Zasobność portfeli Polaków zależy od siły naszej gospodarki

Prawie 310 mld zł odłożonych oszczędności Polaków – nie licząc akcji spółek giełdowych i pieniędzy ulokowanych w III filarze i w firmach ubezpieczeniowych – to kapitał równy trzem czwartym zysków przedsiębiorstw w ubiegłym roku. Takie pieniądze – gdyby je pomnożyć tylko przez 5 proc. rocznie – dają ponad 15 mld zł czystego zysku.

Jednak żeby zarobić, kapitał trzeba dobrze ulokować. Jeszcze kilka lat temu takiego problemu nie było, gdyż większość oszczędności Polacy trzymali na kontach bankowych. Jednak kapitał stał się bardziej ruchliwy. Trzy lata temu w bankach było prawie 80 proc. oszczędności, rok temu już tylko niespełna 70 proc.

Pieniądze odpływają z kont na lokaty w funduszach inwestycyjnych, na obligacje, do towarzystw ubezpieczeniowych, a także na inwestycje giełdowe. W ubiegłym roku wartość obrotów na warszawskim parkiecie wzrosła o ponad 14 mld zł, do 79,8 mld zł. Wprawdzie była to głównie zasługa hossy, ale to między innymi z jej powodu zwiększył się zapał do inwestowania na giełdzie. To dzięki spodziewanym zyskom na początku tygodnia w kolejkach po akcje PKO BP stanęły dziesiątki tysięcy Polaków.

Przede wszystkim z zasobniejszymi portfelami, a tych jest ciągle niewielu. W ubiegłym roku zaledwie 5,26 proc. z 24 milionów podatników można uznać za osoby dysponujące nadwyżkami finansowymi, gdyż tylko taka ich część płaciła podatek według stawek 30 i 40 proc. Według włoskiej grupy UniCredit, statystyczny Polak ma zaledwie 2,3 tys. euro oszczędności. Wprawdzie w porównaniu z zapasami finansowymi Rumuna (338 euro) czy Bułgara (773 euro) jego oszczędności prezentują się znakomicie, ale już znacznie gorzej wypada na tle Czecha (5,6 tys. euro), nie wspominając o Niemcach, Francuzach czy Włochach ze średnią 41,6 tys. euro.

W najbliższych latach osób zamożnych powinno jednak przybywać, a zatem pieniędzy do inwestowania będzie coraz więcej. Według ekspertów UniCredit, w ciągu trzech lat oszczędności domowe w Europie Środkowo-Wschodniej powinny zwiększyć się o 13 proc.

To jednak dopiero przyszłość. Natomiast już teraz do zagospodarowania jest rosnący potencjał oszczędności przedsiębiorstw. To one znalazły się na celowniku instytucji finansowych, które dwoją się i troją, by przyciągnąć do siebie jak największą rzeszę firm. Jest o co walczyć, gdyż w oszczędnościach narodowych – czyli w odkładanym co roku kapitale – firmy mają największy udział. W okresie transformacji gospodarczej było to około 16 proc., teraz – 20 proc.

O ile gospodarstwa domowe są w stanie odłożyć w ciągu roku niewielki kapitał, o tyle firmom pieniędzy nie brakuje. – Oszczędności przedsiębiorstw mocno wzrosły w ciągu ostatniego półtora roku, gdyż wyraźnie zwiększyły się ich zyski – mówi prof. Stanisław Gomułka z London School of Economics. W rezultacie przedsiębiorstwa więcej oszczędzają niż inwestują. – Duża grupa przedsiębiorstw albo nie widzi możliwości inwestowania, albo oszczędza teraz, by inwestować w przyszłości – mówi S. Gomułka.

Dla gospodarki byłoby lepiej, gdyby firmy mniej odkładały pieniędzy, a więcej wydawały na nowe przedsięwzięcia. Dzięki nim przybywa nowych miejsc pracy, rosną dochody pracowników, a tym samym zwiększa się rzesza klientów w bankach, funduszach inwestycyjnych i biurach maklerskich. Nadwyżki finansowe Polaków mają swój początek w szybko rozwijającej się gospodarce.

Stanisław Koczot, Gazeta Prawna