Sierpniowy dołek znów zagrożony
Najważniejsze wydarzenia z 4 stycznia 2008 r.:
- Grudniowa inflacja CPI w Szwajcarii wyniosła 2% i była wyższa od oczekiwanych 1,8%
- W IV kwartale 2007 r. w Wielkiej Brytanii płace rosły w największym tempie od 13 lat, co obrazuje utrzymującą się presję inflacyjną
- Grudniowy raport z rynku pracy w USA rozczarował – przybyło jedynie 18 tys. miejsc pracy, najmniej od 2003 r., stopa bezrobocia zwiększyła się do 5%, najwyższego poziomu od 2 lat
- Grudniowy indeks aktywności sektora usług w USA wyniósł 53,9 pkt – wypadł nieco lepiej od prognoz, ale względem listopada odnotował spadek
- Grudniowe indeksy PMI, obrazujące aktywność sektora usług, w strefie euro i Niemczech wypadły gorzej od oczekiwań i wyniosły odpowiednio 53,1 pkt oraz 51,2 pkt. To poziomy niższe niż w listopadzie. W Wielkiej Brytanii było pod tym względem lepiej od prognoz i lepiej niż w listopadzie
- Listopadowa podaż pieniądza w Wielkiej Brytanii wzrosła o 11,7%
Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych
Nasze obawy wyrażane w trakcie pierwszych sesji tego roku o słabość naszej giełdy i rynków zagranicznych znajdują potwierdzenie w przebiegu wydarzeń. Symptomatyczne jest to, że będąc bardzo ostrożnie nastawionym do możliwości zwyżek, i zamiast nich spodziewaliśmy się ponownego testu sierpniowego dołka przez nasz WIG i przez główne zagraniczne indeksy, jak amerykański S&P 500, czy europejski DJ Stoxx 600, szybkość pogarszania się nastrojów nawet nas trochę zaskakuje. Sądziliśmy, że rynki zdołają trochę dłużej bronić się przed przeceną. To tym gorzej świadczy o ich kondycji.
W piątek wskazywaliśmy na zagrożenia płynące z pogarszania się sytuacji na amerykańskim rynku pracy. Zaniepokoiła nas szybko rosnąca liczba osób pobierających zasiłki. W czwartek giełdy jeszcze zbyt mocno nie zareagowały na tę wiadomość. Postanowiły poczekać co przyniesie piątkowy całościowy raport z rynku pracy za grudzień. Okazało się, że rozczarował kompletnie – podskoczyła stopa bezrobocia, a liczba nowych miejsca pracy była znacznie skromniejsza od spodziewanej. Spowodowało to obawy, że amerykańska gospodarka jest już na krawędzi recesji. Gorsza sytuacja na rynku pracy to nowe dalsza presja na rynek nieruchomości w Ameryce oraz na wydatki konsumentów. To wszystko wywołało lawinę podaży, która zepchnęła S&P 500 w pobliże sierpniowego dołka. Wielokrotnie powtarzaliśmy, że to kluczowa w dłuższym czasie bariera, której przełamanie zapowiadałoby rozpoczęcie korekty blisko pięcioletniej hossy. Byki mają więc o co walczyć, ale w rękach nie mają zbyt wielu argumentów. Najbliższe dni będą stały pod znakiem testowania tego wsparcia, a tłem dla tych wydarzeń będzie rozpoczynający się sezon publikacji wyników za IV kwartał przez amerykańskie spółki.
O wszystkich zjawiskach obecnie dziejących się na rynkach giełdowych pisaliśmy już wcześniej i teraz możemy mieć satysfakcję, że nie uprawialiśmy czarnowidztwa, ale realnie ocenialiśmy sytuację. Wydaje się nam, że najbardziej wymowna jest sekwencja zdarzeń na naszym parkiecie dotycząca tego, jak giełda broniła się przed przełamaniem przez WIG sierpniowego dołka. Warto ją teraz jeszcze raz przypomnieć, gdyż tak naprawdę w najlepszy sposób opisuje rozwój wydarzeń i pozwala na nakreślenie bardzo klarownej perspektywy. Przez ostatnie dwa miesiące WIG dwa razy odbijał się od minimum z połowy sierpnia – w połowie listopada i połowie grudnia – za każdym razem słabiej. Skoro rynek nie ma siły oddalić się od tak silnej bariery to naturalną konsekwencją musi być jej przebicie.
Uzupełnieniem tej diagnozy jest stopniowo zmieniające się przekonanie inwestorów co do wpływu amerykańskiego spowolnienia gospodarczego na globalną gospodarkę. W drugiej połowie minionego roku przeważała opinia, że nie będzie zbyt mocno oddziaływać na nią. Teraz okazuje się, że takie myślenie było błędne. Oznaki odchodzenia od takiego przekonania można było obserwować już w ostatnich tygodniach minionego roku, kiedy słabością wykazywały się rynki azjatyckie. To one miały być najbardziej odporne na zawirowania w światowej gospodarce. Teraz można się obawiać, że będą najbardziej narażone na przecenę. Wymowny jest przykład japońskiej giełdy, która spadła w piątek do najniższego poziomu od jesieni 2006 r. Ze względu na znaczenie azjatyckich rynków i fakt, że większość z nich zaliczana jest do emerging markets, ich zachowanie będzie oddziaływać na postrzeganie całej sfery inwestycji w bardziej ryzykownych krajach, w tym w Polsce.
Jeszcze jedną zmianą w nastawieniu inwestorów jest to, że ewidentnie górę zaczęły brać obawy o przyszłość. Zastąpiły one przeważającą przez drugą połowę minionego roku nadzieje na to, że dzięki tańszemu pieniądzowi uda się uchronić globalną gospodarkę przed negatywnym wpływem załamania się rynku nieruchomości w Ameryce. Potwierdzeniem tych obaw było to, że w piątek nieco lepszy od prognozowanego indeks ISM dla sektora usług w USA przeszedł bez echa. Liczyło się to, że gorsza sytuacja na rynku pracy może jeszcze bardziej pogrążyć rynek nieruchomości i w konsekwencji doprowadzić do ograniczenia konsumpcji. Pojawienie się tych obaw oznaczać będzie brak „wyrozumiałości” inwestorów dla gorszych danych makroekonomicznych, czy niepokojących wieści ze spółek, a jednocześnie ignorowanie pozytywnych wiadomości, ale dotyczących bieżącej sytuacji.
Dziś na rynkach
7 I 2008 r.
- Kolejną zniżkę odnotowały parkiety azjatyckie, co tworzy niekorzystny klimat na rynkach europejskich
- Cena ropy utrzymuje się na bliskim ostatniemu rekordowi poziomie
- Listopadowa inflacja PPI w strefie euro
- Grudniowe wskaźniki nastrojów konsumentów, w sektorze przemysłowym oraz usługowym w strefie euro
Katarzyna Siwek
Expander