Jak ocenić opłacalność kredytu w walucie

Kredyt w walucie obcej to coś dla osób o mocnych nerwach: raty niższe, więc można sporo zaoszczędzić, a do tego dodatkowo zarobić na spadku notowań waluty kredytu. Nie da się jednak ukryć, że zaciągnięcie wieloletniego zobowiązania w walucie obcej to duże ryzyko.

Kilka lat temu Polacy zadłużali się w głównie w euro i frankach szwajcarskich. W połowie 2003 roku, kiedy złotówka zaczęła szybko słabnąć, a media straszyły ceną euro powyżej 5 zł, kredytobiorcy o słabszych nerwach uciekli z walut obcych w złotówkę. Stracili na tym tak, jakby sprzedali akcje po znacznym spadku ich ceny. Cierpliwi doczekali odwrócenia trendu na rynku walutowym i teraz mogą patrzeć jak „złotówkowcy” spłacają coraz wyższe raty ze względu na wzrost stóp procentowych.

Jak porównać kredyty

Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jaki będzie kurs dolara czy euro za rok, nie mówiąc już o dłuższych prognozach. Zawsze można jednak prowadzić na bieżącą analizę opłacalności takiej inwestycji.

Banki, które promują kredyty w złotówkach, często pokazują klientom, jak to zwyżka kursu franka szwajcarskiego (bo ta waluta jest obecnie główną alternatywą dla złotówki) zjada ich zysk wynikający z różnicy w oprocentowaniu. Najczęściej w obliczeniach tych przyjmują dość nieprawdopodobne założenie, że tuż po zaciągnięciu kredytu kurs waluty rośnie skokowo np. o 5 %; wówczas faktycznie łatwo wykazywać wyższość złotówki nad frankiem szwajcarskim.

W nieco inny sposób porównują kredyty złotowe z kredytami we frankach szwajcarskich bardziej obiektywni doradcy finansowi. Zestawiają oni oszczędności na miesięcznych ratach z ryzykiem kursowym, czyli badają, jak duży musi być wzrost notowań szwajcarskiej waluty, żeby zniwelował korzyści osiągane przez kredytobiorcę dzięki niższemu oprocentowaniu. Zakładają przy tym, że kurs CHF/PLN zmienia się liniowo (w kolejnych miesiącach o kilka groszy rośnie, spada, ewentualnie pozostaje bez zmian); jest to bowiem bardziej prawdopodobnie niż wzrost skokowy tuż po zaciągnięciu kredytu.

Jeśli kurs rośnie, raty kredytu we frankach szwajcarskich (po przeliczeniu na złotówki) są z miesiąca na miesiąc coraz wyższe. Topnieje więc różnica między kredytem walutowym a złotowym. Rośnie także – wyrażona w złotówkach – ogólna kwota zadłużenia. Nie trzeba jednak się nią jednak przejmować, dopóki nie przewalutuje się kredytu i – mówiąc fachowo – nie zamknie pozycji we frankach szwajcarskich.

Skutki spadku kursu franka szwajcarskiego są oczywiste – raty są coraz mniejsze.

Rachunek zysków i strat

Rezerwa. Spłacając kredyt walutowy, z każdym miesiącem gromadzimy rezerwę na wypadek wzrostu kursu waluty. Co miesiąc składają się na nią dodatnie różnice między ratami kredytu we frankach szwajcarskich (zostańmy przy tej walucie) a kredytu w złotówkach, jaki spłacalibyśmy, gdybyśmy nie zdecydowali się na walutę obcą. Rezerwa zaczyna topnieć, gdy rata kredytu walutowego przewyższa ratę kredytu w złotówkach.

Z rezerwą można próbować ”dojechać” do mety. Spłacamy wówczas kredyt walutowy do samego końca. Jeśli rezerwa na finiszu będzie dodatnia, wówczas będziemy mogli pogratulować sobie dobrej decyzji. Jednak w praktyce niewiele dzisiaj zaciągniętych kredytów 20 czy 30-letnich będzie spłacanych tak długo. Większość z nas spłaci kredyt szybciej dzięki wyższym zarobkom. W każdej z takich sytuacji – a dotyczy to także przewalutowania kredytu czy jego zrefinansowania – naszą rezerwę trzeba będzie skonfrontować z pewną kwotą, by ocenić czy wyszliśmy na plus czy na minus.

