Boom na rynku mieszkaniowym
Coraz więcej Polaków stać na własne mieszkanie… za kredyt. Ale czy chcą ryzykować? Tak! Bankowcy, deweloperzy i pośrednicy w obrocie nieruchomościami zacierają ręce, bo i nowe, i używane mieszkania idą jak świeże bułeczki
W Warszawie deweloperzy znów zaczęli dyktować warunki klientom. – Dano mi trzy dni na podjęcie decyzji – żali się czytelnik, któremu zamarzyło się nowe mieszkanie w stolicy.
– Zdarza nam się sprzedać lokal w ciągu trzech godzin – chwali się pracownik jednej z krakowskich agencji pośrednictwa w handlu nieruchomościami.
Podobne opinie słyszymy we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku i Olsztynie. Ale to żadna niespodzianka, bo w dużych miastach zwykle jest praca, a i dochody mieszkańców są wyższe.
Nowością jest to, że o ożywieniu na rynku mieszkaniowym mówią też pośrednicy znający realia mniejszych miast. Krzysztof Sroka opowiada, że w Tarnowie koniunkturę napędzają ostro konkurujące ze sobą banki, głównie PKO BP i Bank BPH. Banki ograniczają swoje marże, a w efekcie oprocentowanie kredytów, stosują łatwiejsze procedury i honorują dochody z innych źródeł niż umowa o pracę.
– Dziś przeciętny Kowalski może sobie kupić skromne mieszkanie – przyznaje Jacek Łaszek, wykładowca w Szkole Głównej Handlowej i doradca prezesa NBP.
I Kowalscy kupują. Jak podaje Związek Banków Polskich, w pierwszym kwartale 2005 r. banki udzieliły około 35 tys. kredytów mieszkaniowych, o 16 proc. więcej niż w I kw. 2004 r. O 41 proc. – z niespełna 2,7 mld do 3,8 mld zł – wzrosła wartość udzielonych kredytów, co oznacza też, że pożyczamy coraz większe kwoty (średnia wzrosła z 89,5 tys. do 108,6 tys. zł).
Np. Bank Millennium podaje, że przed rokiem podpisał w tym czasie umowy kredytowe o łącznej wartości 67 mln zł, a w tym roku – 438 mln zł.
Wiele wskazuje na to, że w następnych miesiącach wyniki banków będą jeszcze lepsze. Np. Bank BPH poinformował nas, że w maju udzielił prawie 4 tys. kredytów mieszkaniowych o wartości 426 mln zł! To aż o 110 mln więcej niż przed rokiem, a o 21 mln więcej niż w najlepszym dla tego banku kwietniu 2004 r.
Z naszych informacji wynika, że kwiecień i maj były rekordowymi miesiącami także dla PKO BP, Banku Millennium i Pekao SA. Choć nie chcą zdradzać danych do czasu oficjalnych raportów giełdowych.
Po kredyty częściej zaczęły sięgać osoby kupujące mieszkania na rynku wtórnym. Z danych BPH wynika, że w grudniu 2003 r. ok. 50 proc. kredytobiorców brało kredyt na taki właśnie cel, a w kwietniu 2005 r. już 60 proc.
– Kredytują się nawet ci, którzy mają pieniądze na zakup mieszkania. Kredyty są tak tanie, że swoje oszczędności wolą zainwestować gdzie indziej – mówi prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami Janina Bułaj.
– To dobra wiadomość. Ludzie biorą kredyty nie tylko dlatego, że banki stwarzają coraz lepsze warunki. Rosną też dochody klasy średniej, a to właśnie głównie ona kupuje domy i mieszkania – komentuje Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i członek Ekonomicznej Rady Czterech „Gazety Wyborczej”.
Ale większy popyt na mieszkania przy niedostatecznej ich podaży grozi wzrostem cen. Tak dzieje się obecnie w niektórych miastach na rynku pierwotnym. Deweloperzy podnoszą ceny nowo budowanych mieszkań, bo jest ich na rynku mniej niż chętnych. Jest szansa, że firmy zaczną budować nowe osiedla z większym rozmachem. Jak podaje GUS, w ciągu czterech miesięcy deweloperzy uzyskali pozwolenia na budowę 12,5 tys. mieszkań, o blisko 38 proc. więcej niż w analogicznym okresie ub.r.
Z kolei na rynku wtórnym – jak wynika z naszej sondy – ceny używanych mieszkań pną się do góry raczej powoli. W cenie są mieszkania wybudowane w latach 90. i później. Pośrednicy zgodnie przyznają, że w PRL-owskich blokowiskach gwałtowna zwyżka cen nie wchodzi w grę.
Marek Wielgo, Gazeta Wyborcza