Cenna makulatura
Każdy dorastający chłopiec marzy, że kiedyś znajdzie starą piracką mapę, która zaprowadzi go do skarbu. Dla niektórych takim właśnie cennym skarbem mogą okazać się obligacje emitowane przez rząd II RP. Starsi chłopcy i całkiem poważni panowie mają marzenia bardziej trzymające się ziemi: przecież trudno znaleźć brylant na śmietniku, ale jest szansa, że uda się trafić szóstkę w totka, albo kupić w cenie makulatury jakieś wartościowe papiery.
Kombatanckie zyski
Marzenia czasem się spełniają. Adre Kostolany, który bywa nazywany „Szczwanym lisem Giełdy” tak wspomina swoją chłopięcą przygodę inwestycyjną:
„…Pod koniec drugiej wojny światowej rzuciłem się na pozbawione wartości obligacje państwowe i komunalne. Wśród państw i miast spotkać można było dłużników, którzy szybko regulowali swoje zobowiązania, natomiast innych trzeba było przez dłuższy czas nachodzić, aby wreszcie pokwapili się spłacić swoje długi. Pośród takich trudno wypłacalnych papierów znajdowała się pożyczka rządu francuskiego (…) Kupiłem więc za bezcen kilka kilogramów takich właśnie obligacji. W tym czasie (…) jacyś ważni panowie filozofowali na temat moralności kredytowej, słowa danego przez kredytobiorcę, etc., i podjęli niespodziewaną decyzję. Rząd francuski spłaci wszystkie kwity dłużne, które stały się przedmiotem tej dyskusji. (…) Owe „kilka kilogramów” obligacji zostało spłacone po wartości nominalnej. Wystarczyło tylko pójść do okienka kasowego…”
Taka przygoda może się zdarzyć i dziś, i wcale nie jest to żart. Stać się tak może za sprawą „trudno wypłacanych” obligacji emitowanych przez II Rzeczpospolitą. Kombatant z Podlasia, Henryk M. podobną przygodę już przeżył. Kilka miesięcy temu wygrał proces ze Skarbem Państwa i otrzymał za kilkanaście niewykupionych obligacji skarbowych odszkodowanie w wysokości 33 000 zł. Mimo tajemniczości całego zdarzenia chętnych do powtórzenia sukcesu kombatanta jest podobno już więcej.
Nowi ludzie, nowe prawo
Do niedawna w zasadzie każda próba odzyskania pieniędzy z obligacji skarbowych II RP kończyła się fiaskiem. Nawet przed sądem. Minister finansów argumentował, że obligacje są już przedawnione i dlatego choćby chciał, nie może spełnić żądań obligatoriuszy, ponieważ nie jest to zgodne z prawem. Dług przedawniony nie może być wymagalny. Po drugie, mówił też o sensie ekonomicznym całego przedsięwzięcia: no bo w 1995 r. była denominacja i obligacja o nominale 100 zł po „odjęciu czterech zer” jest warta 1 grosz. A jeszcze wcześniej w 1950 r. przeliczono zobowiązania w proporcji 1:100. Czyli obligacja 100 złotowa warta jest jedną setną grosza. A więc obligacje mają wartość jedynie kolekcjonerską. Pamiętajmy, że Dekret o zaciąganiu nowych i określaniu nieumorzonych zobowiązań nie dopuszczał możliwości rewaloryzacji zobowiązań ze względu na spadek siły nabywczej pieniądza. Sąd przychylał się do tych ministerialnych argumentów.
