Fundusze w portfelu
Dywersyfikacja to podstawa skutecznego inwestowania oszczędności. Im więcej różnych aktywów w portfelu tym lepsza relacja ryzyka do potencjalnego zysku. Podstawowym elementem każdego długoterminowego portfela powinny być akcje spółek giełdowych. Pytanie: jak w nie skutecznie inwestować?
Inwestując samodzielnie na rynku akcji trudno zbudować dobrze zdywersyfikowany portfel. Załóżmy, że chcemy kupować akcje za 100 zł miesięcznie. Okazuje się, że ceny walorów połowy spółek z indeksu WIG20 są wyższe niż 100 zł. Oznacza to, że w najlepszym wypadku kupimy pojedyncze papiery, a więc poniesiemy zbyt wysokie ryzyko. Te same 100 zł możemy wpłacić do funduszu inwestycyjnego, który ma portfelu przeciętnie 30-40 spółek – starannie wybranych przez zarządzajęcego. W funduszu inwestycyjnym nie zarobimy raczej ponad 500 proc. w ciągu roku (tak jak np. na akcjach zakładów garbarskich Skotan) ale też stracimy blisko 95 proc. tak jak na akcjach spółki budowlanej BICK. Możemy natomiast liczyć na 10-12 proc. rocznie w dłuższej perspektywie.
Okazuje się jednak, że same fundusze mogą osiągać bardzo odmienne wyniki. Od początku roku najlepszy fundusz akcji zarobił 27 proc., a najlepszy stracił blisko 6 proc. Czy ten ostatni jest zły? Niekoniecznie. Z założenia inwestuje w małe i średnie spółki, które w trakcie tegorocznej hossy radziły sobie słabo w porównaniu z giełdowymi tuzami. Jednak już w październiku, w czasie korekty, wspomniany funduszy jako jeden z dwóch akcyjnych nie zanotował straty.
Wniosek? Fundusze różnią się między sobą. Możemy trafić do funduszu, który wybrał strategię mało zyskowną w danym okresie. Może się też przyjść nowy zarządzający i z gwiazdy zmienić fundusz w średniaka czy słabeusza. Dlatego warto inwestować jednocześnie w kilka funduszy, najlepiej kilku różnych TFI. Taka „piętrowa” dywersyfikacja jest jak najbardziej sensowna.
Jak to zrobić? Możliwości jest kilka. Można po prostu wpłacać pieniądze do kilku funduszy jednocześnie. Jeśli skorzystamy z planów sysymatycznego oszczędzania (także w wersji IKE) wówczas w większości przypadków minimalna wpłata spadnie do 50 zł miesięcznie. Dysponując co miesiąc nadwyżką rzędu 200 zł będziemy mogli skorzystać z usług czterech firm zarządzających.
Taka strategia ma jednak wady. Po pierwsze może oznaczać wyższe opłaty dystrybucyjne. Wpłacając wyższą kwotę do jednego funduszu szybciej osiągamy taką wartość rejestru, która pozwala nam płacić niższe prowizje. Taki program oszczędnościowy jest także mało elastyczny. Jeśli zdecydujemy się przerzucić pieniądze z jednego TFI do drugiego wówczas zapłacimy podatek od już wypracowanego zysku oraz opłatę za wejście do nowego funduszu. Problem opłat zniknie jeśli zdecydujemy się skorzystać z supermarketu funduszy, w którym prowizje są zredukowane do zera. Nadal jednak pozostaje kwestia podatku przez konwersji. Przy długoterminowych oszczędzaniu jest to bardzo istotne, by podatek zapłacić możliwe późno, a nie przy każdej zmianie portfela. Chodzi o to, by na nasze przyszłe potrzeby pracowała jak najwyższa kwota.
Ciekawym rozwiązaniem mogą być fundusze funduszy. Na polskim rynku na razie działa ich tylko kilka. Taki fundusz – jak sama nazwa wskazuje – inwestuje pieniądze w aktywa innych funduszy, najczęściej jednej kategorii. Przy czym koszty zarządzania takim złożonym produktem nie kumulują się dzięki mechanizmom ich refundacji między poszczególnymi funduszami. Decydując się na takie rozwiązanie zdajemy się jednak mimo wszystko na jednego zarządzającego, który dokonuje wyboru funduszy. Co ważniejsze nie mamy większego wpływu na skład portfela – nie możemy go swobodnie koształtować.
Kolejna propozycja to inwestycyjne produkty ubezpieczeniowe. Często są one mylone z niesławnymi polisami z funduszem inwestycyjnym. Niesłusznie. Bliżej jest im do supermaketu funduszy inwestycyjnych niż do ubezpieczenia. Ubezpieczeniem rzeczywiście są ale tylko formalnie bowiem ochrona ubezpieczeniowa jaką zapewniają ograniczona jest do minimum i w większości przypadków nic nie kosztuje. Tak naprawdę chodzi o wykorzystanie korzyści podatkowych jakie daje inwestowanie w fundusze inwestycyjne pod „przykryciem” polisy.
W ramach wspomnianych ofert klient może wpłacać określoną składkę (regularną lub jednorazową) do wielu funduszy różnych TFI – najczęściej takich, które mają długą, dobrą historię wyników. W większości przypadków składka regularna (miesięczna) to przynajmniej 200 zł, a jednorazowa 10 tys. zł. Inwestor może bez podatku i bez żadnych opłat przerzucać swoje pieniądze z funduszu do funduszu. I to jest główna zaleta tego rozwiązania. Inne korzyści prawno-podatkowe to zwolnienie z podatku od spadków i darowizn oraz częściowe wyłączenie zgromadzonych oszczędności od egzekucji komorniczej. Portfelem funduszy można zarządzać przez Internet.
W przypadku produktów ubezpieczeniowych od razu pojawia się pytanie o dodatkowe opłaty. Opłaty oczywiście są ale są jawne i przejrzyste. Ubezpieczyciele pobierają dodatkowe opłaty za zarządzanie (rzędu 2 proc. w skali roku), a także opłaty administracyjne na poziomie kilku złotych miesięcznie. Pamiętajmy jednak, że w zamian za to możemy kupować i konwertować jednostki funduszy bez prowizji i bez podatku. Warto podkreślić, że tego typu produkty przeznaczone są dla inwestorów długoterminowych i w ich przypadku najsilniej ujawniają się ich zalety.
Maciej Kossowski