W Hiszpanii runęły finansowe piramidy

 

 

Sąd w Madrycie nakazał zajęcie dwóch funduszy inwestycyjnych, w których blisko 350 tysięcy osób mogło stracić bezpowrotnie ponad 3,5 mld euro oszczędności. Ich szefowie są oskarżeni o oszustwa finansowe, pranie brudnych pieniędzy i fałszowanie dokumentów

 

Kiedy we wtorek rano 300 policjantów ruszyło do rewizji siedzib spółek Fórum Filatélico i Afinsa oraz mieszkań ich prezesów i dyrektorów, kilkaset tysięcy Hiszpanów, którzy od lat inwestowali w obu firmach, spało jeszcze spokojnie, nie martwiąc się losem swoich oszczędności. Spokojny był także Francisco Guijarro, jeden z szefów Afinsy, gdy policjanci i agenci skarbowi kończyli przeszukiwanie jego luksusowej willi pod Madrytem. Właśnie mieli wychodzić z pustymi rękoma, gdy zdziwił ich zapach świeżego gipsu w jednym z pomieszczeń domu. Zza dopiero co dobudowanej ścianki kryjącej schowek policjanci wyciągnęli 10 mln euro w banknotach po 500 euro, arkusze fałszywych znaczków oraz obrazy znanych mistrzów, a z garażu wyprowadzili nowe lamborghini i inne superdrogie auta.

 

Kilka godzin później, gdy policja aresztowała dziewięć osób z kierownictwa obu firm, zajęła biura, zablokowała konta oraz ogłosiła, że szefowie są oskarżeni o oszustwa na sumę ok. 3,5 miliarda euro, wybuchła panika. Pod biura Fórum i Afinsy w pięciu miastach kraju ruszyły setki potencjalnych poszkodowanych. Hiszpańskie dzienniki uruchomiły dla nich fora kontaktowe oraz opublikowały poradniki, jak powinni się zachować. Panika jeszcze wzrosła, gdy rzecznik rządu oświadczył, że państwo nie jest w stanie zagwarantować poszkodowanym odzyskanie oszczędności, bo tego przypadku nie obejmuje żaden fundusz gwarancyjny. Jednak szybko po tych zajściach premier José Luis Zapatero poprosił ofiary oszukańczych funduszy o zachowanie spokoju i obiecał, że rząd zadba o ich interesy. Nie powiedział jednak, w jaki sposób i czy odzyskają pieniądze ulokowane w obu firmach.

 

Może to być trudne, bo oba fundusze nie działają jako instytucje finansowe, lecz pośrednicy w nabywaniu takich dóbr, jak kolekcje znaczków, dzieł sztuki i nieruchomości. Nie są więc objęte kontrolą ani banku centralnego, ani komisji nadzorującej rynek papierów wartościowych.

 

Mechanizm kuszenia klientów był prosty. Fundusze działające w Hiszpanii od ponad 25 lat w latach 90. zaczęły oferować nowe możliwości inwestowania i zysk od 6 do 12 proc. rocznie, podczas gdy średni zysk roczny na rynku finansowym nie przekraczał 3 proc. Gwarancją miały być kolekcje drogich znaczków pocztowych, którymi fundusze obracały. Kupowały rzekomo cenne znaczki za granicą, m.in. od swojej amerykańskiej filii Escala Group, płacąc za nie grosze, po czym sprzedawały swoim klientom jako lokatę kapitału niekiedy dziewięć razy drożej. Czasem były to kolekcje fałszywe lub nawet nieistniejące. Wielu klientów nie widziało znaczków na oczy, bo godziło się przechowywać je w sejfach funduszy, gdzie – jak ich zapewniano – ich lokaty są najbezpieczniejsze.

 

Biznes niebywale rozkwitł w ostatnich latach. Punktualne wypłaty oprocentowania pierwszym klientom, którzy zaraz ponownie inwestowali zyski, przyciągały tysiące kolejnych chętnych. Jednak odsetki wypłacane były klientom nie z tytułu sprzedaży rzekomo coraz droższych znaczków, lecz ze środków napływających od następnych klientów. Kula finansowa toczyła się, obrastając pieniędzmi kolejnych zwabionych. Rosła dziura między zainwestowanym aktywami a wartością zobowiązań wobec klientów. Ponieważ oba fundusze wyjęte są spod jakiejkolwiek kontroli, ich rosnący deficyt pozostawał w ukryciu. W 2001 r. deficyt Afinsy wynosił 500 mln euro, w 2002 – 600 mln, a w 2004 – ponad miliard. Niewypłacalność Fórum osiągnęła na koniec 2004 r. blisko 2,4 mld euro.

 

W chwili zajęcia obu funduszy Fórum miało 250 tys. klientów, a Afinsa ponad 140 tys. Szacuje się, że około 350 tys. osób mogło stracić bezpowrotnie prawie 3,5 mld euro.

 

Maciej Stasiński, Gazeta.pl