Bez paszportu ale z polisą – Raport

Ilekroć znajomym, udającym się w wakacyjną podróż zadaję pytanie (ot tak, z zawodowej ciekawości) w jaką polisę zaopatrzyli się na swe zagraniczne wojaże, zdarza się, że w odpowiedzi widzę ich zmieszane spojrzenia, czasem za całą odpowiedź wystarczyć ma nazwa tego lub innego zakładu ubezpieczeń a w najlepszym razie są w stanie podać sumę ubezpieczenia. I to wszystko.

Mimo znacznego wzrostu świadomości ubezpieczeniowej Polaków na przestrzeni ostatnich lat, wciąż do rzadkości należą osoby, które przed wykupieniem polisy (nie tylko na zagraniczny wyjazd) zadadzą sobie trud zapoznania się z ogólnymi warunkami ubezpieczenia (OWU). Wykupując wycieczkę wymagają od agenta niezliczonej ilości szczegółów odnośnie lokalizacji hotelu, godzin posiłków, odległości od plaży, temperatury wody i powietrza, jednocześnie zadowalając się wzmianką o tym, że „oferta zawiera ubezpieczenie”.

Tymczasem zadbanie o właściwe ubezpieczenie kosztów leczenia (KL) na wyjazd zagraniczny wraz z pakietem pomocy w podróży (assistance) to bardzo ważny, lecz ciągle niedoceniany element przedwakacyjnego planowania. Z doświadczenia wiem, że o jego ważności przekonało się już wielu w myśl zasady „mądry Polak po szkodzie”. Każdemu z nas przecież może zdarzyć się zwichnąć nogę, zachorować nagle lub ulec nieszczęśliwemu wypadkowi (odpukać!). Koszty leczenia, hospitalizacji czy nawet konsultacji lekarskiej, jeśli nie ubezpieczone, mogą okazać się znacznym nadwyrężeniem dla domowego budżetu a nawet spowodować „dziurę budżetową” niełatwą do zasypania nawet przez kilka lat. Nie mówiąc już o tym, że sprawią, że wymarzone wakacje zapamiętamy do końca naszych dni jak największy koszmar.

Co jest w menu?

Klasyczne ubezpieczenie kosztów leczenia (KL) zapewnia przede wszystkim pomoc medyczną w nagłych przypadkach. Począwszy od konsultacji lekarskich przez telefon z polskojęzycznym lekarzem, poprzez konsultacje i badania lekarskie na miejscu włącznie z hospitalizacją, a skończywszy na transporcie medycznym zarówno za granicą jak i transporcie do Polski. Wystarczy jeden telefon pod całodobowy numer Centrum Alarmowego wskazany na polisie aby uzyskać niezbędną pomoc.

Zwyczajowo dodawane do KL ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) gwarantuje wypłatę odszkodowania związanego z nieszczęśliwym wypadkiem, który miał miejsce poza granicami kraju, a na skutek którego ubezpieczony doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu. Stopień uszczerbku na zdrowiu ocenia specjalna komisja, powołana przez ubezpieczyciela.

Pakiet assistance z kolei, też już automatycznie włączany do polisy KL, to szereg udogodnień, których zadaniem jest złagodzić skutki nieprzewidzianych okoliczności w czasie podróży. W jego skład wchodzą takie świadczenia jak na przykład pomoc w razie kradzieży lub zorganizowanie wcześniejszego powrotu do kraju jeśli w miejscu zamieszkania doszło do poważnych zdarzeń losowych (ciężka choroba lub śmierć bliskiej osoby, pożar albo zalanie mieszkania itp.). Ubezpieczonemu gwarantuje się także koszty kontynuacji podróży, koszty wizyty i pobytu bliskiej osoby w razie jego hospitalizacji a wówczas również zorganizowanie i pokrycie kosztów transportu dzieci do miejsca zamieszkania oraz opieki nad nimi.

Można też dodatkowo zawrzeć ubezpieczenie odwołania imprezy przed wyjazdem lub też rezygnacji w trakcie jej trwania. Rzecz jasna, pokrycie kosztów, które ponieśliśmy na nasz wyjazd jest możliwe tylko wskutek poważnych zdarzeń losowych (jak te opisane powyżej w przypadku konieczności powrotu do kraju). W takiej sytuacji z polisy ubezpieczeniowej pokryte zostaną koszty, jakie ponieśliśmy w biurze podróży.

W większości wariantów ubezpieczenia do klasycznego KL dodaje się również ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (OC) na wypadek, gdy wyrządzimy komuś szkodę na plaży, zaprószymy ogień w pokoju hotelowym czy wpadniemy rozpędzonym rowerem na Bogu ducha winnemu spacerowicza. Ubezpieczenie zawiera również pewne ograniczone elementy ochrony prawnej jak na przykład zapewnienie pomocy adwokata i opłacenie jego honorarium w sytuacji, gdy popadniemy w konflikt z lokalnym prawem oraz wpłatę kaucji na zwolnienie z aresztu, kiedy zatrzymają nas organa ścigania i konieczne jest jej opłacenie.

