Interchange fee – ile kosztuje płatność kartą

Kiedy płacimy kartą płatniczą, poza samym procesem autoryzacji, płatność taka wygląda zupełnie tak samo, jak zapłata gotówką. Za możliwość płatności kartą nie musimy dodatkowo dopłacać, tylko czasami zdarza się nam, że mniej uprzejmi sprzedawcy nie chcą przyjąć od nas zapłaty na niewielką kwotę. Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że z całym tym procesem związane są koszty. Tylko kto je ponosi? Czy w ostatecznym rozrachunku płatnikiem jest posiadacz karty? A może bank, który kartę wydał, lub jakiś inny podmiot?

Wszystkie opłaty, które są ponoszone przez posiadacza karty, są umieszczone w tabeli opłat i prowizji banku, który kartę wydał. Z tej racji informacja o nich jest powszechnie dostępna. Także klienci dobrze zdają sobie sprawę z istnienia i wysokości takich opłat. Inaczej jest w przypadku rozliczeń banków ze sprzedawcami. Banki raczej starają się ukrywać te informacje, co powoduje, że wiedza na ten temat wśród posiadaczy kart jest znikoma.

Problem opłat w przypadku transakcji kartami jest bardzo skomplikowany, i jednocześnie bardzo drażliwy. Bo w gruncie rzeczy cały proces autoryzacji jest to łańcuch zależności finansowych, w którym wiele podmiotów nie może się odnaleźć. Sprzedawcy oskarżają centra rozliczeniowe o zbytnią pazerność, te zrzucają winę na banki i organizacje płatnicze, które zaś tłumaczą się ponoszonymi kosztami. Choć w tych stosunkach jest wiele nieporozumień, to jednak cały system dobrze funkcjonuje, a to dlatego, że wbrew pozorom nikomu nie opłaca się rezygnacja z akceptacji kart.

Warto też wskazać na jeszcze jeden aspekt obrotu kartowego, z którego rzadko zdajemy sobie sprawę. Obrót gotówkowy także generuje duże koszty. Po części są one ponoszone przez sprzedawców, ale największą ich część ponosi bank centralny, czyli w Polsce NBP. W gruncie rzeczy ponoszą je więc wszyscy obywatele, choć z tych obciążeń nie zdają sobie sprawy. Koszty obrotu bezgotówkowego ponoszą inne podmioty, powoduje to zmniejszenie kosztów ponoszonych przez NBP.

W dalszej części artykułu postaram się w sposób kompleksowy opisać funkcjonowanie oraz większość problemów związanych z wzajemnymi rozliczeniami pomiędzy uczestnikami łańcucha płatności kartowych.

Jak wygląda płatność kartą

Kiedy przekazujemy kartę sprzedawcy, w celu zapłaty za towary lub usługi, ten, korzystając ze specjalnego terminala (zwanego POS, co jest skrótem od angielskiego Point of Sale), dokonuje autoryzacji naszej transakcji. Sprzedawca wprowadza kartę do czytnika znajdującego się w terminalu i wpisuje kwotę naszego zakupu. Wtedy terminal łączy się z centrum autoryzacyjnym w celu otrzymania zgody na dokonanie transakcji. Jeśli autoryzacja przebiegnie pomyślnie, to sprzedawca poprosi nas o złożenie podpisu na wydrukowanym odcinku, lub o wprowadzenie kodu PIN. Transakcja potwierdzona w sposób prawidłowy podpisem lub kodem dochodzi do skutku i konto posiadacza karty zostaje obciążone kwotą zakupu.

Centrum rozliczeniowe

Tak wygląda transakcja od strony posiadacza karty. Z punktu widzenia podmiotów uczestniczących w całym procesie jest on jednak bardziej skomplikowany. Istotną rolę odgrywa w nim centrum rozliczeniowe (acquirer), które z jednej strony współpracuje z organizacjami płatniczymi i bankami wydającymi karty, a z drugiej strony podpisuje umowy oraz zapewnia infrastrukturę posiadaczom sklepów i innych punktów handlowych. W ten sposób jest to kluczowy element całego procesu autoryzacji.

