Czy nowa koalicja zniesie „podatek Belki”?
Takie plany ma PiS, ale budżet straciłby na tym ok. miliarda złotych. W dodatku – jak twierdzi Ministerstwo Finansów – nie ma to nic wspólnego ani ze sprawiedliwością, ani z prostotą systemu podatkowego.
„Podatek Belki” zawdzięcza swą nazwę ministrowi finansów z 2001-02 r., późniejszemu premierowi. Dotyka prawie wszystkich, choć wielu z nas nawet go nie zauważa. Płacimy 19 proc. od odsetek z lokat i rachunków bankowych, zysków z funduszy inwestycyjnych czy dochodów z giełdy. Najwięcej kłopotów mają z nim inwestorzy giełdowi, którzy muszą wypełniać specjalne PIT-y. Za posiadaczy rachunków bankowych wszystko robią banki.
Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało likwidację tego podatku już w swoim programie wyborczym. „Jesteśmy za likwidacją podatku giełdowego i od lokat bankowych lub wprowadzeniem takich ulg, które sprowadzą go do minimum. Ich wprowadzenie nie miało specjalnego znaczenia dla dochodów budżetu państwa” – czytamy w broszurze wyborczej PiS.
W poniedziałek kandydat na premiera Kazimierz Marcinkiewicz powtórzył, że chce „znieść niektóre podatki”, ale żadnych szczegółów nie ujawnił. – W przyszłym roku podatki pozostaną bez zmian, chcemy przedstawić plan zmian wiosną 2006 r., tak aby nowe podatki weszły od 1 stycznia 2007 r. – mówił Marcinkiewicz na konferencji prasowej.
Kosztowne plany PiS
W sprawie „podatku Belki” PiS może się jednak boleśnie zderzyć z rzeczywistością. Kiedy go wprowadzano, rzeczywiście nie miał wielkiego znaczenia dla państwa, bo obejmował tylko lokaty bankowe. Stopniowo dochodziły do tego zyski z funduszy inwestycyjnych i gry na giełdzie. Wbrew czarnym prognozom podatek nie spowodował zapaści na warszawskim parkiecie.
Dziś stwierdzenie, że nie ma on specjalnego znaczenia dla budżetu, jest nieprawdziwe. W 2004 r. fiskus zebrał z niego ponad 980 mln zł. – Niech PiS zaproponuje, gdzie ciąć wydatki albo jakie inne podatki podnieść w zamian – mówi z przekąsem Rafał Antczak, ekonomista doradzający PO.
Jego zdaniem PiS próbuje po prostu szukać poparcia wśród inwestorów giełdowych. – Zgadzamy się na likwidację podatku od spadków, bo rzeczywiście jest to duże obciążenie, zwłaszcza dla biednych rodzin wiejskich. Lecz zniesienie podatku od zysków kapitałowych nie ma nic wspólnego z neutralnością systemu podatkowego – dodaje doradca PO. Chodzi o to, że różne rodzaje dochodów powinny być opodatkowane mniej więcej w tym samym stopniu, tak aby system podatkowy nie preferował jednych grup podatników kosztem drugich.
To już kolejna kosztowna dla budżetu propozycja PiS. W planach tej partii są jeszcze ulgi inwestycyjne dla firm (od 3 do 5 mld zł), obniżka podatku PIT do 18 i 32 proc. (5 mld zł), obniżka VAT z 18 do 22 proc. (10 mld zł) oraz ulgi na dzieci, których skutków resort finansów nawet nie potrafił na razie wyliczyć. Mimo to Marcinkiewicz cały czas zapowiada, że deficyt budżetowy nie powinien przekroczyć 30 mld zł. – To niepoważne – kwituje zapowiedzi PiS część polityków PO.
Co na to Bruksela
Cały czas nie ma też oficjalnego stanowiska Komisji Europejskiej w tej sprawie. Od 2003 r. obowiązuje unijna dyrektywa 2003/48/EC. Określa ona zasady wymiany informacji o posiadaczach kont bankowych między państwami UE. Art. 2 preambuły mówi, że jej wprowadzenie jest konieczne, gdyż wszystkie państwa członkowskie stosują podatek od dochodów z oszczędności.
– Sprawę wyjaśnią nasi prawnicy – odrzekła w odpowiedzi na prośbę „Gazety” Maria Assimakopoulou, rzecznik komisarza UE ds. podatków Laszlo Kovacsa.
Urząd Komitetu Integracji Europejskiej najpierw uważał, że ze względu na preambułę podatku znieść nie można, potem zmienił stanowisko. Prawnicy z resortu finansów doszli do wniosku, że „podatek Belki” można zlikwidować, ale nie bardzo ma to sens. Koszty informowania bowiem innych krajów UE o ich obywatelach, którzy mają konta w naszych bankach, Polska pokrywała właśnie z „podatku Belki”. Teraz trzeba by znaleźć inne źródła.
Nie ma przeszkód i sensu?
– Nie ma przeszkód, żeby znieść „podatek Belki” – mówi „Gazecie” była wiceminister finansów Irena Ożóg, która go w 2001 r. wprowadzała razem z Markiem Belką. – Ale nie ma to sensu.
Jej zdaniem jest to niesprawiedliwe. – Po pierwsze, najwięcej zarobią na tym osoby, które mają duże pieniądze i trzymają je na lokatach. Po drugie, dlaczego zwolnione z opodatkowania mają być zyski z kapitału w postaci pieniędzy, a opodatkowane zyski z wynajmu kapitału np. w postaci nieruchomości? – pyta była wiceminister.
Jest jeszcze inny dylemat, który trzeba będzie rozstrzygnąć. Dziś opodatkowane są zarówno lokaty osób fizycznych, jak i przedsiębiorców, którzy prowadzą tzw. jednoosobową działalność gospodarczą. Pieniądze trzymają na kontach firmowych. W planach PiS mówi się o zniesieniu „podatku Belki” wyłącznie dla osób fizycznych.
Taki system będzie zachęcał przedsiębiorców, żeby na krótko przenosili pieniądze z kont firmowych na swoje prywatne rachunki, na których nie będą płacić podatku. To – zdaniem Ireny Ożóg – doprowadzi do wielu sporów firm z urzędnikami skarbowymi, którzy będą udowadniali, że tacy przedsiębiorcy obchodzą prawo.
– Tak rzeczywiście będzie. Zastanawiam się, co plany PiS mają wspólnego z zapowiadanym uproszczeniem systemu podatkowego? – pyta wiceminister finansów Jarosław Neneman.
Banki się cieszą
Radości z planów kandydata na premiera nie ukrywają za to banki. – To słuszna decyzja, bo może zwiększyć niską obecnie skłonność obywateli do oszczędzania – mówi „Gazecie” Jerzy Bańka ze Związków Banków Polskich. – Z punktu widzenia potrzeb naszej gospodarki lepiej, żeby pieniądze obywateli trafiły do banków, gdzie mogą być przeznaczone na inwestycje, niż żeby zostały wydane na konsumpcję.
Czy jednak obietnice PiS nie są tylko grą wyborczą? – Nie mamy powodów, żeby nie wierzyć w zapowiedzi premiera in spe – odpowiada Bańka.
Rafał Zasuń, Gazeta Wyborcza