Zakres usług assistance obejmuje też zwyczajowo oferowane ubezpieczenie bagażu, które zaczyna działać w momencie jego zagubienia lub opóźnienia. Ubezpieczone to jest bardziej symboliczne i zwykle nie przekracza kilkuset złotych, nie ma więc co marzyć na odzyskanie pełnej wartości przewożonych a utraconych wartościowych przedmiotów takich jak aparat fotograficzny, kamera czy biżuteria. Chodzi raczej o to, żeby ubezpieczony w przypadku braku bagażu miał zapewnioną możliwość kupienia niezbędnych artykułów pierwszej potrzeby (takich jak przybory toaletowe czy odzież).

Polisa szyta na miarę

Wybierając polisę na zagraniczny wyjazd musimy zadbać o to, żeby faktycznie odpowiadała naszym potrzebom. To oczywiste – podobnie jak przy kupnie auta długo oglądamy i grymasimy, planujemy bowiem poruszać się nim każdego dnia przez co najmniej kilka kolejnych lat. Wybór musi być więc optymalny. Podobnych zwyczajów powinniśmy nabrać wykupując polisę ubezpieczeniową, w tym polisę na zagraniczny wyjazd. Wśród wielu rzeczy na które należy zwrócić szczególną uwagę, jest kilka, o których szczególnie powinniśmy pamiętać:

Dobrze dobrana suma ubezpieczenia (odpowiednia do kraju, do którego się wybieramy)

Koszt pobytu na oddziale intensywnej terapii w Niemczech – nawet kilka tysięcy euro dziennie, krótka hospitalizacja w Stanach Zjednoczonych – kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Zwykle suma ubezpieczenia jest już wstępnie dopasowana do strefy geograficznej. Jednak w jej ramach również mamy możliwości wyboru różnych wariantów; z pewnością nie warto wykupywać najtańszych wariantów – zbyt często okazują się niewystarczające. Istotne jest też uzyskanie informacji, czy do sumy ubezpieczenia zaliczane są koszty ewentualnego transportu do kraju czy też transport ów odbywa się poza sumą ubezpieczenia. Może się okazać bowiem, że polisy wystarczy na pokrycie kosztów leczenia, ale nie na transport do kraju (zwłaszcza jeśli transport ów odbywa się samolotem sanitarnym z fachową asystą medyczną, co może kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych). W przypadku imprezy grupowej, w której jest już „zaszyte” ubezpieczenie, można pomyśleć o doubezpieczeniu się na własną rękę, jeśli uznamy, że zakres ochrony jest zbyt skąpy.

Wyłączenia odpowiedzialności

To od tego tak naprawdę powinna zaczynać się lektura ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU) bo to tam właśnie zawarto informacje za co ubezpieczyciel nie zapłaci, mimo zawartej umowy ubezpieczenia. Uważać trzeba przede wszystkim na zapis o chorobach przewlekłych, czyli tych, na które leczyliśmy się ostatnio w kraju a które mogą ujawnić się właśnie podczas wakacyjnego wypoczynku.

Jeśli wydaje się nam, że zakład ubezpieczeń nigdy do tego „nie dojdzie” możemy się szczerze zdziwić: po pierwsze armia lekarzy-specjalistów na usługach ubezpieczyciela od razu stwierdzi, czy zachorowanie mogło być następstwem wcześniejszego leczenia czy też pojawiło się po raz pierwszy, po drugie – informacje o wcześniejszych zachorowaniach warto we własnym interesie podać lekarzowi który ma nas leczyć za granicą, a ten skrupulatnie umieści je przecież w dokumentacji lekarskiej, do której pełen dostęp będzie mieć zakład ubezpieczeń.

Lepiej więc od razu wykupić polisę z rozszerzeniem na tzw. „przeszłość chorobową”. Jest ona wprawdzie sporo droższa (bo i ryzyko dla zakładu ubezpieczeń jest wyższe) i nie wszystkie towarzystwa mają ją w swojej ofercie, jednak zapewnia spokój wtedy, kiedy przyjdzie nam z niej skorzystać.

Inne popularne wyłączenie dotyczy zdarzenie, które ma miejsce w stanie nietrzeźwości. Ale czy pinacolada lub zaledwie jedno piwko wypite na plaży skutecznie dyskwalifikują z możliwości skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej? I najważniejsze: czy musi istnieć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy stanem poszkodowanego a danym zdarzeniem? W zależności od towarzystwa obraz ten prezentuje się inaczej. Nie do przecenienia jest więc rola agenta, u którego polisę kupujemy. To jemu trzeba zadawać wszelkie kłopotliwe pytania i wymagać precyzyjnych odpowiedzi.