Kwota netto. Ta kwota to różnica między sumą, jaką mielibyśmy do spłaty, gdybyśmy wybrali kredyt w złotówkach, a całym zadłużeniem walutowym na dany dzień wyrażonym w polskiej walucie; nazwijmy ją kwotą netto. Warto wspomnieć, że już nazajutrz po wypłacie kredytu kwota ta będzie ujemna. Wynika to stąd, że bank wypłaca kredyt po kursie kupna waluty obcej, a spłacać go musimy po kursie sprzedaży – wyższym o 3 do 5 %. Cześć osób dolicza to do oprocentowania kredytu. To jak dodawanie jabłek do gruszek, faktem jednak jest, że stosowanie przez bank dwóch różnych kursów do wypłaty i spłaty podnosi oprocentowanie kredytu o 0,3, a czasem nawet 0,7 pkt proc.

Wynik netto. W każdym momencie spłaty kredytu walutowego mamy zatem dwie wartości: rezerwę i kwotę netto. Przewalutowanie, refinansowanie czy wcześniejsza całkowita spłata kredytu są opłacalne w sytuacji, gdy suma rezerwy i kwoty netto (nazwijmy tę sumę wynikiem netto) jest dodatnia. W przeciwnym wypadku ponosimy stratę.

Kredytowy alarm

Jeśli zaciągnęliśmy kredyt w walucie obcej, możemy opracować na własne potrzeby strategię awaryjną. Jeśli wynik netto zaczyna się zbliżać do zera, my zaczynamy brać pod uwagę możliwość przewalutowania kredytu. Jeśli dokonamy tego z dodatnim wynikiem netto, zamkniemy całą operację z zyskiem. Oczywiście, możemy też zlekceważyć dzwonek alarmowy i nadal spłacać kredyt w walucie, licząc na odwrócenie tendencji na rynku walutowym.

Trzeba pamiętać, że w początkowym okresie spłaty wynik netto będzie się znacznie wahał – zależnie od tego, w jakim kierunku zmieni się kurs waluty. Rezerwa początkowo nie będzie miała większego znaczenia. Z czasem zacznie jednak rosnąć, a znaczenie kwoty netto spadnie wraz ze spadkiem ogólnego zadłużenia. Kredyt walutowy można potraktować tak jak transakcję giełdową – ustawiamy zlecenie stop loss na odpowiednim poziomie, tak, by nie stracić więcej niż jesteśmy w stanie zaakceptować.

Uwaga! Zaciągając kredyt walutowy, powinniśmy zapewnić sobie możliwość przewalutowania bez żadnej prowizji. Jeśli taka prowizja jest, wówczas nasza kwota netto będzie o nią wyższa. W efekcie dzwonek alarmowy usłyszmy wcześniej niż ktoś, kto ma możliwość darmowego przewalutowania.

Tarcza z oszczędności

Spłacając tańszy kredyt walutowy, co miesiąc oszczędzamy nawet kilkaset złotych na racie. W ten sposób budujemy „tarczę”, która pozwali zamortyzować ewentualną niekorzystną zmianę kursu złotego względem franka szwajcarskiego – a więc wspomnianą wyżej rezerwę. Możemy dodatkowo zwiększyć naszą odporność na aprecjację CHF. Jak? Inwestując co miesiąc różnicę między ratą alternatywnego kredytu w złotówkach a spłacanego kredytu w walucie. Akceptowalny wzrost notowań CHF będzie oczywiście zależał od tego, ile uda nam się na takiej inwestycji zarobić.

Jaką walutę wybrać, by zarobić? Jeśli założymy, że przyszła cena waluty obcej w dłuższym okresie jest nieprzewidywalna – a patrząc na skuteczność wielu prognoz walutowych można takie założenie przyjąć – wówczas jedynym kryterium powinno być oprocentowanie. Bezkonkurencyjny jest wówczas frank szwajcarski. Kredyt w tej walucie kosztuje z reguły od 2 do 3,5 proc. Na rynku coraz częściej można znaleźć kredyty w cenie poniżej 2 proc. Im niższe oprocentowanie, tym szybciej zgromadzimy rezerwę, która zamortyzuje ewentualną aprecjację franka szwajcarskiego.

Maciej Kossowski