Szesnaście miliardów złotych do pilnego odzyskania
Zaczął się czas żniw dla firm windykacyjnych. Żeby sprostać nowym zleceniom, armia windykatorów szybko się powiększa i cywilizuje
W kilkuset firmach zajmujących się odzyskiwaniem długów pracę znalazło już kilka tysięcy osób. Dla największych spółek – a jest ich około dziesięciu – pracuje ponad 2 tys. ludzi. Jeszcze w tym roku zwiększą zatrudnienie o ponad 30 proc. Głównym powodem będą potężne zlecenia na odzyskanie długów od klientów banków. Dostaną je najwięksi gracze na rynku. Jednak niektóre duże firmy mogą nie poradzić sobie z nawałem pracy i dlatego będą prosić o pomoc mniejszych konkurentów. To spowoduje, że także małe oraz średnie firmy będą zatrudniać pracowników.
Banki sprzedają długi
Przyczyną boomu windykacyjnego będzie działalność funduszy sekurytyzacyjnych. Tworzą je towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Za pieniądze inwestorów będą kupować od banków stare kredyty i zlecać odzyskanie wierzytelności firmom windykacyjnym. Tak więc ci, którzy uważali, że udało im się oszukać bank i nie spłacić kredytów zaciągniętych przed laty, są w błędzie. Już niedługo o te pieniądze upomni się firma windykacyjna. Część niespłacanych kredytów sprzedały już ING Bank Śląski i PKO BP. Wezwania do zapłaty mogą spodziewać się także nierzetelni klienci Kredyt Banku, BGŻ, Banku BPH, BRE Banku czy Banku Zachodniego WBK. One też zamierzają sprzedać stare długi.
Współpracą z funduszami sekurytyzacyjnymi zainteresowane są wielkie instytucje finansowe, które kupują długi na całym świecie. To, czy zarobią w Polsce, zależy w dużej mierze od tego, jakie efekty będzie przynosić praca firm windykacyjnych. – W ciągu najbliższych kilku miesięcy przyjmiemy do obsługi portfele wierzytelności o wartości około dwóch miliardów złotych. Dlatego też planujemy zwiększyć zatrudnienie do około 250 osób – mówi „Rz” Jarosław Zachmielewski z firmy Best. Dziś pracuje dla niej 118 osób.
Powstają nowe fundusze
Banki zdecydowały się sprzedawać stare długi funduszom, ponieważ od niedawna prawo pozwala im straty poniesione ze sprzedaży wierzytelności na rzecz funduszu zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów. Przy transakcji z firmą windykacyjną bank nie może liczyć na korzyści podatkowe. Wartość niespłacanych kredytów liczona jest w miliardach złotych. – Do pozyskania w przetargach jest niebagatelna kwota 16 mld zł. Na tyle obliczamy niespłacane długi klientów wobec banków – mówi Krzysztof Matela, prezes EGB Investments Matela. W tym roku – według niego – kwota wierzytelności odkupionych od nich przez fundusze sekurytyzacyjne zbliży się do siedmiu miliardów złotych. Dodaje on, że w rozpoczętych już przetargach banki oferują długi o wartości nominalnej trzech miliardów złotych. Pozwolenie na utworzenie specjalnego funduszu dostało już od Komisji Papierów Wartościowych i Giełd pięć towarzystw funduszy inwestycyjnych. Na zgodę czeka jeszcze TFI Skarbiec. Współpracować z nimi będą takie firmy windykacyjne, jak: Kruk, Presco, Intrum Justitia, Best, Ultimo oraz EGB Investments.
Niespłacane kwoty rosną
To, jak bardzo zlecenia trafiające do funduszy sekurytyzacyjnych będą wpływać na poprawę kondycji firm windykacyjnych, widać po wynikach Presco. W pierwszym kwartale tego roku firma ta przyjęła do windykacji sprawy o wartości 790 mln zł. Dla porównania, w tym samym czasie ubiegłego roku było to 130 mln zł. Tak olbrzymi wzrost był możliwy dzięki zleceniu z funduszu sekurytyzacyjnego. Presco będzieścigać kilkadziesiąt tysięcy klientów PKO BP, którzy nie spłacili zaciągniętych w tym banku kredytów.
Wyniki po pierwszych trzech miesiącach tego roku pokazują, że rynek windykacyjny ciągnie rośnie. Wszystkie pytane przez nas firmy dostały więcej zleceń niż przed rokiem.
Najbardziej rozwijają się średnie firmy, jak na przykład EGB Investment. Nie ma dokładnych danych, ile przedsiębiorstw w Polsce zajmuje się odzyskiwaniem długów. Według szacunków jest ich ponad 400.
Wiele z nich to jednoosobowe firmy. One najszybciej wypadają z rynku. Na ich miejsce przychodzą jednak kolejne osoby, które kusi prowizja za tego typu usługi.
Nie każdy ma kij bejsbolowy
Widać bardzo mocny podział na duże i średnie firmy, za którymi często stoi zagraniczny kapitał, i małe, które ograniczają się do działania na lokalnym rynku. Znaczących spółek jest zaledwie kilkanaście. Nie grożą one dłużnikom ani nie stosują wobec nich przemocy. – Jeśli windykator zachowuje się niegrzecznie, trzeba natychmiast złożyć na niego skargę do centrali firmy – radzi prezes Krzysztof Matela. Skargę można wysłać także do Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych. Według zarządu spółki Cash Flow coraz mniej osób postrzega negatywnie tę branżę. Historie o ubranych na czarno mężczyznach zatrudnionych w firmach windykacyjnych, którzy przychodzą uzbrojeni w kije bejsbolowe odzyskiwać długi, stają się już mitem. Zdarza się, że zniecierpliwiony wierzyciel zatrudnia np. byłego komandosa, żeby ten odzyskał niespłacony dług. Jak twierdzą szefowie firm windykacyjnych, są – i na pewno nie znikną ludzie, którzy nielegalnymi metodami będą starali się ściągać pieniądze dla swoich mocodawców. Na takie działania narażeni są przede wszystkim właściciele małych spółek.
Eliza Więcław, współpraca Mariusz Gzyl, Rzeczpospolita