Bój o lokaty – PKO BP rzuca rękawicę

Największy bank detaliczny mimo obniżki stóp procentowych nie zamierza zmniejszać oprocentowania lokat. To z pewnością zaostrzy konkurencję banków o nasze pieniądze.

Banki zastanawiają się, jak zareagować na ostatnią obniżkę stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. A spadły one do poziomu najniższego w historii, główna wynosi teraz 5 proc.

Szefowie BZ WBK, czwartego największego banku w Polsce, ogłosili wczoraj obniżkę oprocentowania, która dotyczy zarówno kredytów, jak i lokat. Najlepsze depozyty będą teraz dawały tylko 3,75 proc. w skali roku, podczas gdy przed redukcją było to 4,5 proc.

Zarząd PKO BP bodaj najdłużej ze wszystkich wielkich banków zastanawiał się jak zareagować na obniżkę stóp. Dziś – jak dowiadujemy się nieoficjalnie – ogłosi wreszcie obniżkę oprocentowania o 0,5 pkt. proc. – tyle, ile oczekiwali eksperci.

Klientów czeka jednak miła niespodzianka. Niższe odsetki w PKO BP będą dotyczyły tylko kredytów (np. debet na koncie osobistym będzie kosztował teraz 12,5 proc. w skali roku). Oprocentowanie lokat nie zmieni się ani na jotę – tak jak do tej pory będzie wynosiło od 1,7 do 4,6 proc. w skali roku, w zależności od terminu i kwoty, którą przyniesie do banku klient.

Takie zachowanie PKO BP wzbudziło zdziwienie na bankowym rynku, który bacznie śledzi poczynania kolosa. Największy bank detaliczny nigdy nie należał do liderów walki o lokaty. Nie musiał się o nie starać, bo rzesze klientów zdeponowało w jego skarbcach prawie 70 mld zł. To dwa razy więcej, niż np. w Banku Pekao (z żubrem w logo) i ponad trzy razy więcej niż w BPH, trzecim największym banku detalicznym. Co więc się zmieniło?

Bo klienci uciekają

Analitycy już od dawna zapowiadają, że trwający boom kredytowy – banki kwartalnie udzielają klientom indywidualnym kredytów za 5-6 mld zł – zmusi banki do ostrej walki o lokaty. – Teraz banki mają jeszcze pieniądze „pod kredyty”, ale w dłuższej perspektywie nie mogą sobie pozwolić na odpływ depozytów, np. do funduszy inwestycyjnych – tłumaczy DariuszNajwiększy bank detaliczny mimo obniżki stóp procentowych nie zamierza zmniejszać oprocentowania lokat. To z pewnością zaostrzy konkurencję banków o nasze pieniądze.

Banki zastanawiają się, jak zareagować na ostatnią obniżkę stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. A spadły one do poziomu najniższego w historii, główna wynosi teraz 5 proc.

Szefowie BZ WBK, czwartego największego banku w Polsce, ogłosili wczoraj obniżkę oprocentowania, która dotyczy zarówno kredytów, jak i lokat. Najlepsze depozyty będą teraz dawały tylko 3,75 proc. w skali roku, podczas gdy przed redukcją było to 4,5 proc.

Zarząd PKO BP bodaj najdłużej ze wszystkich wielkich banków zastanawiał się jak zareagować na obniżkę stóp. Dziś – jak dowiadujemy się nieoficjalnie – ogłosi wreszcie obniżkę oprocentowania o 0,5 pkt. proc. – tyle, ile oczekiwali eksperci.

Klientów czeka jednak miła niespodzianka. Niższe odsetki w PKO BP będą dotyczyły tylko kredytów (np. debet na koncie osobistym będzie kosztował teraz 12,5 proc. w skali roku). Oprocentowanie lokat nie zmieni się ani na jotę – tak jak do tej pory będzie wynosiło od 1,7 do 4,6 proc. w skali roku, w zależności od terminu i kwoty, którą przyniesie do banku klient.

