To był dobry rok dla akcji
2004 rok, podobnie jak poprzedni, był bardzo udany dla inwestujących w akcje. Dzięki giełdowej hossie niezłe wyniki osiągnęły fundusze zaangażowane na GPW. Umacniający się systematycznie złoty spowodował poważne uszczuplenie oszczędności zwolenników walut obcych. Po kilkunastu chudych miesiącach w połowie minionego roku znowu atrakcyjne stały się inwestycje w papiery skarbowe. I właśnie obligacje warto wziąć pod uwagę przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych w 2005 roku.
Cały 2004 rok sprzyjał inwestycjom w akcje. Spośród 180 spółek notowanych na giełdzie w grudniu 2003 roku papiery 140 przyniosły po dwunastu miesiącach zyski. Główny indeks giełdowy, WIG, zyskał niemal 28 proc., a wskaźnik największych spółek, WIG20, ponad 24 proc.
Hitem okazały się walory spółek przemysłu lekkiego. Przez rok kursy akcji Vistuli, Wólczanki i Bytomia wzrosły odpowiednio o 500 proc., 380 proc. i 285 proc. Wśród największych firm na naszym parkiecie wyróżniły się PKN Orlen i Bank BPH.
Nic dziwnego więc, że fundusze inwestujące w akcje dobrze sobie radziły. Można było zarobić zarówno kupując jednostki funduszy agresywnych, jak i zrównoważonych. W przypadku tych pierwszych przeciętny zysk przekroczył 18 proc. w skali roku. Zdecydowanie ponad przeciętną wybiły się fundusze Arki BZ WBK i DWS. W grupie funduszy zrównoważonych średni zysk wyniósł 10,5 proc. Tu również liderem był fundusz Arki BZ WBK.
Znowu obligacje
W końcu ubiegłego roku poprawiła się sytuacja na rynku obligacji skarbowych. Ten, kto zainwestował rok temu w dziesięciolatki o stałym oprocentowaniu, zarobił ponad 10 procent. Detaliczne pięciolatki przyniosły przeciętnie około 7 proc. zysku. Hitem wśród papierów skarbowych były dwudziestolatki; można było na nich zarobić ponad 15 proc.
Z najbardziej dochodowymi obligacjami jest wszakże pewien problem. Ich posiadacze nie chcą się ich pozbywać, a więc płynność tych papierów na giełdzie jest niewielka. Jednak cierpliwemu inwestorowi, zwłaszcza gdy zaproponuje trochę wyższą cenę, uda się je kupić. Biorąc pod uwagę, że cykl podwyżek stóp procentowych dobiegł końca i coraz częściej mówi się o ich obniżce, warto już teraz zapewnić sobie co najmniej sześcioprocentowy zwrot z inwestycji, kupując obligacje o stałym oprocentowaniu.
W ubiegłym roku, w porównaniu z 2003 r., fundusze obligacji przyniosły lepsze zyski. Najlepszy, DWS Konwergencji, pozwolił zarobić 10 proc. Różnice w wynikach między najlepszym a najsłabszym funduszem sięgają jednak aż 9 pkt proc., chociaż wszystkie operują na tym samym rynku. Jak więc widać, wybór funduszu ma ogromne znaczenie dla stanu naszych oszczędności.
Bezsilność zielonych
Klęskę ponieśli w ubiegłym roku zwolennicy walut obcych, i to zarówno ci, którzy bezpośrednio inwestowali w euro czy dolary, jak i ci, którzy kupowali jednostki funduszy lokujących środki w waluty, obligacje zagraniczne czy akcje notowane na giełdach światowych (jednostki większości takich funduszy rozliczane są w złotych). W przypadku inwestycji opartych na dolarze straty sięgają nawet 20 proc. Podobnie jest z funduszami inwestującymi w papiery zagranicznych spółek. Co prawda podstawowe indeksy zachodnich giełd zyskały w 2004 roku około 7 – 8 proc., ale w wyniku przeliczeń kursowych zyski te nie tylko zostały zjedzone, lecz w skrajnych przypadkach zamieniły się w duże straty.
Przy założeniu, że kursy walut wobec złotego nie będą już tak spadać jak w roku ubiegłym, pod koniec 2005 roku zaczniemy czerpać zyski z inwestycji walutowych.
Tylko ostrożnie
Przybywa możliwości inwestycyjnych, ale poruszanie się po rynkach finansowych staje się coraz bardziej skomplikowane. Za każdym razem pojawia się ten sam problem: jak trafnie wybrać rodzaj inwestycji. W ubiegłym roku podjęcie decyzji było ułatwione dzięki dobrej sytuacji na giełdzie, a zwłaszcza dzięki cieszącym się dużym zainteresowaniem ofertom rynku pierwotnego.
Grono inwestorów giełdowych znacznie się powiększyło po prywatyzacji PKO BP. Wszyscy stali się wówczas specjalistami od rynku kapitałowego, chociaż niektórzy dopiero zaczęli zdobywać podstawową wiedzę: jak kupuje się akcje, co zawierają tabele giełdowe. Niestety, z doświadczenia wiemy, że właśnie tacy inwestorzy na ogół zostają z drogo kupionymi akcjami w portfelach.
Kilka ostatnich giełdowych debiutów (Pekaes, Polcolorit, bmp) pokazuje, że nie na wszystkim da się zarobić. W tym roku lista kandydatów na parkiet również jest bardzo długa, obejmuje kilkadziesiąt spółek, w tym kilka dużych oferowanych przez skarb państwa. Inwestować w nie trzeba jednak ostrożnie, po uważnym przestudiowaniu prospektów emisyjnych. W przypadku osłabienia koniunktury nowi emitenci, chcąc pozyskać kapitał na rozwój, będą musieli zaoferować atrakcyjne dla inwestorów ceny akcji w porównaniu ze spółkami już notowanymi.
Na giełdzie, mimo kolejnych rekordów indeksów, sytuacja może się pogorszyć. Sygnały o niższym tempie wzrostu gospodarczego wkrótce znajdą odbicie w rezultatach finansowych firm. Na wyniki eksporterów duży wpływ będzie mieć silny złoty, który w ubiegłym roku zyskał w relacji do głównych walut ponad 15 procent. Wszystko to powoduje, że inwestycje w akcje powinniśmy rozpoczynać ze szczególną ostrożnością.
W tym roku, według analityków, na giełdzie będzie można zarobić około 10 -12 proc., a na obligacjach 7 – 8 proc. Oczywiście akcje są dużo bardziej ryzykowne. Mniej doświadczeni inwestorzy powinni więc skoncentrować się na obligacjach.
A. SZ., Rzeczpospolita