Potężna konkurencja banków: Skorzystają klienci

GE Money, przejmując mini-BPH, wedrze się do grupy największych banków. To kolejny przykład rosnącej konkurencji na rynku finansowym. Banki w ciągu najbliższych lat będą musiały zainwestować w budowę nowych placówek ponad miliard złotych.

W piątek włoska grupa UniCredit ogłosiła, że wyścig do przejęcia 200 placówek BPH (tych, które nie wezmą udziału w fuzji z Pekao) wygrał amerykański GE Money Bank. Na razie Amerykanie mają tylko wyłączność na negocjacje, ale Włosi liczą na szybkie podpisanie ostatecznej umowy, może już w maju.

Przejęcie tzw. mini-BPH przez GE Money to zła wiadomość dla innych działających w Polsce banków. Bo GE już dziś ma na rynku dość mocną pozycję, a po przejęciu placówek mini-BPH wskoczy do dziesiątki największych banków. Będzie miał prawie 300 placówek i ponad milion klientów pod opieką. I może zagrozić pozycji nawet takich banków, jak BGŻ, Kredyt Bank czy Citibank.

Klienci banków mogą więc się cieszyć – znów wzrośnie konkurencja o ich względy. W ostatnich kilku latach na rynek weszło już kilka nowych banków – np. Eurobank (dziś należy do francuskiej grupy Société Générale), grecki Polbank EFG czy hiszpański Santander. I wszystkie nieźle sobie radzą.

A do rozpoczęcia działalności bankowej w Polsce szykują się kolejni chętni, m.in. dwie duże firmy ubezpieczeniowe – niemiecki Allianz i francuska Axa. Do dużych inwestycji przymierza się też brytyjski gigant HSBC, który dziś działa w Polsce na niewielką skalę. Bankowość detaliczną chce u nas otworzyć niemiecko-skandynawski bank DnB Nord, który właśnie przejmuje sieć 50 placówek banku BISE.

Oddziały banków jak grzyby po deszczu

Do szykującej się wojny o klientów przygotowują się już działające w Polsce banki. Głównie stawiając nowe placówki. Ostatnie lata pokazały bowiem, że klienci rzadko szukają najtańszego banku, częściej idą do tego, który jest pod ręką.

Liderem w sprzedaży kredytów hipotecznych jest mający najwięcej oddziałów PKO BP, zaś w kredytach gotówkowych na potęgę wyrósł Lukas Bank, który ma w każdym większym sklepie punkt sprzedaży na raty. W ciągu zaledwie trzech lat od debiutu portfel półtora miliarda kredytów zbudował Eurobank, który jako pierwszy zamienił klasyczne oddziały na plastikowe stoiska w centrach handlowych.

Najbardziej ambitne plany budowy placówek ma skandynawska Nordea. Zamiast obecnych 50 oddziałów chce mieć za dwa-trzy lata już 200 placówek. Bank Millennium, który teraz dysponuje ponad 300 placówkami, do końca lipca tego roku zwiększy sieć do 400 oddziałów, a za trzy lata – ma mieć już 450.

Ponad 60 nowych placówek – pod marką db kredyt – w ciągu niecałego roku chce postawić detaliczne ramię niemieckiego Deutsche Banku. Ofensywę zapowiada także Citibank, który w rok zamierza zwiększyć sieć z 250 do 315 oddziałów. Część nowych punktów powstanie na stacjach benzynowych oraz w centrach handlowych i biurowcach. Nowe placówki chcą też budować niedawni debiutanci – Eurobank i Polbank. Ten ostatni w półtora roku postawił 130 oddziałów.

W sumie w najbliższych latach banki chcą stworzyć 1,5 tys. nowych placówek bankowych. I to nie licząc sieci tzw. placówek partnerskich, czyli małych punktów obsługi, ajencji, prowadzonych na zasadzie franczyzy. Już dziś placówki partnerskie stanowią prawie połowę oddziałów BPH i większość placówek Dominet Banku. Budowę takich sieci zapowiedziały m.in. ING i BZWBK.

Gruszek w popiele nie zasypia też detaliczny gigant PKO BP, który już dziś ma 1,4 tys. oddziałów i prawie 2 tys. ajencji. PKO BP myśli o przejęciu Banku Pocztowego, dzięki któremu mógłby bez ograniczeń oferować kredyty, lokaty i fundusze w okienkach Poczty (to 5,7 tys. placówek w całej Polsce!).

Komu to się opłaci?

Banki będą musiały wysupłać na budowę nowych oddziałów ponad miliard złotych. – Inwestycje w nowe placówki są kosztowne. Stworzenie jednej to średnio koszt ponad 600 tys. zł. Ale rozwój sieci sprzedaży to konieczność – mówi Piotr Romanowski z firmy doradczej McKinsey&Company.

Kilka miesięcy temu portal finansowy Bankier.pl wyliczył, że w naszym kraju na milion mieszkańców przypada ok. 140 placówek bankowych, gdy w Czechach jest ich 175, na Słowacji – ponad 200, we Włoszech – 530, a w Hiszpanii – aż 950!

Dlatego bankowcy wierzą, że włożone w nowe placówki pieniądze mogą dość szybko się zwrócić. – Dzięki rozbudowie placówek nasz zysk się potroi w ciągu czterech lat – mówi Thomas Neckmar, wiceprezes grupy Nordea na Europę Wschodnią.

Ewa Bobowska, Maciej Samcik, Gazeta.pl