WIG znów w rejonie 50 tys. pkt

Najważniejsze wydarzenia z 12 lutego 2008 r.:

  • Grudniowa produkcja przemysłowa w Indiach zwiększyła się więcej niż oczekiwano, o 7,6%
  • Styczniowa inflacja CPI w Wielkiej Brytanii wyniosła 2,2%, bazowa inflacja CPI spadła do 1,3%
  • Styczniowa sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii wzrosła o 4,1%, w grudniu było to 4%
  • Lutowe indeksy nastrojów ZEW w Niemczech i strefie euro wypadły lepiej od oczekiwań i wyniosły odpowiednio –39,5 pkt oraz –41,4 pkt
  • Grudniowy bilans obrotów bieżących Polski zamknął się deficytem 1944 mln euro, największym w historii

Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych

Przed naszym rynkiem ponownie staje pytanie o możliwość przełamania przez WIG psychologicznej bariery 50 tys. pkt. Indeks znalazł się na jej wysokości półtora tygodnia temu, ale zatrzymała ona trwające od 21 stycznia odbicie. Po słabszym minionym tygodniu, w tym kupujący znów przeważają. Mają tym łatwiejsze zadanie, że podaż nie jest zbyt duża, o czym świadczą niezbyt duże obroty na rynku. Uwagę zwraca też to, że kupujący skupiają się głównie na największych spółkach. Wczoraj ewidentnie wzrostowi pomagali również arbitrażyści wykorzystujący podniesienie się w drugiej połowie dnia bazy na kontraktach terminowych do wysokiego poziomu (kupowali akcje oraz zajmowali krótkie pozycje na futures). Dość powiedzieć, że dzień kontrakty na WIG20 skończyły ok. 50 pkt powyżej wartości indeksu. Tak duży optymizm inwestorów z rynku terminowego nie jest dobrym sygnałem na przyszłość.

Skala wczorajszego ruchu w górę na parkiecie w Warszawie, jak również to, że solidne wzrosty przetoczyły się przez cały świat, wykreowały dość optymistyczny nastrój wokół rynków. Czy jednak rzeczywiście wczoraj na nich doszło do swojego rodzaju przełomu, który pozwalałby mówić o możliwości utrwalenia  zwyżki? Wszak skala wczorajszego ruchu niewiele odbiegała od zmienności naszej giełdy w ostatnim czasie. Pierwsze co budzi pewne wątpliwości to przyczyny wtorkowego szturmu na akcje. Nie pojawiły się żadne nowe okoliczności, które uzasadniałyby tak ochocze kupowanie walorów. Deklarację pomocy ze strony Warrena Buffeta firmom ubezpieczającym emisje obligacji trzeba traktować raczej jedynie jako pretekst, a nie realny powód zwyżki. Podobnie trzeba odczytywać plan pomocy osobom mającym trudności ze spłatą kredytów hipotecznych, by nie stracili swoich domów. Te działania mają skutkować w przyszłości, natomiast w bieżącej sytuacji niewiele zmieniają. Pytanie więc, czy obawy recesyjne znikły już całkowicie, czy są wciąż obecne. Nie stało się nic, co by je rozwiewało, więc trzeba je wciąż brać pod uwagę. W związku z tym reakcja inwestorów była wczoraj przesadzona.

Równocześnie nie udało się pokonać żadnego ważnego oporu indeksom. Trzymamy się wciąż poniżej szczytu z początku tego miesiąca, wypadającego na WIG tuż poniżej 50 tys. pkt. Dziś będzie szansa go jeszcze raz zaatakować, ale rozstrzygnięcie jest sprawą otwartą. Jeszcze słabiej sytuacja ma się w przypadku S&P 500. Tam nawet jeszcze w połowie nie odrobione zostały straty poniesione w minionym tygodniu.

Wśród pozytywnych stron wczorajszego dnia był styczniowy indeks ZEW w Niemczech, który wypadł lepiej niż oczekiwano. Trudno jest jednak ten wskaźnik uznać za dobre wytłumaczenie tak dużego wzrostu na giełdach. Ma on skłonność do znacznych wahań, do tego odbił się z bardzo niskiego poziomu. Nie zaskoczyła negatywnie styczniowa inflacja w Wielkiej Brytanii. Wyniosła 2,2%, spodziewano się 2,3%. Jednak w porównaniu z grudniem nastąpił wzrost inflacji, co pokazuje, że presja na ceny wcale nie odeszła do przeszłości.

Nasza giełda wczorajszym zachowaniem przyjęła swoisty zakład o to, czy rynki na świecie powrócą do zwyżki rozpoczętej w drugiej połowie stycznia. Ryzyko takiego zakładu zwiększyłoby ewentualne wyjście WIG powyżej 50 tys. pkt. W takiej sytuacji każdy niepokojący sygnał ze świata, że są trudności z pokonaniem górki z początku lutego, byłby źle odbierany na naszym parkiecie. Można przypuszczać, że ze względu na podawane dziś dane o sprzedaży detalicznej w styczniu w USA, inwestorzy przyjmą przynajmniej w pierwszej połowie dnia wyczekującą postawę.

Zakończenie sesji w Ameryce potwierdza tezę o ryzyku, jakie wzięli na siebie polscy inwestorzy, licząc na kontynuację wzrostu na świecie. Na razie odnośnie giełdy amerykańskiej obowiązuje diagnoza zakładająca zakończenie z początkiem lutego odbicia po styczniowych spadkach. To zaś oznacza, że najbardziej prawdopodobnym wariantem rozwoju sytuacji pozostaje atak na styczniowy dołek, prawdopodobnie udany. Przypomnijmy, że te oczekiwania opieramy na tym, że S&P 500 wybił się na początku roku w dół z wielomiesięcznej konsolidacji, tworzonej od wiosny 2007 r. Dopóki nie powróci w obszar tej konsolidacji (musiałby przebić się ponad 1407 pkt) są powody do obaw o kontynuację trendu spadkowego, o jakim możemy mówić od początku tego roku wraz z tym, jak 12-miesięczna zmiana S&P 500 stała się ujemna, a na wykresie indeksu pojawiła się sekwencja dwóch coraz niżej położonych dołków, wypełniająca definicję tendencji spadkowej.

Elementem ryzyka dla naszego parkietu mogą okazać się arbitrażyści. Gdyby w wyniku osłabienia nastrojów na świecie baza na kontraktach terminowych na WIG zmniejszyła się znów w okolice zera, zaczęliby zamykać pozycje. To oznaczałoby zwiększoną podaż akcji na rynku. Ciekawe są też sygnały z Japonii, do której także dotarła plaga inflacji. Gdyby i w tym kraju pojawiła się groźba podwyżek stóp procentowych byłoby to duże rozczarowanie dla inwestorów.

Dziś na rynkach
13 II 2008 r.

  • Z ankiety Royal Institution of Chartered Surveyors wynika, że sytuacja na brytyjskim rynku nieruchomości była w styczniu najgorsza od 1992 r., czyli od ostatniej recesji
  • Inflacja PPI w Japonii przyspieszyła w styczniu do 3%, najwyższego poziomu od 1981 r.
  • Styczniowa inflacja PPI w Niemczech
  • Grudniowa produkcja przemysłowa w strefie euro
  • Cotygodniowy raport o liczbie kredytów hipotecznych w USA
  • Styczniowa sprzedaż detaliczna w USA

Katarzyna Siwek
Expander