Co z zyskiem PZU Życie

Rekordowy zysk PZU Życie budzi emocje polityków, dziennikarzy, konkurencji oraz nadzoru, który zarządził nawet kontrolę. Tymczasem spółka zarabia, bo… zmienia umowy – pisze Rzeczpospolita

Znów jak co roku padają zarzuty o papierowe zyski i manipulowanie rezerwami. Przed trzema laty poseł Artur Zawisza alarmował premiera Marka Belkę, że firma obniża swoją wartość, rozwiązując rezerwy. Przed rokiem wiceminister skarbu Paweł Szałamacha zaatakował byłego prezesa Cezarego Stypułkowskiego, że pompuje zysk, rozwiązując rezerwy. W obu przypadkach zarzuty, mimo że brzmiące sensacyjnie, okazały się nieprawdziwe.

Z analizy „Rz” wynika, że – paradoksalnie – największy polski ubezpieczyciel najwięcej zarabia na zmianie lukratywnego portfela polis sprzedawanych w zakładach pracy, tzw. polis grupowych. Dostępne dane finansowe pokazują, że firmie bardziej sprzyjają rynkowe okoliczności niż wypracowanie jakiegoś rewelacyjnego pomysłu na prowadzenie biznesu. Jego brak zaś może spowodować, że już niedługo spółka przestanie wypracowywać rewelacyjne zyski.

W pierwszym półroczu PZU Życie osiągnął prawie 1,5 mld złotych zysku netto, czyli aż o 130 proc. więcej niż przed rokiem. Jednocześnie spółka zebrała mniej składki, o prawie 9 proc. Skąd zatem rekordowy zysk?

– Złożyło się na to wiele czynników, ale trzy z nich można uznać za najważniejsze – tłumaczą wiceprezes ds. finansowych PZU Życie Piotr Kuszewski i główny aktuariusz spółki Piotr Borowski. Wymieniają: zmianę grupowych umów ubezpieczenia z bezterminowych na roczne, obniżenie przez KNF tzw. technicznej stopy oraz dobre wyniki z inwestycji.

Więcej informacji w Rzeczpospolitej