Takie zachowanie PKO BP wzbudziło zdziwienie na bankowym rynku, który bacznie śledzi poczynania kolosa. Największy bank detaliczny nigdy nie należał do liderów walki o lokaty. Nie musiał się o nie starać, bo rzesze klientów zdeponowało w jego skarbcach prawie 70 mld zł. To dwa razy więcej, niż np. w Banku Pekao (z żubrem w logo) i ponad trzy razy więcej niż w BPH, trzecim największym banku detalicznym. Co więc się zmieniło?

Bo klienci uciekają

Analitycy już od dawna zapowiadają, że trwający boom kredytowy – banki kwartalnie udzielają klientom indywidualnym kredytów za 5-6 mld zł – zmusi banki do ostrej walki o lokaty. – Teraz banki mają jeszcze pieniądze „pod kredyty”, ale w dłuższej perspektywie nie mogą sobie pozwolić na odpływ depozytów, np. do funduszy inwestycyjnych – tłumaczy Dariusz Górski, analityk DB Securities.

Przenoszenie się klientów banków do funduszy widać już gołym okiem. W pierwszym półroczu majątek funduszy wzrósł aż o 7,5 mld zł. – To nie są pieniądze wyciągnięte ze skarpety. Większość z nich po prostu uciekło z banków – mówi Tomasz Rzeski z firmy Xelion, zajmującej się zarządzaniem finansami osobistymi. A ekonomiści już zapowiadają na jesień kolejne obniżki stóp procentowych.

Ale to tylko jedna strona medalu. Przyciśniętym do muru bankom w obliczu spadających stóp procentowych coraz trudniej osiągać zyski z tzw. marży odsetkowej, czyli różnicy między oprocentowaniem lokat i kredytów. – Jedynym sposobem jest zwiększanie liczby klientów i osiąganie mniejszego zarobku na każdym z nich – mówi Andrzej Powierża, analityk BDM PKO BP.

Banki wychodzą więc ze skóry, by przyciągnąć posiadaczy gotówki. – Walka o depozyty jest twarda, jak nigdy dotąd – przyznaje Piotr Utrata, rzecznik ING Śląskiego. Ten bank po ostatniej obniżce stóp przez RPP zdecydował się na obniżenie oprocentowania tylko niektórych depozytów. Najpopularniejsze konto oszczędnościowe OKO nadal daje 4,5 proc. odsetek w skali roku.

Śląski, obok krakowskiego BPH, wydaje grube miliony na kampanie telewizyjne i reklamę swoich lokat w prasie. Ten ostatni też zresztą nie zasypia gruszek w popiele – mimo spadku stóp procentowych wciąż promuje dziesięciodniową lokatę dającą 5 proc. w skali roku, o ile klient jednocześnie założy w banku ROR (poza promocją można wytargować 4,2 proc.).

Jeszcze dalej poszedł Bank Millennium, który jako pierwszy w Polsce, wprowadził w lipcu… aukcje lokat terminowych. W czasie takich aukcji, odbywających się w internecie, klienci mogą zakładać lokaty, licytując się z bankiem o ich oprocentowanie. Jest tylko jedna zasada – żeby brać udział w aukcji, trzeba być klientem bankowości internetowej banku.

Tańsze kredyty – droższe depozyty?

Bój banków o lokaty jest tak zacięty, że te oferują już klientom warunki zbliżone do oprocentowania na rynku międzybankowym. Trzymiesięczna stopa WIBOR obrazująca, po ile banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze, spadła w ciągu dwóch ostatnich miesięcy z 5,5 do 4,7 proc. To niewiele więcej od oprocentowania niektórych lokat.

Mimo wszystko analitycy podkreślają, że różnica pomiędzy oprocentowaniem lokat (średnio za roczną można dostać ok. 3,5 proc.) i kredytów (hipoteczne kosztują 6-8 proc., a gotówkowe ok. 16 proc. rocznie nie licząc prowizji) wciąż należy w Polsce do największych w Europie. Od 2002 r. rozpiętość między depozytami i kredytami spadła tylko o 2 proc., choć w tym samym czasie stopy NBP obniżyły się o połowę.