Niestety, poziom wiedzy merytorycznej reprezentowany przez rzesze agentów pozostawia tak wiele do życzenia, że klienci tak naprawdę kupują kota w worku a zawartość owego worka testowana jest dopiero wówczas, kiedy niedoinformowany klient ma nóż na gardle. Sądzę jednak, że w świetle dyrektyw unijnych i zakresu praw ochrony konsumenta (więc również ubezpieczonego) stan ten powoli zacznie się zmieniać. Obawiam się jednocześnie, że upłynie jeszcze sporo wody w Wiśle zanim dobrze poinformowany i wyszkolony agent będzie umiał bez problemu odpowiedzieć na wszystkie pytania klienta. Przyspieszyć ów proces może głośny precedens polegający na wytoczeniu procesu przez klienta o nieudzielenie należytych informacji przed imprezą lub udzielenie informacji niewłaściwych. A takie przypadki w UE nie należą już do rzadkości…

Czy w ogóle warto sie ubezpieczać?

Na organizatorach imprez wyjazdowych spoczywa ustawowy obowiązek zapewnienia ubezpieczenia uczestnikom imprezy (w myśl „Ustawy o usługach turystycznych”). W przypadku wyjazdów indywidualnych tzw. na własną rękę, ubezpieczenie takie jest i zawsze było całkowicie dobrowolne. Co więcej, od 1 maja 2004 roku po zjednoczonej Europie mamy prawo podróżować nie tylko bez paszportów (na dowód osobisty) ale i bez polisy turystycznej.

Czy aby na pewno?

Media hałaśliwie przekrzykiwały się ostatnio o możliwości bezpłatnego leczenia w Unii Europejskiej i złowróżbnie wieściły koniec ubezpieczeń komercyjnych. Bo skoro w Polsce uprawnieni jesteśmy do korzystania ze świadczeń medycznych na podstawie naszego ubezpieczenia społecznego to Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) gwarantuje nam prawo do bezpłatnej opieki medycznej w każdym z krajów zjednoczonej Europy.
Niby tak. Bo faktycznie oznacza to możliwość korzystania z pomocy medycznej w krajach Unii Europejskiej i w Europejskim Obszarze Gospodarczym (EEA – European Economic Area) na tych samych prawach, z których korzystają obywatele tych krajów. Jednak niewiele mówi się o tym, że zakres tej pomocy jest bardzo okrojony w stosunku do zakresu jaki oferują towarzystwa ubezpieczeń w ramach swoich polis turystycznych. Takie nierzetelne informowanie może mieć dla wyjeżdżających tragiczne skutki.

Najpoważniejszym mankamentem ubezpieczenia NFZ-owskiego jest niewątpliwie brak całej otoczki assistance związanej z pomocą w podróży. Nie można więc liczyć na żadne udogodnienia, z których skorzystalibyśmy w ramach polisy komercyjnej jak odwiedziny rodziny lub bliskich na czas hospitalizacji czy też pożyczka środków w razie kradzieży lub zagubienia portfela z pieniędzmi i kartami płatniczymi. Dość wspomnieć zasadniczą lukę – tj. brak możliwości pokrycia i zorganizowania transportu do kraju, co dla zwykłego podróżnego jest wysiłkiem zarówno finansowym jak i logistyczno-koordynacyjnym.

Ubezpieczenie NFZ jako ubezpieczenie państwowe „działa” jedynie w państwowych placówkach medycznych (w krajach, gdzie ów podział jest stosowany). Tak się jednak składa, że większość wakacyjnych kurortów „obstawiona” jest przez prywatne kliniki i gabinety lekarskie, gdzie – o ile nie mamy grubego portfela – bez polisy lepiej się nie pokazywać. Warto wiedzieć również, że będziemy leczeni według zasad obowiązujących w kraju Unii w którym udzielana jest pomoc, a nie według zasad polskich a każe państwo członkowskie Unii ustala własny katalog świadczeń zdrowotnych. Może więc okazać się, że korzystając z ubezpieczenia zdrowotnego w NFZ w niektórych krajach część opłat będziemy musieli pokryć sami (tak jak jest to np. we Francji); ubezpieczenie komercyjne z reguły gwarantuje pokrycie kosztów bez żadnego udziału własnego.

Warto więc do plecaka włożyć zarówno polisę ubezpieczeniową jak i potwierdzenie z lokalnego oddziału NFZ-u o ubezpieczeniu „państwowym” (potwierdzenie to wydaje się na formularzu E-111), tak jak robi to wielu Europejczyków już dziś. Mimo przewrotnego tytułu, zalecałbym aby w plecaku znalazło się jednak miejsce także na paszport, mimo iż oficjalnie nie będzie on już nam potrzebny (oczywiście w podróżach po krajach Unii). Dam sobie bowiem głowę uciąć, że na wielu przejściach granicznych służby graniczne będą miały olbrzymie problemy z rozpoznaniem wzorów wszystkich dokumentów tożsamości obowiązujących w 25 państwach Unii. A paszport to jednak paszport…

Same kontrole graniczne całkowicie znikną prawdopodobnie dopiero w 2007 roku, kiedy Polska zostanie przyjęta do porozumienia z Schengen (o zniesieniu kontroli). Wówczas podróżowanie stanie się jeszcze łatwiejsze.