Skok PiS na BOŚ
Czy za pieniądze wojewódzkich funduszy ochrony środowiska politycy PiS kupią Bank Ochrony Środowiska?
O planach renacjonalizacji BOŚ zrobiło się głośno w lutym, gdy okazało się, że rząd chce odkupić od skandynawskiej grupy SEB pakiet 47 proc. akcji banku. Wcześniej to Szwedzi chcieli od państwa wykupić brakujące im do przejęcia kontroli udziały. Tuż po wyborach minister środowiska Jan Szyszko z dumą ogłosił, że państwo nie pozwoli Szwedom na przejęcie BOŚ i samo odkupi ich akcje.
570 mln zł na ten cel miał wyłożyć budżet państwa, a konkretnie drugi akcjonariusz banku – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. NFOŚ, którego roczny budżet wynosi 760 mln zł, musiałby większość pieniędzy wydać na zakup akcji zamiast na wspieranie inwestycji związanych z ochroną środowiska.
Rozmowy w Białowieży
Rząd szybko zrozumiał, że NFOŚ nie stać na taki wydatek. Tym bardziej że na 2006 r. Fundusz zaplanował setki gigantycznych inwestycji, m.in. w oczyszczalnie ścieków i rekultywację poprzemysłowych terenów na Górnym Śląsku czy kosztowne inwestycje w alternatywne źródła energii. O zakupie akcji w programie NFOŚ nie ma słowa.
Pieniądze postanowiono więc wydobyć z 16 wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, które na inwestycje ekologiczne mają ponad 2 mld zł rocznie. Problem w tym, że władze funduszy wojewódzkich wybierane są przez sejmiki wojewódzkie, gdzie PiS ma niewiele do powiedzenia.
Pierwsze naciski na WFOŚ rozpoczęły się w lutym, gdy Jan Szyszko, minister środowiska, który nadzoruje bank, spotkał się z prezesami WFOŚ w Białowieży. Towarzyszył mu Stanisław Kostrzewski, od niedawna wiceprezes BOŚ i skarbnik PiS. Obaj doskonale się znają. W 1997 r., gdy AWS wygrała wybory, Szyszko został ministrem środowiska. Wtedy też po raz pierwszy wciągnął Kostrzewskiego do władz BOŚ.
W Białowieży obaj przekonywali prezesów, że BOŚ powinien być państwowy i warto kupić jego akcje. Prezesi byli po kolei proszeni na rozmowę z Szyszką i Kostrzewskim.
– Pytali nas, ile jesteśmy w stanie wyłożyć, żeby wykupić BOŚ – mówi jeden z prezesów. – Dla mnie to skandal. Wydatki planujemy wcześniej, więc musielibyśmy odmówić samorządom obiecanej już pomocy, np. na wysypiska śmieci czy kanalizację. Poza tym dlaczego pieniądze przeznaczone na ochronę środowiska mamy wydawać na akcje banku?
. – Nie chodzi nam o żadne upartyjnianie banku, to absurdalny argument – zapewnia Przemysław Gosiewski, szef Klubu Parlamentarnego PiS. – Broniliśmy tylko tego, by BOŚ nie został wrogo przejęty i stąd pomysł na wykup akcji. BOŚ to ważny polski bank, który będzie obsługiwał miliardowe środki unijne na ochronę środowiska, i powinien zostać w polskich rękach. A to, że Stanisław Kostrzewski jest jego wiceprezesem, nie ma nic wspólnego z tym, że to działacz PiS. O nominacji zadecydowały wyłącznie jego kwalifikacje – zapewnia poseł.
Większość kupi, kilku się waha
„Gazeta” dotarła do pisma, które po spotkaniu w Białowieży dostali wszyscy prezesi WFOŚ w Polsce. Pismo z NFOŚ już oficjalnie zaprasza prezesów do kupienia od Szwedów akcji BOŚ.
NFOŚ chce, by fundusze kupiły co najmniej 10 proc. akcji. Oznaczałoby to wydatek ponad 120 mln zł z pieniędzy przeznaczonych na inwestycje ekologiczne. Narodowy Fundusz dał prezesom dwa tygodnie na odpowiedź, czy kupią akcje i ile. Kto odpowiedział na ofertę? – To tajemnica, mam zakaz wypowiadania się na ten temat – mówi tylko Krzysztof Walczak z NFOŚ.
Z naszych ustaleń wynika, że 12 prezesów zgodziło się na transakcję, czterech ma wątpliwości. – My wyłożymy 10 mln zł i tyle już zadeklarowaliśmy ministrowi – mówi wiceprezes Brzostowski z Poznania.
Wiesław Siwczak, który miał obiecać 35 mln zł, nie chce na ten temat rozmawiać. – Obowiązuje mnie tajemnica handlowa – ucina.
Świętokrzyski WFOŚ sprawą zajmie się za kilka dni. Tak samo gdański. Władze tego ostatniego mają wątpliwości, czy taka transakcja jest legalna. Zgodnie z ustawą o ochronie środowiska (art. 411a) wojewódzkie fundusze mogą kupować akcje tylko takich spółek, których statutowym przedmiotem działalności jest ochrona środowiska. A statut BOŚ opublikowany na stronie banku nie przewiduje tego. Mowa jest w nim jedynie o „misji banku we wspieraniu przedsięwzięć związanych z ochroną środowiska”. Według statutu BOŚ przedmiotem działalności banku jest „gromadzenie środków pieniężnych, wykonywanie innych usług bankowych, a także świadczenie finansowych usług konsultacyjno-doradczych”.
Ostrożna jest także Łódź. – Mieliśmy już negatywne doświadczenia z zakupem akcji Banku Częstochowa – mówi Przemysław Witkowski, rzecznik łódzkiego WFOŚ. – W związku z tym przyglądamy się tej propozycji bardzo wnikliwie. Do tej pory nie podjęliśmy żadnej decyzji.
Przypomnijmy, że sześć lat temu fundusz kupił 228 tys. akcji Banku Częstochowa. Za każdą zapłacił 33,6 zł, choć kurs giełdowy wynosił 25 zł. Fundusz wydał 7 mln 660 tys. zł, przepłacając o prawie 2 mln. Proces zarządu i rady nadzorczej (głównie politycy SLD i PSL), a także eksposła Andrzeja Pęczaka, który miał być inicjatorem transakcji, toczy się właśnie przed łódzkim sądem.
Marcin Masłowski, Marcin Kwintkiewicz, Gazeta Wyborcza