Pierwsze kartowe centra rozliczeniowe były tworzone przez banki lub ich związki, i przez wiele lat na większości rynków nie istniała konkurencja pomiędzy różnymi podmiotami zapewniającymi tego rodzaju usługi. Dopiero na początku lat 90-tych w niektórych krajach umożliwiono konkurencję na tym polu. Wciąż jednak na wielu rynkach widoczne są skutki wieloletniego quasi-monopolu, które skutkują wysokością pobieranych przez centra opłat.

Jednym z elementów tworzenia Jednolitego Europejskiego Rynku Płatności – SEPA (Single Euro Payment Area) jest stworzenie możliwości świadczenia usług przez centra rozliczeniowe na terytorium całej UE. Ze strony technicznej jest to możliwe ze względu na coraz niższe opłaty za usługi telekomunikacyjne. Jednak nadal istnieją bariery administracyjne, przeciwdziałające ogólnoeuropejskiej konkurencji pomiędzy centrami rozliczeniowymi. Obecnie trwa dyskusja nad nowymi uregulowaniami prawnymi Unii Europejskiej w tej dziedzinie. Jest to jednoczenie dyskusja o przyszłości i perspektywach działających w Europie centrów rozliczeniowych. Niektóre duże podmioty z krajów Europy Zachodniej już przygotowują się do sprostania konkurencji, prowadząc ekspansywną politykę przejęć i fuzji. Wydaje się, że to właśnie konsolidacja będzie przez najbliższych kilka lat najważniejszym procesem kształtującym obraz europejskiego rynku acquirer´ów.

Za co płacimy?

Przejrzyjmy się teraz dokładnie wzajemnym rozliczeniom, dokonywanym pomiędzy podmiotami uczestniczącymi w transakcji kartowej. Sprzedawca korzystający z usług centrum rozliczeniowego płaci za możliwość przyjmowania kart miesięczny abonament oraz prowizję od każdej transakcji. Abonament jest najczęściej także opłatą za dzierżawę terminala, który sprzedawca otrzymuje za darmo. Prowizja pobierana przez centrum rozliczeniowe stanowi odsetek wartości każdej transakcji, i jest uzależniona od typu punktu handlowego oraz generowanych obrotów.

Ta prowizja nosi właśnie nazwę interchange fee, i jest głównym źródłem dochodów acquirer´ów. W Polsce średnia prowizja pobierana przez centra rozliczeniowe wynosi około 2-3 proc. Suma transakcji pomniejszona o prowizję zostaje w ciągu kilku dni przekazana przez centrum na rachunek punktu handlowego i dla niego jest to zakończenie całej transakcji.

Interchange fee jest także poważnym źródłem dochodu dla banku wydającego kartę. Zależnie od kraju od 1 do 1,8 proc. kwoty transakcji jest przekazywane przez centrum rozliczeniowe do organizacji płatniczej i banku wydającego kartę (jest to tzw. Multi-Lateral Interchange Fee). Te pieniądze, jak twierdzą banki, służą pokryciu bankowych kosztów akceptacji kart, kosztów związanych z przestępstwami kartowymi, a także współfinansowaniu wydatków banku związanych z funkcjonowaniem kart, np. części wydatków poniesionych na oferowanie klientom okresu bezprocentowego kredytowania (nazywanego grace period).

Choć kwoty prowizji wydają się niskie, to licząc je od całości obrotów kartowych, uzyskujemy bardzo duże sumy. I tak obliczono, że w Wielkiej Brytanii na jedno gospodarstwo domowe w ciągu roku przypada interchange wynosząca ponad 40 Euro. W Polsce suma prowizji na jednego mieszkańca to około 10 złotych.

Wysokość opłat

W większości krajów, inaczej niż w Polsce, poziom prowizji zależy do tego, czy autoryzacja dotyczy karty debetowej czy kredytowej. Dla kart debetowych poziom prowizji jest niższy, bowiem niższy jest koszt obsługi tych kart przez banki. W niektórych krajach prowizje stosowane dla kart debetowych mogą być zróżnicowane ze względu na to, czy karta jest weryfikowana podpisem, czy też kodem PIN. Średni poziom prowizji na rożnych rynkach kartowych przedstawia tabela.

