Europejski Bank Centralny ratuje giełdy ryzykując inflację
Inwestorzy giełdowi, a także zadłużeni w euro i frankach odetchnęli z ulgą. Europejski Bank Centralny nie podniósł w czwartek stóp procentowych, choć Europie grozi wzrost inflacji
Główna stopa w strefie euro nadal wynosi 4 proc. A jeszcze przed miesiącem analitycy prawie w ciemno obstawiali podwyżkę o 0,25 pkt proc., bo gospodarka Eurolandu rozwija się szybko, co grozi wzrostem inflacji.
Zmienili zdanie, gdy 16 sierpnia doszło na światowych giełdach do trzęsienia ziemi. Wiele instytucji finansowych, takich jak banki czy fundusze inwestycyjne, z powodu kryzysu na amerykańskim rynku nieruchomości zaczęło tracić wypłacalność. Uratowała je dopiero interwencja amerykańskiego banku centralnego (Fed) i Europejskiego Banku Centralnego, które wspomogły je pożyczkami przekraczającymi 400 mld dol.
Do kryzysu doszło, gdyż setki tysięcy Amerykanów o niskiej wiarygodności kredytowej przestało spłacać kredyty hipoteczne i stopy procentowe w USA w ciągu kilku lat podskoczyły z 1 do 5,25 proc. Hipoteki były zabezpieczeniem dla obligacji kupowanych masowo przez instytucje.
W tej sytuacji pojawiły się głosy ekonomistów nawołujących do cięcia głównej stopy w USA i pozostawienia jej bez zmian w Eurolandzie, Japonii czy Wlk. Brytanii, aby kredytobiorcy mogli złapać oddech dzięki niższym ratom. Fed zdecyduje o stopach dopiero 18 września. Na razie ulżył tylko instytucjom finansowym, obniżając w sierpniu stopę dyskontową, po jakiej pożycza pieniądze innym bankom. Przyczynił się tym do uratowania giełd przed krachem.
Wczoraj bankierzy strefy euro zdecydowali się nie podnosić stóp, bo mogłoby to wywołać kolejną falę niepokoju na rozchwianych rynkach finansowych. Podobnie postąpił Bank Anglii. Choć jeszcze kilka tygodni temu jego szef Mervyn King grzmiał, że „stopy procentowe nie są instrumentem ochrony niemądrych pożyczkobiorców przed konsekwencjami ich decyzji podjętych w przeszłości”.
Bankierzy w Londynie i strefie euro postąpili wczoraj dokładnie tak jak pod koniec sierpnia ich koledzy w Japonii – tam również dane płynące z gospodarki przemawiały za podwyżką stóp, ale pozostały one niezmienione, aby droższy kredyt nie pogłębił chaosu wywołanego załamaniem koniunktury na rynku nieruchomości USA.
Inwestorzy giełdowi przyjęli z ulgą decyzję EBC. Po południu indeksy zaczęły powoli odrabiać straty.
Tańszym kredytem w strefie euro zapewne nie przyjdzie się jednak długo cieszyć. Analitycy przewidują, że do końca roku bank podniesie jeden raz stopy o 0,25 pkt proc.
Jednak w swoim wystąpieniu po posiedzeniu EBC jego szef Jean Claude Trichet powiedział wczoraj, że będzie ściśle monitorował zarówno sytuację na rynku finansowym, jak i inflację. Na razie inflacja wynosi 1,8 proc. i jest zgodna z celem EBC, ale rekordowe ceny ropy naftowej mogą do końca roku dać impuls, który podbije wskaźnik cen do ponad 2 proc.
Trichet dał do zrozumienia, że bank musi zebrać nowe dane z gospodarki, aby ocenić, czy należy zaostrzyć politykę monetarną. W ten sposób inwestorzy nie otrzymali czytelnego sygnału, czy w tym roku dojdzie do spodziewanej podwyżki stóp, co wzmogło popyt na akcje.
Utrzymanie stóp przez EBC jest dobrą wiadomością także dla wielu kredytobiorców w Polsce, którzy wzięli pożyczki hipoteczne w obcych walutach. Na razie raty kredytów w euro nie wzrosną. Cieszyć się mogą też zadłużeni we frankach szwajcarskich, bo bank centralny Szwajcarii w ok. 90 proc. przypadków naśladuje decyzje podjęte w strefie euro, aby chronić wartość franka. Dwie trzecie kredytów hipotecznych Polacy mają w euro i frankach.
Tomasz Prusek, Gazeta Wyborcza