Bruksela interweniuje w sprawie fuzji Pekao i BPH

W piątek wieczorem Bruksela wysłała do ministerstwa Skarbu Państwa ostry w tonie list, w którym stanowczo domaga się wyjaśnień – dowiedziała się „Gazeta”. Polski rząd ma tylko tydzień na odpowiedź

Tego można było się spodziewać. Komisja Europejska postanowiła wyjaśnić głośną decyzję polskiego rządu o zablokowaniu fuzji banków Pekao i BPH. – W piątek wieczorem do polskiego ministerstwa skarbu wysłaliśmy długi list. Przypominamy w nim, że państwa członkowskie mają prawo blokować transakcje wcześniej zatwierdzone przez Komisję tylko w określonych przypadkach, zgodnych z unijnym prawem – mówi źródło „Gazety” w Komisji Europejskiej. Komisja zażądała wyjaśnień.

To zapewne pierwsze efekty zakulisowych działań włoskiego inwestora Unicredito, Italiano, który na trwającym już pół roku sporze z polskim rządem może stracić setki milionów euro. Fuzja Pekao i BPH to jedyna część wartego prawie 20 mld euro przejęcia przez Włochów niemieckiego giganta HVB, która może nie dojść do skutku. I ograniczyć zyski Unicredito, szacowane na 900 mln euro rocznie. W kilkunastu innych krajach przejmowanie przez Włochów aktywów HVB idzie pełną parą. Tylko w Polsce Unicredito napotkało na silny opór rządu, który uważa, że połączenie drugiego i trzeciego banku w kraju niekorzystnie wpłynęłoby na konkurencję.

Włosi kontratakują?

Włosi, którzy o zgodę na pierwszy etap fuzji Pekao z BPH wystąpili jeszcze w lipcu 2005 r., do tej pory czekali na rozwój wypadków. Polska Komisja Nadzoru Bankowego (w jej składzie zasiadają m.in. przedstawiciele rządu i NBP) nie wydała jednak zgody nawet na wykonywanie przez UniCredito prawa głosu w kupionym od Niemców BPH, nie mówiąc już o samej fuzji. KNB tłumaczy, że to kwestia procedur i czeka na dosłanie przez Włochów dodatkowych dokumentów.

Prezesi Unicredito próbowali też negocjować z Polskim rządem, ale bez powodzenia. Resort skarbu pod koniec grudnia 2005 r. zażądał, by Unicredito pozbyło się w ciągu miesiąca akcji BPH. W ubiegłym tygodniu „Gazeta” pisała, że wśród polityków rządu krąży koncepcja, by zmusić Unicredito do sprzedania akcji BPH holenderskiemu Rabobankowi, (inwestor powiązany z Eureko) i tym sposobem – kosztem Unicredito – zapewnić sobie święty spokój w PZU.

Wygląda na to, że postawieni pod ścianą Włosi przystąpili do kontrataku.

Jakie mają argumenty? Na paneuropejską fuzję Komisja Europejska wydała zgodę już 18 października. Wcześniej Bruksela sprawdziła, czy transakcja nie zaszkodzi konkurencji na europejskim i lokalnych rynkach bankowych. Doszła do wniosku, że takiego zagrożenia nie ma, także w Polsce. Zgodnie z unijnymi traktatami Komisja Europejska jest jedyną instytucją, która ma prawo oceniać skutki dla konkurencji rynkowej tak wielkich transakcji. Na dodatek – jak twierdzą nasze źródła – Polskie władze nie poinformowały Brukseli oficjalnie o swoich zastrzeżeniach do polskiej części bankowej fuzji.

To dlatego reakcja Komisji Europejskiej jest tak stanowcza. – W liście przekazanym na ręce wiceministra skarbu Pawła Szałamachy przypominamy, że to Komisja jest odpowiedzialna za ocenę włosko-niemieckiej fuzji, a nie władze narodowe. Przypomnieliśmy, że zgodnie z art. 21 unijnego rozporządzenia o kontroli koncentracji, władze bankowe danego kraju UE mogą wstrzymywać transakcję zaakceptowaną uprzednio przez KE tylko w określonych przypadkach – mówi nasz informator zbliżony do Komisji Europejskiej. Chodzi o tzw. reguły ostrożnościowe – gdy zachodzi obawa, że nowopowstała instytucja będzie niestabilna finansowo bądź niejasne jest pochodzenie pieniędzy, z których transakcja jest finansowana.

A co ma do tego umowa prywatyzacyjna?

Bruksela pyta także o drugi powód, dla którego polski rząd sprzeciwia się połączeniu Pekao i BPH, czyli domniemane złamanie przez Włochów umowy prywatyzacyjnej związanej z zakupem w 1999 r. od skarbu państwa tego pierwszego banku. Włosi, kupując akcje Pekao, zobowiązali się, że nie będą posiadali w Polsce innego banku. Kilka dni temu Paweł Szałamacha zasugerował, że jeśli Unicredito nie odsprzeda akcji BPH, to zgodnie z kodeksem cywilnym w grę wchodzi nawet odstąpienie od umowy zakupu Pekao.

Prawnicy są sceptyczni co do skuteczności tej drogi. Marcin Olechowski, prawnik z kancelarii prof. Sołtysińskiego, uważa, że umowa w swej podstawowej części została już wykonana, więc rząd nie miałby podstaw do jej anulowania. Zaniepokojona jest też KE. – Zapytaliśmy w naszym liście, dlaczego rząd mówi o zapisie z umowy prywatyzacyjnej Pekao, który nie ma związku z polityką konkurencji. Poprosiliśmy o wyjaśnienia, jakież to interesy, publiczne lub prywatne, polski rząd chce chronić, blokując połączenie Pekao – BPH – relacjonuje nasze źródło w Brukseli. Podkreśla, że jeśli wyjaśnienia złożone przez rząd Komisja uzna za „wystarczające” i przekonujące, to cała sprawa zakończy się na tym. Jeśli jednak Komisja uzna, że wyjaśnienia nie są wystarczające – może wydać stwierdzić złamanie prawa UE.

Tak się stało pod koniec lat 90. w przypadku Portugalii, która próbowała zablokować przejęcie jednego ze swoich banków przez hiszpańską firmę ubezpieczeniową. Komisja zmusiła rząd w Lizbonie do porzucenia blokady. Polski rząd – dowiedzieliśmy się w Komisji – na odpowiedź ma czas tylko do 23 stycznia.

Rząd się spóźnił

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że polski rząd też nie zamierza zasypiać gruszek w popiele. – Rząd będzie przekonywał urzędników unijnych, żeby jeszcze raz przyjrzeli się konsekwencjom bankowej fuzji w Polsce. Grupa Pekao-BPH oraz jej główny konkurent PKO BP wspólnie kontrolowaliby ponad 40 proc. rynku. Komisja Europejska powinna to wziąć pod uwagę – powiedziała nam osoba do negocjacji na linii rząd-UniCredito.

Jest tylko jedno „ale”. Gdyby Polska chciała zakwestionować decyzję KE o braku zagrożeń dla konkurencji, to miała na to czas przez dwa miesiące od daty podjęcia decyzji przez Komisję (czyli od 18 października). Dziś już nie mamy prawa podważać wyników badania rynkowego KE, które wykazało, że paneuropejska fuzja nie stwarza zagrożenia dla polskiego rynku.

Konrad Niklewicz, Gazeta Wyborcza