Złotówka odporna na politykę

 

Rynek walutowy jest najczulszym barometrem zmian jaki znają inwestorzy. Można go określić mianem krwioobiegu, za pomocą którego krew, czyli pieniądze, płyną do różnych narządów, którymi są poszczególne aktywa.

Jeśli spada awersja do ryzyka inwestorzy zaczynają interesować się akcjami rynków wschodzących czy surowcami. A gdy wybucha konflikt militarny, czy też rosnące ceny surowców implikują zagrożenie inflacyjne uwaga inwestorów skupia się na papierach dłużnych. Zwłaszcza tych o najwyższej rentowności w stosunku do stopnia wiarygodności emitenta, czyli obecnie na amerykańskich obligacjach.

Po sile rodzimej waluty można również sondować nastawienie inwestorów względem zmian na scenie politycznej w danym kraju. Gdy procesy prorynkowe wydają się być zagrożone przez prowadzoną politykę waluta danego kraju osłabia się. Czy z podobną sytuacją mamy do czynienia w Polsce?

Wygląda na to, że nie. Inwestorzy zagraniczni zaangażowani w Polsce są bardzo cierpliwi. Już po wyborach parlamentarnych i prezydenckich, gdy nie doszło do utworzenia koalicji PO-PIS nasza waluta nie reagowała gwałtownie. Także przystąpienie do rządu nowych prosocjalnych partii czy też dymisja prof. Gilowskiej nie spowodowały  trwałego osłabienia złotego. Jak widać, również na zmiany na stanowisku Premiera nasza waluta pozostaje niewrażliwa (nie licząc oczywiście chwilowych reakcji).

Czy jest zatem coś co może zaszkodzić złotemu i spowodować trwałe jego osłabienie? Myślę, że dopiero ewidentne projekty antyrynkowych ustaw zagrażające stabilności finansów publicznych, czy też antyeuropejska polityka mogą zaszkodzić naszej walucie. Inwestorzy są uodpornieni na dotychczasową politykę rządu polskiego a silne fundamenty gospodarcze każą im optymistycznie spoglądać w przyszłość.

Michał Kowalski