Nic nie trwa wiecznie. Zmieniają się ludzie i zmienia się prawo. W 1997 r. uchwalono nową konstytucję. Jej art. 77 mówi, że każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działania organu władzy. W kodeksie cywilnym, art. 418 mówi, że urzędnik rzeczywiście odpowiada, ale wówczas, kiedy w swoim działaniu dopuścił się czynnego złamania prawa. A przy sprawie obligacji przestępstwa nie było – było zwykłe zaniechanie. Żywot tego przepisu zakończył wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał orzekł bowiem jego niezgodność z konstytucją i dodał, że w pojęciu „działanie urzędnika” mieszczą się zachowania zarówno czynne, jak i bierne – takie jak na przykład zaniechanie. No i stało się: jesienią 2001 r. wpłynął pierwszy pozew, który wykorzystał nowe możliwości prawne. W pozwie nie było jak dotychczas żądania wykupu obligacji, ale naprawienia szkody. Niestety, Skarb Państwa ze znanych tylko sobie powodów nie pojawił się na rozprawie. W kwietniu 2002 r. sąd wydał wyrok zaoczny, przyznający odszkodowanie za szkodę wyrządzoną w następstwie bezprawnego zaniechania organów państwowych. Prawnicy ministerstwa popełnili kolejny błąd i nie dopilnowali terminów sprzeciwu. Wyrok stał się prawomocny z końcem grudnia 2002 r. A w marcu 2003 r., po półtora roku, Skarb Państwa wypłacił odszkodowanie.
Tornado na rynku
Warto stwierdzić, że niestety na rozprawie nie pojawił się Skarb Państwa. Nie pojawił się na rozprawie i dzięki temu podnosi argumenty, że był to tylko nokaut techniczny. Gdybyśmy mieli możliwość prezentacji swoich argumentów wyrok byłby inny. A jakie to argumenty? Można się domyślać czytając odpowiedź na interpelację jednej z posłanek, zgłoszoną już po przegranym procesie. Minister Finansów przedstawił katalog starych argumentów o przedawnieniu i braku ekonomicznego uzasadnienia dochodzenia roszczeń.
Co się działo na rynku obligacji? Do wyroku w antykwariatach i na straganach ze starociami leżały obligacje w ogromnych ilościach. Ceny oscylowały po około 10 – 30 proc. za 1 złotówkę nominału. Zainteresowanie nimi było skromne, a przejawiali je tylko kolekcjonerzy. Liczyła się rzadkość występowania, dekoracyjność, stan zachowania. Wiosną 2003 przez rynek przetoczyło się prawdziwe tornado – wymiotło wszystkie obligacje. Ceny skoczyły gwałtownie do ponad 100 proc. nominału, chwilami dochodziły nawet do 150 proc. za 1 złotówkę nominału. Ministerstwo chłodziło nastroje mówiąc, że taki wyrok już się nie powtórzy. Ceny obligacji zaczynały powoli spadać. Jeszcze późnym latem ceny papierów II RP znajdowały się tuż poniżej 100 proc. za 1 złoty nominału. Teraz oscylują miedzy 50 – 80 proc. Rynek obligacji, mimo że jest taki egotyczny, zareagował podobnie jak płynne rynki rozwinięte. Po pojawieniu się informacji, nastąpiła skokowa zmiana cen, a po opadnięciu emocji szukanie nowego poziomu równowagi.
Marzenia w poczekalni
Rzecz niebagatelna to sposób obliczenia odszkodowania i jego wysokość. Za obligację konsolidacyjną wyemitowaną w roku 1936 o nominale 100 zł w złocie odszkodowanie wyniosło 5 738,88 zł. Jak to wyliczono? W bardzo prosty sposób, choć osobom, które nie lubią matematyki wzór może wydać się przerażający. Przyjęto po prostu zasadę, jaka obowiązywała w warunkach emisji – odsetki płacone co pół roku są kapitalizowane za wyjątkiem okresu II Wojny. Wartość wypłaconych i kapitalizowanych kuponów (odsetek) odsetek oraz wartość nominalna (w tym przypadku 100 zł) zostały urealniane. Wartość przedwojennej złotówki była wyrażona w złocie, co oznacza., że 1 złoty miał wartość równą 900/5332 grama czystego złota, wystarczy znać ceną złota, żeby otrzymać wynik 5 738,88 zł.
Obecnie złożono już kilka pozwów wykorzystujących tę nową drogę prawną. Pierwszy proces trwał półtora roku. Jest zatem szansa, że już za kilka miesięcy poznamy kolejny wyrok i okaże się czy odszkodowanie kombatanta z Białej Podlaskiej było tylko przypadkiem, czy też spełnią się marzenia kolejnych chłopców.
Józef Rąpała, Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.