Jaką emeryturę wypłacą OFE?
Błyskawicznie rosną nasze emerytury w tzw. II filarze. Gdyby OFE w tym samym tempie pomnażały oszczędności, co jest jednak mało prawdopodobne, to za 34 lata wypłacą przeciętnemu Kowalskiemu pół miliona złotych – zdecydowanie więcej niż ZUS.
Hossa na giełdzie lub na rynku obligacji to powód do zadowolenia nie tylko dla kilkuset tysięcy osób, które samodzielnie lokują swoje oszczędności. Cieszyć się może również co najmniej 11 mln Polaków należących do tzw. II filara. Są oni klientami Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE), które właśnie podsumowały miniony miesiąc – jeden z najlepszych w swojej historii. Jak wynika z publikowanych przez OFE statystyk, w czerwcu zarobiły dla przyszłych emerytów średnio 2,8 proc. To więcej, niż gwarantuje najlepsza półroczna lokata bankowa.
Skąd taki zarobek?
Specjaliści nie mają wątpliwości. Tak znakomite wyniki doradcy inwestycyjni, którzy zarządzają pieniędzmi OFE, osiągnęli dzięki hossie utrzymującej się na warszawskiej giełdzie. Główne indeksy, które pokazują, o ile rosły lub spadały kursy spółek (WIG czy WIG20), wzrosły w czerwcu o nawet 7 proc., bijąc kolejne historyczne rekordy. Tymczasem niemal wszystkie fundusze emerytalne inwestują na warszawskiej giełdzie jedną trzecią pieniędzy przyszłych emerytów.
Zarządzającym sprzyjała też koniunktura na krajowym rynku długu – głównie obligacji i bonów skarbowych (to tutaj OFE lokują większą część swoich portfeli). Rada Polityki Pieniężnej w minionym miesiącu po raz kolejny obniżyła stopy procentowe. Inwestorzy, zwłaszcza zagraniczni, wierząc, że to nie jest jej ostatnie słowo, dalej kupowali polskie papiery skarbowe, windując ich ceny. – Tak dobry miesiąc szybko się nie powtórzy – mruczą jednak pod nosem zarządzający.
Miesiąc mniej ważny niż rok
– W przypadku funduszy emerytalnych wyniki miesięczne nie są ważne. Jeden miesiąc jest lepszy, drugi gorszy. Tutaj liczy się długi okres, najlepiej kilku, kilkunastu lat – studzi optymizm Bogusław Grabowski, prezes PTE Skarbiec Emerytura. – Choć na dotychczasowe wyniki OFE za ostatnie sześć lat też nie można narzekać. Są one zdecydowanie lepsze niż osiągane przez zagraniczne fundusze emerytalne – dodaje.
Od początku istnienia II filara w Polsce, tj. od połowy 1999 r., fundusze pomnażają składki swoich klientów w tempie ponad 9 proc. rocznie (po uwzględnieniu wszelkich prowizji i opłat). To dużo. Zdecydowanie więcej niż inflacja. – Dla porównania realny zysk z długoterminowych emerytalnych inwestycji na Zachodzie nie przekracza z reguły 3 proc. – wynika z materiałów Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych.
Według obliczeń „Gazety”, jeśli polskie fundusze pomnażałyby pieniądze w dotychczasowym tempie, to przyszli emeryci mogą spać spokojnie. Na przykład Kowalski, który przejdzie na emeryturę za 34 lata, odłożyłby w II filarze na starość około 0,5 mln zł. Jego żona, która przejdzie na emeryturę pięć lat wcześniej – 300 tys. zł. Do tego doszłaby jeszcze druga część emerytury wypłacana przez państwowy ZUS. Oczywiście pieniędzy nie można by było wypłacić jednorazowo.
Na razie poszczególne instytucje bardzo różnie radzą sobie z pomnażaniem składek. Różnica między najlepszym a najgorszym OFE wynosi nawet kilka punktów procentowych. A – jak wynika z szacunków specjalistów – emerytura z najlepszych funduszy za 25 lat może być nawet o połowę wyższa niż wypłacana przez najsłabsze (pod warunkiem utrzymania się dotychczasowej różnicy w zarządzaniu). Te rozbieżności będą jednak malały wraz z tempem pomnażania pieniędzy przez OFE. Przedstawiciele OFE przyznają bowiem, że w kolejnych latach wyniki krajowych funduszy będą już zbliżone do siebie, ale również do tych z zagranicy. – Polska gospodarka szybko nadrabia stracony dystans do krajów zachodnich. Stopy procentowe, które jeszcze kilka lat temu kilkakrotnie przewyższały niemieckie, francuskie czy angielskie, teraz są już tylko niewiele wyższe – mówią jednym głosem.
Ile naprawdę wyniosą emerytury wypłacane uczestnikom II filaru, będzie można się przekonać dopiero za cztery lata. Wtedy bowiem pierwsze osoby nabędą prawo do pieniędzy odkładanych teraz w OFE. Wciąż nie wiadomo, jak będzie wyglądała wypłata. Brakuje odpowiednich przepisów. Według projektów ustaw wypłatą zajmą się zakłady emerytalne, które mają powstać w 2007 r. W tej roli może wystąpić ZUS, inna powołana do tego instytucja lub też obecnie działające firmy ubezpieczeniowe czy emerytalne. Nie wiadomo, ile wyniosą opłaty pobierane przez te instytucje przy wypłacie emerytury. Ostateczne rozwiązanie zależy od przyszłego rządu i parlamentu.
Giganci w Europie
Obecnie fundusze emerytalne to najważniejsi gracze na krajowym rynku finansowym. Rządzą na warszawskiej giełdzie, gdzie ulokowały już blisko 22 mld zł (skupiły jedną piątą akcji krążących po parkiecie). Bez nich ministrowi finansów trudno byłoby sfinansować deficyt budżetowy. Tymczasem OFE z miesiąca na miesiąc mają coraz więcej pieniędzy. Z jednej strony to „zasługa” trwającej hossy, z drugiej – ZUS-u i skarbu państwa, które co miesiąc przekazują funduszom składki od coraz majętniejszych ubezpieczonych (około 1 mld zł) oraz obligacje skarbowe. Tymi ostatnimi państwo spłaca wcześniejsze zobowiązania ZUS-u wobec funduszy emerytalnych.
Dzisiaj OFE dysponują już aktywami o rekordowej wartości ponad 72 mld zł. Pod koniec tego roku aktywa funduszy mogą zaś wyraźnie przekroczyć 80 mld zł (dla porównania wartość pieniędzy ulokowanych w krajowych funduszach inwestycyjnych to 42 mld zł). To już naprawdę dużo. Wielkość polskich OFE zaskakuje nawet speców z największego centrum finansowego w Europie. – Nasi koledzy z Londynu, gdy słyszą o naszym portfelu, w pierwszej chwili pytają, gdzie leży Warszawa – mówił niedawno na spotkaniu z dziennikarzami Jarosław Jamka, wiceprezes PTE Nationale-Nederlanden, towarzystwa zarządzającego portfelem wartym 16 mld złotych.
Andrzej Stec, Gazeta Wyborcza