Jedną z podstawowych zasad stosowanych przez organizacje płatnicze jest konieczność akceptowania przez handlowców wszystkich kart danej organizacji. Na przykład, jeśli sprzedawca chce akceptować karty kredytowe danej organizacji, to musi także akceptować karty debetowe. Tego rodzaju zasada jest stosowana na większości rynków. Organizacje rezygnują z niej tylko wtedy, gdy zostaną do tego zmuszone przez przepisy prawa lub wyroki sądowe.

I tak w USA, pozwy dużych sieci handlowych zmusiły Visa i MasterCard do zniesienia tej zasady. Pozwoliło to amerykańskim sprzedawcom na rezygnację z akceptacji – obarczonych w USA najwyższymi prowizjami – kart debetowych z potwierdzeniem transakcji podpisem. To zaś otworzyło drogę do ponownego rozpoczęcia negocjacji na temat wysokości prowizji stosowanych w odniesieniu do tych kart.

Tego rodzaju rozwiązania zmusiły organizacje płatnicze operujące na amerykańskim rynku do wprowadzenia wizualnego rozróżniania kart kredytowych od debetowych, by sprzedawca mógł łatwo stwierdzić, z jaką kartą ma do czynienia. Drugą podstawową zasadą organizacji płatniczych, która wpływa w poważnym stopniu na rynek, jest zakaz przerzucania kosztów prowizji na klientów.

Co na to Unia?

Unia Europejska już od dłuższego czasu przygląda się opłatom interchange w kontekście ich zgodności z europejskim prawem ochrony konkurencji i konsumentów. W roku 2002 zakończyło się trwające kilka lat postępowanie przeciwko organizacji Visa, i stosowanym przez nią opłatom. Postępowanie potwierdziło zgodność tych opłat z prawem UE, lecz jednocześnie Unia zażądała pewnych zmian w prowadzonej przez Visa polityce. Zmiany te poszły przede wszystkim w kierunku obniżenia opłat interchange.

Komisja Europejska zażądała od Visa, by stopniowo, do końca 2007 roku obniżyła Multi-Lateral Interchange Fee (MIF) do 28 eurocentów dla kart debetowych, i 0,7 proc. wartości transakcji dla kart kredytowych. Dla porównania pobierana obecnie na rynku brytyjskim MIF wynosi 9 centów dla kart debetowych i 1,1 proc. dla kredytowych.

Oczywiście tam, gdzie stosowane są niższe stawki, nie ma mowy o podwyższeniu ich do wysokości zaproponowanej przez Unię. Dodatkowo Unia zażądała, by wysokość prowizji została oparta na rzeczywistych, możliwych do udowodnienia, kosztach ponoszonych przez banki i organizacje płatnicze oraz by banki mogły na żądanie sprzedawców informować ich o wysokości pobieranej MIF, co wcześniej było przez Visa zakazane.

W roku 2007 Unia po raz kolejny ma przyjrzeć się opłatom pobieranym przez Visa, i ewentualnie podjąć kolejne kroki prawne. Na celowniku unijnych urzędników znalazł się także MasterCard, który stosuje praktyki zbliżone do działań Visa.

Australijska reforma

Najdalej w reformowaniu opłat interchange poszła Australia. Od 1 stycznia 2003 roku weszła tam w życie reforma rozliczeń, która opiera się na 2 podstawowych celach: zapewnieniu obiektywnego, przejrzystego i bazującego na kosztach systemu wzajemnych rozliczeń w procesie akceptacji karty płatniczej, oraz zniesieniu dotychczasowego ograniczenia, uniemożliwiającego pobieranie od klientów opłat za możliwość płacenia kartą.

