Najpierw koalicja, a później komisja śledcza?
Jeśli do końca tygodnia nie powstanie koalicja rządowa, raczej w tym czasie nie będzie komisji śledczej ds. sektora bankowego
Sejm miał wybrać skład komisji jeszcze przed świętami. Jednak politycy pokłócili się o to, ilu przedstawicieli mają mieć w niej poszczególne partie. W dziesięcioosobowej komisji PiS i PO miały mieć po trzech posłów, pozostałe kluby po jednym. Pod nieobecność wicemarszałków Bronisława Komorowskiego (PO) i Wojciecha Olejniczaka (SLD) Konwent Seniorów zdecydował, że PiS będzie miał w komisji czterech posłów, a PO dwóch. Platforma oprotestowała tę decyzję.
– W sytuacji gdy PiS nie ma większości w Sejmie, powoływanie komisji jest ryzykiem dla Kaczyńskiego – mówi jeden z polityków PO. – Komisja może zacząć badać sprawy niewygodne dla PiS: powiązania polityków tej partii z BOŚ czy SKOK-i.
Przemysław Gosiewski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS, przyznaje, że sprawa komisji śledczej jest elementem rozmów koalicyjnych. – Nie można przesądzić momentu powstania komisji – mówi jedynie. – Ale mam nadzieję, że powstanie ona w czwartek. Jednak Andrzej Lepper uważa, że komisja nie powinna zaczynać prac przed powstaniem koalicji. – Nie ma pewności, że ten Sejm przetrwa – mówi. – Jeśli rozmowy koalicyjne będą się przeciągać w nieskończoność, to może naprawdę rząd się poda do dymisji, i nie ma sensu, żeby komisja w ogóle rozpoczynała swoje prace.
Jeszcze wczoraj wieczorem w porządku obrad nie było punktu dotyczącego głosowania nad składem komisji śledczej.
– Ta komisja nie jest już PiS potrzebna – mówi jeden z naszych rozmówców w PO. – Sprawa negocjacji z UniCredito już zakończona, kadencja prezesa NBP niedługo się kończy.
Renata Grochal, Gazeta.pl