Optymistyczne wnioski wypływają z analizy przedstawionej kilka tygodni temu przez Dariusza Górskiego, analityka DB Securities. Twierdzi on, że pod wpływem rosnącej konkurencji i spadających stóp procentowych różnica między oprocentowaniem kredytów i depozytów w najbliższych latach będzie w Polsce systematycznie spadała, aż zbliży się do średniej w Unii Europejskiej, gdzie nie przekracza 5-6 proc.

Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza Górski, analityk DB Securities.

Przenoszenie się klientów banków do funduszy widać już gołym okiem. W pierwszym półroczu majątek funduszy wzrósł aż o 7,5 mld zł. – To nie są pieniądze wyciągnięte ze skarpety. Większość z nich po prostu uciekło z banków – mówi Tomasz Rzeski z firmy Xelion, zajmującej się zarządzaniem finansami osobistymi. A ekonomiści już zapowiadają na jesień kolejne obniżki stóp procentowych.

Ale to tylko jedna strona medalu. Przyciśniętym do muru bankom w obliczu spadających stóp procentowych coraz trudniej osiągać zyski z tzw. marży odsetkowej, czyli różnicy między oprocentowaniem lokat i kredytów. – Jedynym sposobem jest zwiększanie liczby klientów i osiąganie mniejszego zarobku na każdym z nich – mówi Andrzej Powierża, analityk BDM PKO BP.

Banki wychodzą więc ze skóry, by przyciągnąć posiadaczy gotówki. – Walka o depozyty jest twarda, jak nigdy dotąd – przyznaje Piotr Utrata, rzecznik ING Śląskiego. Ten bank po ostatniej obniżce stóp przez RPP zdecydował się na obniżenie oprocentowania tylko niektórych depozytów. Najpopularniejsze konto oszczędnościowe OKO nadal daje 4,5 proc. odsetek w skali roku.

Śląski, obok krakowskiego BPH, wydaje grube miliony na kampanie telewizyjne i reklamę swoich lokat w prasie. Ten ostatni też zresztą nie zasypia gruszek w popiele – mimo spadku stóp procentowych wciąż promuje dziesięciodniową lokatę dającą 5 proc. w skali roku, o ile klient jednocześnie założy w banku ROR (poza promocją można wytargować 4,2 proc.).

Jeszcze dalej poszedł Bank Millennium, który jako pierwszy w Polsce, wprowadził w lipcu… aukcje lokat terminowych. W czasie takich aukcji, odbywających się w internecie, klienci mogą zakładać lokaty, licytując się z bankiem o ich oprocentowanie. Jest tylko jedna zasada – żeby brać udział w aukcji, trzeba być klientem bankowości internetowej banku.

Tańsze kredyty – droższe depozyty?

Bój banków o lokaty jest tak zacięty, że te oferują już klientom warunki zbliżone do oprocentowania na rynku międzybankowym. Trzymiesięczna stopa WIBOR obrazująca, po ile banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze, spadła w ciągu dwóch ostatnich miesięcy z 5,5 do 4,7 proc. To niewiele więcej od oprocentowania niektórych lokat.

Mimo wszystko analitycy podkreślają, że różnica pomiędzy oprocentowaniem lokat (średnio za roczną można dostać ok. 3,5 proc.) i kredytów (hipoteczne kosztują 6-8 proc., a gotówkowe ok. 16 proc. rocznie nie licząc prowizji) wciąż należy w Polsce do największych w Europie. Od 2002 r. rozpiętość między depozytami i kredytami spadła tylko o 2 proc., choć w tym samym czasie stopy NBP obniżyły się o połowę.

Optymistyczne wnioski wypływają z analizy przedstawionej kilka tygodni temu przez Dariusza Górskiego, analityka DB Securities. Twierdzi on, że pod wpływem rosnącej konkurencji i spadających stóp procentowych różnica między oprocentowaniem kredytów i depozytów w najbliższych latach będzie w Polsce systematycznie spadała, aż zbliży się do średniej w Unii Europejskiej, gdzie nie przekracza 5-6 proc.

Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza