Dlaczego w mniejszych sklepach nie można płacić kartą?

Za gazetę kartą kredytową nie zapłacisz. Jedne sklepy odmawiają po prostu przyjęcia karty. Inne ustanawiają minimalną kwotę, jaką należy wydać, by można było użyć plastikowego pieniądza. To zakazana praktyka, ale ma się w najlepsze.

– Przyjmowanie płatności kartą wiąże się z ogromnymi kosztami – tłumaczy Andrzej Kubiak, sprzedawca w katowickim sklepie obuwniczym. Klient ma wygodę, ale to my musimy za nią zapłacić.

Wynajem najnowocześniejszego przenośnego terminala obsługującego kartę kosztuje około 200 zł miesięcznie, tańszy jest stacjonarny – 150 zł za sztukę. Najtańszy, stacjonarny analogowy można wynająć za około 80 zł miesięcznie. Tyle że terminale tańsze podłączone są do linii telefonicznej, a każde połączenie to wydatek 0,29 zł. Od każdej transakcji właściciel sklepu musi zapłacić bankowi – wydawcy karty prowizję: od 1,4 do około 2 proc. Są też opłaty dla agenta rozliczeniowego – zwykle jest to około 1,5 proc. Płaci się nawet za logo agenta widniejące na wydruku.

Ostateczny koszt związany z przyjmowaniem karty wynosi od 1,8 do nawet 3,5 proc. wartości transakcji, podczas gdy w wielu krajach unijnych – 1 proc. Mimo, że w ciągu ostatnich 2 lat doszło już do trzech obniżek tzw. opłaty interchange, handlowcy wciąż uważają, że są zbyt wysokie.

– Dlatego właściciele niewielkich punktów handlowych i usługowych wolą zrezygnować z części klientów, niż ponosić dodatkowe koszty – mówi Michał Macierzyński z portalu Bankier.pl.

Większe sklepy z płatności kartami nie mogą zrezygnować. Odbijają więc sobie koszty na klientach. Według Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, na skutek tego ceny w hipermarketach rosną o około 0,5 proc, a w sklepach z odzieżą – o 1,4 proc. Według POHiD przeciętnie konsument robiący zakupy w hipermarkecie mógłby zaoszczędzić nawet około 100 zł rocznie, gdyby nie ponosił kosztów opłat interchange wliczonych w cenę towaru.

W niektórych państwach, jak Dania, Holandia, Norwegia, Finlandia czy Luksemburg, gdzie funkcjonują inne niż Visa i MasterCard systemy, opłata interchange nie jest w ogóle pobierana – zauważa Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W Polsce rocznie interchange przynosi bankom ponad 400 mln zł zysku, dlatego z niej nie zrezygnują dobrowolnie. Jej wysokość sprawia, że małe punkty ustanawiają barierę zakupów w wysokości 20 zł, by można było zapłacić kartą, a niektóre hipermarkety – 5 zł.

– Jeżeli użytkownik karty spotka się z taką sytuacją, powinien zawiadomić bank-wystawcę karty. To umożliwia organizacji Visa skontaktowanie się z bankiem-agentem rozliczeniowym reprezentującym sprzedawcę. Efektem może być rozwiązanie umowy ze sprzedawcą – mówi Maciej Gajewski, rzecznik organizacji Visa w Polsce.

Zamiast takich restrykcji, warto pomyśleć o obniżeniu opłaty, o co już zabiegał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale i podobne urzędy w Wielkiej Brytanii, Włoszech i Hiszpanii. Komisja Europejska nakazała stopniowe obniżanie prowizji, zażądała też, by opłata interchange została oparta na rzeczywistych, możliwych do udowodnienia, kosztach, a banki mają obowiązkowo informować sprzedawców o jej wysokości.

– Obniżki mogą być dość radykalne, bo dla kart kredytowych przy płatnościach na obszarze UE mają wynieść docelowo maksymalnie 0,7 proc. wartości transakcji, a dla kart debetowych maksymalnie 28 eurocentów – zapowiada Michał Macierzyński z Bankier.pl.

Beata Sypuła, Dziennik Zachodni