Banki podkręcają prowizje za zagraniczne zakupy kartą

Zapłaciłeś kartą za zakupy na wakacjach w Turcji lub Tunezji? Przygotuj się na słone prowizje

Gdy płacimy kartą w sklepie poza strefą euro, banki nie obciążają nas prowizją za samą transakcję. Tak samo jak w Polsce koszty wszelkich rozliczeń biorą na siebie sklepy. Ale jest inny problem – różnice kursowe.

Bez względu na to, karty którego z krajowych banków używamy, nie unikniemy dodatkowych opłat. Po przekroczeniu granicy każdy nasz zakup w krajach spoza strefy euro będzie przeliczany dwukrotnie: najpierw z waluty transakcji na walutę rozliczeniową po kursie organizacji płatniczej i dopiero potem na złotówki według kursu banku.

Na przykład będąc w Turcji, zapłacimy rachunek w lirach, które bank przeliczy na euro (czasem pobierając od tego prowizję), a dopiero potem na złote.

Rzecznik Banku Millennium Wojciech Kaczorowski przekonuje, że to wina organizacji płatniczych. – Rozliczanie zagranicznych transakcji kartą Visa za pośrednictwem dolara i transakcji kartą MasterCard za pośrednictwem euro wynika z zasad działania tych firm i dotyczy wszystkich banków, nie tylko kart Banku Millennium. Koszty są więc jednakowe dla klientów wszystkich banków – zapewnia.

– To nie my narzucamy bankom takie zasady – odpowiada rzecznik Visa International Maciej Gajewski. – Same mogą wybrać, w jakiej walucie chcą od nas dostawać zestawienie transakcji z użyciem kart. Najpopularniejsze jest oczywiście euro, ale równie dobrze może to być dolar, złotówka czy inne waluty.

Inaczej robi MasterCard, narzucając bankom obowiązek podwójnego przewalutowania. Nie rozstrzyga jednak, w jakiej walucie ani po jakim kursie mają być przeliczane nasze płatności.

– Pozostawiamy decyzję w gestii banków – mówi Agnieszka Szmit, rzecznik MasterCard. – Dzięki temu mogą oferować kursy o wiele bardziej korzystne od tych stosowanych przez biura turystyczne, kantory czy lokalne punkty handlowe.

I banki zapewniają, że tak właśnie robią. – Nasi klienci praktycznie nic na tym nie tracą – przekonuje Wioletta Rodzach z biura prasowego Pekao SA.

Sprawdziliśmy to. Okazało się, że banki podobnie jak kantory przy przewalutowaniu narzucają nieco wyższy kurs niż rynkowy. To dla nich dodatkowe źródło zarobku. Prowizje za przewalutowanie pobierane przez banki zazwyczaj wynoszą od 1 do 3 proc.

Niektóre banki pobierają jeszcze dodatkową prowizję za przewalutowanie z waluty lokalnej na rozliczeniową. Taka ekstraprowizja może wynieść nawet do 3 proc. przewalutowanej kwoty. Mało tego, część banków, np. Millennium, przelicza każdą płatność potrójnie – najpierw z waluty lokalnej na euro, dalej na dolary, a potem dopiero na złote.

Ekspert portalu Bankier.pl Michał Macierzyński uważa tłumaczenie banków za mętne. – Różnice kursowe to po prostu dodatkowe źródło prowizji dla banków. Co najgorsze, klient nie jest świadomy tego, ile w rzeczywistości zapłaci, bo banki niechętnie się tym chwalą – mówi Macierzyński.

Bodaj jedynym bankiem w Polsce, który jako walutę rozliczeniową przyjmuje złoty, jest grecki Polbank. Jeśli zapłacimy jego kartą np. w tureckich lirach, kwota transakcji będzie przeliczona bezpośrednio na złote bez „przechodzenia” przez euro czy dolara.

– Skoro nie mamy takiego obowiązku, po co mielibyśmy to robić – mówi nam Małgorzata Nysz, product manager Polbanku. – To tylko podwyższałoby koszty transakcji, a my chcemy oferować naszym klientom jak najtańsze usługi.

Marcin Bojanowski, Gazeta.pl

Opcje dostępności

Wysoki kontrast
Czytaj stronę
Kliknij aby czytać
Podświetlenie linków
TT
Duży Tekst
Odstępy między tekstami
Zatrzymaj animacje
Ukryj obrazy
Df
Przyjazny dla dysleksji
Kursor
Struktura strony