gdy parę lat temu polityczną presję zaczął nań wywierać ówczesny minister finansów Oskar Lafontaine, zostało to źle przyjęte przez opinię publiczną, a prezes banku Hans Tietmeyer ostro protestował.

Europejskiemu Bankowi Centralnemu nie podobał się też w rządowym projekcie ustawy brak jakiejkolwiek kontroli nad działalnością KNF. Sejm w ogóle nie ma prawa oceniać jej pracy. Jest jedynie drobna wzmianka, że Komisja ma przedstawiać premierowi coroczne sprawozdania. Nie wiadomo, czy i w jakiej sytuacji premier może je odrzucić. To groźne w sytuacji, gdy szef Komisji Nadzoru otrzyma gigantyczną władzę (będzie miał m.in. uprawnienia prokuratorskie). Ale rząd nie zmienił w tej części projektu ani jednej literki.

Dwa tygodnie i już supernadzór

Z protokołu rozbieżności dołączonego do ostatecznej wersji projektu wynika, że Narodowy Bank Polski jest przeciwny łączeniu nadzorów, obawiając się, iż konsolidacja odbije się na jakości kontroli. NBP oprotestował już pośpiech, z jakim rząd chce wprowadzić zmiany. Projekt przewiduje, że nowy nadzór zacząłby działać już w 14 dni po uchwaleniu i ogłoszeniu ustawy! Do 1 stycznia 2007 r. funkcjonowałaby na starych zasadach tylko Komisja Nadzoru Bankowego.

Nie udało nam się uzyskać komentarza Europejskiego Banku Centralnego. Jego opinia nie ma już jednak dla rządu żadnego znaczenia. Z protokołu rozbieżności wynika, że choć NBP domaga się konsultacji z EBC ostatecznej wersji projektu, to rząd uważa, że w zupełności wystarczy, iż skonsultował projekt wcześniej.

Tymczasem w piątek we Frankfurcie prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet wydał specjalne oświadczenie, w którym oznajmił, że europejski bank „w pełni wspiera niezależność NBP i bardzo uważnie śledzi rozwój sytuacji w Polsce”.

Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza