Rynek kart kredytowych rośnie coraz szybciej
Banki chwytają się nowych sposobów na sprzedaż klientom kart kredytowych. Obniżają poziom dochodów, przy jakim są gotowe dać kredyt, dają też możliwość zaprojektowania własnej karty.
Do tej pory niektóre banki dawały klientom możliwość umieszczenia na plastiku zdjęcia. Na propozycje dotyczące wyglądu całej karty jako pierwszy zgadza się MultiBank – detaliczny dział BRE Banku.
Sposobem na przyciągnięcie klienta są również niewielkie wymagania dotyczące np. zarobków. Fortis Bank Polska oferuje od kilku dni karty kredytowe dla osób wykazujących się miesięcznymi dochodami na poziomie 400 zł. Limit wynoszący 1000 zł można uzyskać, wysyłając do banku wniosek i kopię dowodu osobistego. Zaświadczenie o zarobkach jest potrzebne, jeśli klient chciał-by mieć wyższy limit zadłużenia.
Wydawanie kart kredytowych osobom o niewielkich zarobkach świadczy o tym, że banki chcą dotrzeć z tym produktem do coraz szerszego kręgu osób. Jak dotąd, to się udaje. Z opublikowanych wczoraj danych NBP wynika, że w końcu ub.r. na naszym rynku było 4,16 mln kart kredytowych. Stanowiły one już jedną piątą całego rynku kart bankowych. Rok wcześniej udział kart kredytowych w ogólnej liczbie wydanych kart wynosił tylko 12%. W samym IV kw. ub.r. banki sprzedały ponad pół miliona kart kredytowych.
Zadłużenie rośnie, mimo że nowi klienci korzystają z kart kredytowych rzadziej i ostrożniej niż ich posiadacze z 1999 r. (od tego momentu są dostępne statystyki). Wtedy liczba wydanych plastików niewiele przekraczała 100 tys. – dostawali je tylko najlepsi klienci. I w ciągu kwartału udawało im się płacić w ten sposób za zakupy warte 2 tys. zł. Dzisiaj kwartalne wydatki przeciętnego posiadacza karty kredytowej (dokonane z jej pomocą) nie przekraczają tysiąca złotych.
Rośnie natomiast przeciętne zadłużenie w rachunku karty kredytowej. Dwa lata temu przeciętny klient miał zadłużenie na poziomie 620 zł. W końcu ub.r. było to już 980 zł.
Łukasz Wilkowicz, Parkiet