Wrócą po ciebie za 500 lat
To najgenialniejsza rzecz, jaką wymyślono w dziedzinie finansów przez ostatnie dziesięć lat – tak amerykańska prasa pisze o pomyśle Wayne’a Quigley’a z High Point w Karolinie Północnej. Dokładnie dwa lata temu ten 48-letni skromny informatyk stworzył Fundusz Podróży w Czasie (Time Travel Fund).
– Wpłacisz do funduszu 10 dol. i zostaniesz miliarderem – przekonywał. Ludzie początkowo odwracali się na pięcie, myśląc, że chodzi o kolejną piramidę finansową. Jednak w tej chwili zaufało mu już 100 tys. Amerykanów. Oto jak Quigley przekonał ich, by wpłacali na jego konto pieniądze. – Każde 10 dol., które wy wpłacicie, ja ulokuję na depozycie o stałym oprocentowaniu (5 proc.). Przy rocznej kapitalizacji odsetek, za 500 lat, każde dziesięć dolarów urośnie do sumy blisko czterech miliardów.
Zapytacie, co z tego, jeśli za 500 lat nikogo z nas nie będzie wśród żywych? Naukowcy wierzą, że prędzej czy później – powiedzmy za 500 lub nawet 50 tysięcy lat – stanie się możliwe, by ludzie podróżowali w czasie. Wtedy ludzie z przyszłości, np. wasi potomkowie, będą mogli wrócić do przeszłości, odnaleźć was i zabrać ze sobą. A wtedy? Będziecie mogli skorzystać z majątku, który zgromadził dla was fundusz. Przyjęliśmy, że naukowcy wynajdą sposób na podróże w czasie za 500 lat, ale tak naprawdę im później to nastąpi, tym wy będziecie bogatsi – mówi Quigley.
Suma skapitalizowanych odsetek przy tak długim okresie trwania depozytu faktycznie robi wrażenie, ale dlaczego ludziom z przeszłości miałoby zależeć na ściągnięciu prapraprababki do przyszłości? Quigley tłumaczy: – Bo będzie na tyle bogata, żeby zapłacić im za to. I jeszcze jedna uwaga. Prapraprababka musi dostać się do przyszłości, by złożyć na papierach podpis. Inaczej nie ma mowy o wypłaceniu komukolwiek pieniędzy.