Jeśli reforma ta się powiedzie i zostanie w dłuższym etapie czasu zaakceptowana przez klientów (najbardziej drażliwą kwestią jest konieczność wnoszenia przez klienta dodatkowej opłaty za możliwość płatności kartą), to może stać się ona wzorem dla innych krajów, które także pragną uczynić rynek transakcji kartowych bardziej czytelnym i konkurencyjnym. Efektem wprowadzania reformy stało się obniżenie w Australii prowizji pobieranej za płatność kartą do równowartości 0,55-0,6 proc. jej sumy.

Sytuacja w Polsce

Największym przeciwnikiem organizacji płatniczych na froncie walki z prowizjami są duże sieci handlowe. Starają się one aktywnie lobbować na rzecz niższych opłat, wykorzystując do tego prasę oraz różnego rodzaju grupy nacisku. Niestety, centra rozliczeniowe nie mogą zejść ze swoimi prowizjami poniżej granicy wyznaczanej przez wysokość MIF, którą musza przekazywać bankom wydającym karty. W Polsce MIF wynosi dla kart krajowych od 1,7 do 1,85 proc. kwoty transakcji, natomiast dla kart zagranicznych około 1 proc.

Poniżej tego poziomu, powiększonego o swoje własne koszty, centra zejść nie mogą, choć konkurencja pomiędzy nimi jest coraz bardziej widoczna. Szczególnie od czasu pojawienia się na rynku firmy eService, która postanowiła zdobyć poważny w nim udział, oferując swoje usługi po cenach niższych od konkurencji.

Po wejściu do UE Polska także zostanie objęta obniżką prowizji, do której została zmuszona Visa, i zapewne w podobny spos b zmniejszą się także prowizje pobierane przez MasterCard. Polscy sprzedawcy na pewno zyskają także, gdy zostanie wprowadzona możliwość oferowania usług przez te same centra rozliczeniowe na terytorium całej Unii. Wtedy do gry na naszym rynku wejdą tańsi zagraniczni acquirerzy.

Podsumowanie

Nie można ukrywać, że problem prowizji to jeden z najpoważniejszych obszarów spornych w obrębie funkcjonowania kart płatniczych. Z jednej strony handlowcy narzekają, że z powodu niemożności przerzucenia płaconej prowizji na klienta cierpią osoby, które płacą gotówką. Muszą one płacić wyższe ceny, które zostały skalkulowane tak, by wliczyć w nie koszt prowizji.

Z drugiej strony przedstawiciele Visa w dyskusjach z UE stwierdzili, że bez pobierania opłat, które potem trafiają do banków wydających karty, koszt wydania karty dla klienta zwiększyłby się o około 50 Euro rocznie.

Jest jeszcze trzeci aspekt, o którym wspomniałem wcześniej. Chodzi o oszczędności, które ma bank centralny, a zatem wszyscy obywatele, z rozpowszechnienia się elektronicznych sposobów płatności. Eliminuje to konieczność bardzo kosztownej obsługi banknotów i monet.

Sytuacja jest o tyle interesująca, co warto podkreślić, że spór sprzedawcy – organizacje płatnicze wynika także z diametralnie innych warunków i filozofii funkcjonowania tych podmiotów. Hipermarkety funkcjonują na rynku niezwykle konkurencyjnym, gdzie istnieje duża swoboda prowadzenia działalności. Centra rozliczeniowe i organizacje płatnicze reprezentują zaś wysoce regulowany segment rynku o ograniczonej konkurencji. Każda ze stron konfliktu stara się przykładać własną, nieadekwatną miarę, do problemów swego adwersarza i w taki właśnie sposób rodzi się większość sporów.

Wydaje się, że bez względu na konflikt, wszelkie zmiany uwarunkowań prawnych dotyczących kart będą szły w kierunku zwiększenia roli i bezpieczeństwa posiadacza karty. Nie należy spodziewać się więc żadnych negatywnych skutków konfliktu dla samych konsumentów.

Myślę także, że warto zdawać sobie sprawę, że prawie 2 proc. kwoty wszystkich zakupów dokonywanych kartą trafia do wydawców kart. Stawia to pod znakiem zapytania konieczność pobierania tak wysokich rocznych opłat za użytkowanie kart. Wybierając kolejną kartę powinniśmy brać to pod uwagę.

Karol Żwiruk