Eurobank za dużo wie o swoich klientach
Eurobank od potencjalnych kredytobiorców żądał zbyt wielu dokumentów, a decyzję, komu przyznać pieniądze, podejmował komputer. Wczoraj sąd uznał, że to niedozwolone praktyki
Problem ze zbieraniem i przetwarzaniem danych osobowych w tym banku wykrył generalny inspektor ochrony danych osobowych. Podczas kontroli ustalił, że od potencjalnych kredytobiorców żąda się pliku dokumentów. Bank oprócz kserowania dowodów osobistych kopiował też świadectwa pracy, stare adresy zameldowania oraz prawa jazdy. Tłumaczył, że jest to niezbędne do oceny wiarygodności klienta i jego zdolności kredytowej.
GIODO tego zakazał. Dodatkowo zobowiązał bank do informowania klientów, że przekazanie takich danych jest dobrowolne. Eurobank miał też zmienić sposób oceny wiarygodności kredytowej. Zdaniem inspektora decyzję o tym, komu przyznać kredyt, podejmował system komputerowy.
Bank zaskarżył decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. – Świadectwa pracy świadczyły o marce pracodawcy klienta. Nie służyły do szykanowania i negatywnej oceny, tylko polepszenia naszej oferty. Jeśli klient nie przedstawi takich dokumentów, to bank dalej z nim rozmawia – przekonywał na rozprawie dyrektor biura prawnego Eurobanku mec. Jarosław Kowalski. Zapewniał, że poprzednie adresy zameldowania są potrzebne do lepszej komunikacji z klientem, bo nie zawsze przebywa on pod aktualnym adresem zameldowania. Natomiast ksero prawa jazdy to kolejny dowód na potwierdzenie tożsamości. – Dane są zbierane na zapas. Nie są niezbędne do przyznania kredytu. To wygodnictwo banku – zarzucał mec. Piotr Wójcik z GIODO.
Sąd przyznał mu rację i oddalił skargę banku. – Eurobank zbierał na zapas to, co może się mu przydać – uzasadniał wyrok sędzia Bronisław Szydło. Podkreślał, że banki mogą kserować tylko paszporty i dowody osobiste. Sąd stwierdził ponadto, że można do oceny zdolności kredytowej wykorzystywać system informatyczny, ale nie może to być jedyna metoda. Wyrok nie jest prawomocny.
Mariusz Jałoszewski, Gazeta Wyborcza