Ucieczka do Edenu, czyli jak kupić prywatną wyspę
Czy można kupić sobie raj? Wszystko jest na sprzedaż – mówią handlarze ziemią i nieruchomościami.
Turkusowe morze, złota plaża i luksusowa rezydencja ukryta wśród palm na małej wyspie, najlepiej setki mil od stałego lądu, a na brzegu tablica z napisem „Zakaz cumowania! Prywatna wyspa”. Znani aktorzy, muzycy i biznesmeni
z pierwszych stron światowych magazynów coraz częściej próbują chronić szczegóły swojego intymnego życia, wypoczywając na bezludnych wyspach. Swoje miliony inwestują w zakup niewielkich atoli, wysp, a nawet całych archipelagów, których nie brakuje na Pacyfiku, Oceanie Indyjskim, na wodach Atlantyku czy na Morzu Śródziemnym.
Takie oddalone od cywilizacji miejsca są dla nich jedynymi oazami ciszy i spokoju. Im dalej od obiektywów wścibskich paparazzich, bomb terrorystów i zgiełku snobistycznych kurortów, tym lepiej. Specjalistyczne agencje zajmujące
się wyszukiwaniem, sprzedażą oraz wynajmowaniem prywatnych wysp i dzikich archipelagów, nietkniętych ludzką ręką oraz takich, gdzie w infrastrukturę zainwestowano już krocie, przeżywają teraz prawdziwe oblężenie, a ich roczne obroty
sięgają milionów dolarów.
Schronienie w raju
Hollywoodzka para filmowa, czyli Ben Affleck i Jennifer Garner, którzy po raz pierwszy spotkali się kilka lat temu na planie filmu „Pearl Harbor”, a ostatnio zagrali razem w „Daredevil”, kilka miesięcy szukali miejsca, gdzie bez narażania się na plotkarską prasę i wymierzone w siebie obiektywy aparatów, mogliby wziąć ślub i spędzić miodowy miesiąc. Ostatecznie wybór padł na piaszczystą plażę na Karaibach, gdzie tylko dla siebie i grona kilku przyjaciół wynajęli całą wyspę wraz z luksusową rezydencją Parrot Cay.
Zresztą miejsce to upodobały sobie też inne gwiazdy ekranu i sceny. Lubią tu wypoczywać Britney Spears, Justin Timberlake, Paul McCartney, Bruce Willis, Barbara Streisand i Julia Roberts. I trudno się im dziwić, skoro do dyspozycji mają cały atol, luksusowe apartamenty, dyskretną obsługę i na życzenie łączność z całym światem. Morskie mile skutecznie izolują ich od pędzącego świata, ale nie na odwrót. – To taka namiastka przygód, jakich doświadczył Robinson Crusoe. Z tym, że zamiast walki o jedzenie, można się zajadać kawiorem, pić szampana i jeść truskawki – wyznaje anonimowo amerykańskiej prasie pracownik kondominium na jednej z takich wysp.
Prawie dla każdego
„Prywatna wyspa? Ok. Ale jak wygram na loterii” – trzeźwo podchodzi do sprawy wielu z nas. Nic bardziej mylnego! Taki ekskluzywny zakup jest już w zasięgu wielu ludzi. Czasy, kiedy prywatne wyspy były wyznacznikiem statusu bogatych i sławnych, dawno minęły. Dziś mogą sobie pozwolić na to dobrze zarabiający menedżerowie i prywatni przedsiębiorcy. – Jeżeli stać cię na apartament z jedną sypialnią na Manhattanie w Nowym Jorku, to na pewno stać cię na kupno własnej wyspy – twierdzi Farhad Vladi z Hamburga, właściciel największej europejskiej agencji, która zajmuje się wyszukiwaniem i sprzedażą wysp.
Handel takimi terytoriami, jak każdy inny towar, także podlega prawom rynku, a cena jest tu funkcją popytu. Tropikalna wyspa z palmami i białymi piaskowymi plażami jest bardziej poszukiwana, niż podobnej wielkości wyspa na Morzu
Północnym. Położenie jest więc czynnikiem decydującym o cenie. Podczas gdy wyspy na Karaibach czy południowym Pacyfiku kosztują od miliona dolarów w górę, te bardziej na północ, w chłodniejszym klimacie, kosztują dużo mniej.
Dostępność to kolejny składnik ceny. Prywatne wyspy w tropiku są rzadkie i drogie. Kanada, z milionami jezior i tysiącami kilometrów wybrzeża, ma ich więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie. Dlatego bezludną wyspę można tam kupić za jedną trzecią sumy, którą trzeba byłoby zapłacić za podobną wyspę w USA, i dziesięć razy taniej niż na Karaibach.
– Inna kwestia to stopień zagospodarowania takiego miejsca. Jeżeli szukasz dzikiej wyspy w jej naturalnym stanie, zapłacisz dużo mniej niż za wyspę z gotową już infrastrukturą, lub taką, która jest przeznaczona do zagospodarowania, czyli budowy domu, pensjonatu czy basenu – twierdzi handlarz wyspami. Inwestując na tym
rynku, sporo można jednak zarobić. Kiedy król statków Arystoteles Onassis kupował w 1962 roku wyspę Skorpion na Morzu Greckim, zapłacił za nią niewiele ponad 11 tys. dol. Teraz ten morski eden jest wart 1,5 mln dol. Gdzie można zarobić więcej? – To jest możliwe tylko w raju – śmieje się sprzedawca wysp.
10 najdroższych prywatnych wysp według magazynu „Forbes”:
1. James Island, Brytyjska Kolumbia, Kanada – 49,9 mln dol.
2. Isla de Ferradura, Hiszpania – 43,5 mln dol.
3. Isola Santo Stefano, Włochy – 26,3 mln dol.
4. Allen Island,Waszyngton – 25 mln dol.
5. St. James Island, USA, Wyspy Dziewicze – 25 mln dol.
6. Little Ragged Island, Bahamy – 20 mln dol.
7. Thatch Cay, Wyspy Dziewicze – 18,6 mln dol.
8. Royal Island, Eleuthera – 18,2 mln dol.
9. Perot’s Island, Bermudy – 17,5 mln dol.
10. Bonds Cay, Bahamy – 16 mln dol.
Ceny w górę
Paul Allen, współzałożyciel Microsoft Corporation, trzynaście lat temu za grosze kupił wyspę Allen niedaleko wybrzeży stanu Washington. Teraz 292-akrowy raj chce sprzedać za 25 milionów dolarów.
Wszystko ma właściciela
Niczyje terytoria praktycznie nie istnieją. Właściwie każdy centymetr kwadratowy powierzchni na naszej planecie należy do któregoś ze 199 światowych państw. Dla tych, którzy chcieliby założyć własne królestwo, państwo czy bananową republikę, nie pozostało wiele miejsca, oprócz kilku skalistych wysepek na Oceanie Arktycznym, czy koralowych atoli. Ale te przeszkody nie stanęły na drodze kilku bogatym marzycielom. Niektórzy z nich, jak na przykład Gregory Green, wertują mapy w poszukiwaniu nienazwanych terytoriów, próbując uczynić je swoją własnością. Green i podobni jemu zapaleńcy starają się wykorzystać do tego celu zapisy prawa międzynarodowego.
Dariusz Pawełek, Dzień Dobry