Chcesz odszkodowanie – napraw auto na własny koszt
Odszkodowanie za rozbity samochód dostaniesz tylko, jak go naprawisz na własny koszt, a potem przedstawisz faktury. To propozycja posłów PiS. Ubezpieczyciele straszą, że to doprowadzi do wzrostu cen polis
Dziś 70 proc. odszkodowań za rozbite samochody jest wypłacane przed ich naprawą. Wygląda to tak: po wypadku ubezpieczyciel ustala koszty naprawy za pomocą komputerowych systemów Audatex lub Eurotax i wypłaca kierowcy gotówkę. Ten może samochód naprawić od razu, zrobić to za pół roku bądź schować pieniądze do kieszeni i nie robić nic. W branży nazywa się to rozliczaniem kosztorysowym.
Posłowie PiS chcą to zmienić. Wszystkie rozliczenia z ubezpieczycielami mają się odbywać na podstawie faktur. Innymi słowy, kierowca za uszkodzone auto dostanie odszkodowanie, dopiero gdy pokaże rachunek za jego naprawę. Nad pomysłem intensywne prace zaczęły prowadzić komisje sejmowe, a Ministerstwo Finansów powołało na początku czerwca specjalną grupę roboczą.
Pomysłodawcą projektu jest poseł PiS Michał Wójcik. – Chcemy wyeliminować szarą strefę – twierdzi w rozmowie z „Gazetą”. – Dziś bardzo dużo osób naprawia swoje auta w niezarejestrowanych warsztatach, gdzie instalowane są tanie, ale kradzione części. Jego zdaniem projekt powstrzyma kradzieże samochodów, które są teraz rozbierane są na czynniki pierwsze, a następnie sprzedawane.
– Jeśli klient nie dostanie pieniędzy do ręki, to nie pójdzie naprawiać auta do nielegalnego garażu, tylko do legalnego warsztatu, by dostać fakturę – mówi Wójcik.
Posłowie (pod projektem podpisało się ponad 50 przedstawicieli PiS) liczą również na wyższe wpływy do budżetu. Jak twierdzą, więcej napraw będzie fakturowanych. Ile więcej? Tego autorzy nie ujawniają. Piszą, że podobne rozwiązanie stosuje Wielka Brytania.
Poseł Wójcik nie ukrywa że projekt działa w interesie rzemieślników (sam jest urlopowanym dyrektorem jednej z katowickich Izb Rzemieślniczych, w siedzibie Izby ma swoje biuro poselskie). Wcześniej Wójcik był współtwórcą słynnego projektu ustawy wprowadzającej obowiązkowe płatne egzaminy dla fryzjerek i hydraulików (Sejm pomysł odrzucił, ale poseł chce zgłosić nowy projekt). – Właściciele warsztatów blacharskich, lakierniczych żyją na skraju bankructwa, tą ustawą chcemy im pomóc – twierdzi.
Poseł spodziewa się sporego ataku na jego pomysł ze strony zakładów ubezpieczeń, które jego zdaniem nie chcą płacić większych odszkodowań. – Dzisiaj ich kosztorysy często odbiegają od cen rynkowych. Roboczogodziny są marnie wyceniane. Ubezpieczyciele często zamiast oryginalnych części do odszkodowania wliczają wartość zamienników. Teraz jak dostaną fakturę, to będą musieli zapłacić tyle, ile trzeba, odszkodowania będą normalnej wysokości – twierdzi poseł.
Branża ubezpieczeniowa na pomysł Wójcika reaguje alergicznie. Podobnie organizacje zrzeszające pracodawców. Liczba ich zarzutów jest długa.
– Nie wiadomo, co zrobić z osobami, które nie chcą oddawać auta do naprawy, bo ma jakąś rysę, drobne wklęśnięcie, ale nie przeszkadza to w dalszej jeździe. Nie dostaną złotówki do ręki, póki nie wstawią samochodu do warsztatu – twierdzi Piotr Jaworski z Krajowej Izby Gospodarczej.
– Projekt zmusza kierowcę do naprawy samochodu. Zarówno w przypadku szkód wypłacanych z ubezpieczenia OC, jak i AC – opowiada Marek Molak z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Zastrzeżenia ma również biuro Rzecznika Ubezpieczonych. Wskazuje, że projekt PiS łamie zapisy dziś obowiązującego kodeksu cywilnego. Zgodnie z art. 363 kc to klient może wybrać, czy woli, by naprawienie szkody odbyło się w „formie przywrócenia stanu poprzedniego”, czyli remontu auta, czy wypłatę odpowiedniej sumy pieniężnej.
Rozmówcy „Gazety” zarzucają, że proponowane przepisy są bardzo nieprecyzyjne. Ich zdaniem kierowca, by dostać odszkodowanie, musi najpierw za naprawę zapłacić z własnej kieszeni. Inaczej nie będzie w stanie przedstawić faktury.
– Jeśli naprawa ma kosztować pięć czy sześć tysięcy, a właściciel samochodu nie ma tych pieniędzy, zostanie na lodzie – mówi Jaworski. – Bez odszkodowania i bez samochodu.
Wójcik uspokaja, że przepisy doprecyzuje i że wcale nie trzeba będzie mieć gotówki w kieszeni, aby zlecić naprawę auta po wypadku, czy zarysowaniu. Wszystko będzie odbywać się bezgotówkowo, poza klientem. Warsztat przedstawi fakturę ubezpieczycielowi, a ten pokryje koszty.
To wcale nie uspokaja oponentów projektu. – To będzie jeszcze większa granda, niż myślałem. Samochody będzie można bowiem naprawiać tylko w warsztatach, które mają podpisane umowy z jakąś firmą ubezpieczeniową. To ograniczenie wyboru klientom – oburza się Jaworski.
– Ludziom przestanie zależeć na naprawie auta za rozsądne kwoty. Nie będą mieć w tym żadnego interesu ekonomicznego. Z rynku wypadnie więc część tanich warsztatów – przekonuje z kolei Molak, dodając, że propozycja posła Wójcika doprowadzi do zwiększenia kwot odszkodowań. – A co za tym idzie, w górę będą musiały pójść stawki ubezpieczeń – mówi ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński, Gazeta.pl