Banki sprzedają długi funduszom inwestycyjnym

Już ponad 5 mld zł naszych niespłaconych długów banki sprzedały specjalnym funduszom inwestycyjnym. Fundusze zajmą się ich odzyskiwaniem.

Sprzedawanie złych długów to bardzo modny ostatnio wśród bankowców sposób na pozbywanie się kłopotów związanych ze starymi długami. Z obserwacji „Gazety” wynika, że tylko w ciągu ostatniego kwartału banki sprzedały do specjalnych funduszy inwestycyjnych portfele kredytów warte przynajmniej 2,5 mld zł. W ubiegłym roku zmieniły się przepisy i bankom opłaca się sprzedawać długi funduszom.

W czerwcu rekordową transakcję przeprowadził bank BPH – sprzedał funduszowi Blue Ridge stracone kredyty korporacyjne warte ponad 1 mld zł. W ubiegłym miesiącu PKO BP przekazał funduszowi związanemu z firmą windykacyjną Ultimo kredyty detaliczne warte ponad 0,5 mld zł. PKO BP jako jedyny bank w Polsce już domknął lub właśnie finalizuje aż trzy tego typu transakcje.

Niedawno Bank Ochrony Środowiska informował o przekazaniu do jednego z funduszy wierzytelności wartych 135 mln zł. Dominet Bank w tym roku sprzedaje długi za 600 mln zł. W przyszłym planuje kolejną tego typu transakcję. Tym samym tropem chcą iść inne banki, np. BGŻ, Kredyt Bank i GE Money.

Niesolidni dłużnicy mogą być pewni, że gdy ich długi trafią do funduszy, nie zostaną zapomniane. Przekonują się już o tym niektórzy klienci PKO BP. W czerwcu kilkadziesiąt tysięcy osób, które nie spłaciły kredytów zaciągniętych w tym banku, dostało wezwania do zapłaty od firmy działającej na zlecenie funduszu S-Collect. Z kolei w połowie października windykatorzy zajmą się odzyskiwaniem kredytów, które PKO BP sprzedał do funduszu Ultimo. Na celowniku znajdzie się kolejnych 65 tys. dłużników.

Jarosław Koziński, ekspert firmy doradczej Ernst & Young, szacuje, że w funduszach są już kredyty warte 5,2 mld zł. Docelowo może się w nich znaleźć dwa lub nawet trzy razy więcej. Z ponad 260 mld zł kredytów udzielonych nie tylko osobom fizycznym, ale i firmom aż 36 mld zł stanowią złe kredyty, które banki już spisały na straty, lub takie, których odzyskanie jest wątpliwe.

Banki chętnie pozbywają się takich kredytów, sprzedając je funduszom nawet za 5-10 proc. „prawdziwej” wartości. Trwa boom kredytowy, a każda złotówka utopiona w starych kredytach ogranicza możliwości udzielania nowych (bo spadają wskaźniki wypłacalności). – Dzięki modzie na sprzedawanie portfeli kredytów funduszom bilanse banków najdalej w przyszłym roku zostaną wyczyszczone ze „złych” długów – przewiduje Andrzej Powierża, analityk Domu Maklerskiego PKO BP.

Banki sprzedają głównie portfele kredytów pochodzących sprzed 2004 r. Przy „świeższych” muszą mieć zgodę kredytobiorcy, i to uzyskaną już przy podpisywaniu umowy kredytowej. Stare długi można sprzedawać nawet bez zgody dłużników.

Niektóre banki pozbywają się nie tylko takich kredytów, z którymi mają kłopoty, ale – oczywiście po odpowiednio wyższej cenie – także tych spłacanych prawidłowo. Wychodzą z założenia, że bardziej opłaca im się zarabiać na udzielaniu nowych kredytów, niż tracić czas na zajmowanie się starymi. – Nawet jak takie kredyty się kiedyś „zepsują”, to nie będzie już problem banku – tłumaczy Jarosław Koziński z Ernst & Young.

I tak w marcu polski oddział Raiffeisen Banku sprzedał zewnętrznemu funduszowi kredyty o wartości 270 mln euro (a ściślej mówiąc – ryzyko z nimi związane). Podobną strategię stosuje Dominet Bank, który przesuwa do funduszy kredyty regularne, czyli takie, z których spłatą nie ma żadnego kłopotu. – Poprawiamy w ten sposób wskaźniki wypłacalności, dzięki temu możemy udzielać więcej nowych kredytów – tłumaczy prezes Dorota Cacek. Dla klientów zmiana „właściciela” długu nic nie zmienia, spłacają raty tak jak dotychczas.

Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza