Na nowej polityce tworzenia rezerw zyskają banki nie klienci

W tym roku zmaleją obciążenia krajowych banków z tytułu tworzenia rezerw celowych i obowiązkowych. Powinno to zwiększyć ich zyski i konkurencyjność wobec banków zagranicznych. Beneficjentami tych zmian będą więc raczej akcjonariusze banków, przeciętni klienci zaś, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom –  nie mogą liczyć na jakieś szczególne korzyści z tego powodu. Już prędzej natomiast skorzystają na nowej polityce tworzenia rezerw małe i średnie firmy.

Uciążliwe rezerwy

Tworzenie rezerw na złe kredyty i konieczność odprowadzania rezerw obowiązkowych – będących swego rodzaju parapodatkiem – obniża wypracowany przez banki zysk netto. Przed paru laty, gdy stopa rezerw obowiązkowych odprowadzanych przez banki na nieoprocentowane konta w NBP wynosiła średnio około 12 procent zgromadzonych przez bank depozytów, przedstawiciele sektora zapewniali, że zmniejszenie tego obciążenia odczują także klienci banków, bo te będą mogły zaoferować im tańsze kredyty i korzystniej oprocentowane depozyty. Gdy stopa ta zmalała do 5, a potem 4,5 procent oczekiwania te się jednak praktycznie nie sprawdziły.

Podobnie będzie pewnie i tym razem. W tym roku bowiem stopa rezerw obowiązkowych ma być obniżona do poziomu unijnego (gdzie jest to zazwyczaj od 0 do 2,5 procent), a same rezerwy mają być oprocentowane. Indywidualni deponenci i kredytobiorcy nie mają się raczej z czego cieszyć, bo nie będą beneficjentami tych zmian.

Będzie natomiast pewna korzyść dla niektórych niewielkich przedsiębiorstw. Resort finansów, który musi zaakceptować zmiany w zasadach tworzenia rezerw obowiązkowych, podpisał pod koniec ubiegłego roku z reprezentacją bankowców i NBP specjalne porozumienie na ten temat. Przewiduje ono, że z części odsetek od kwoty oprocentowanych rezerw obowiązkowych utworzony zostanie specjalny fundusz poręczeń unijnych. Według szacunków Związku Banków Polskich, w ciągu najbliższych trzech lat zgromadzone zostanie w ten sposób około 900 milionów złotych, które umożliwią udzielanie poręczeń i gwarancji dla kredytów zaciąganych przez małe i średnie firmy na współfinansowanie projektów unijnych.

Mniej złych kredytów

Rezerwy celowe z kolei to zablokowane środki na pokrycie potencjalnych strat ponoszonych przez banki z powodu niespłacanych terminowo kredytów. Do tej pory te tzw. kredyty nieregularne dzielone były na trzy kategorie: poniżej standardu (gdy kredytobiorca zalegał ze spłatą ponad miesiąc), wątpliwe (ponad trzy miesiące) i stracone (ponad pół roku). W sumie udział tych trzech kategorii kredytów w portfelach kredytowych banków wynosił w ubiegłym roku ponad 21 procent.

Najdotkliwsze dla banków są oczywiście kredyty stracone, na które trzeba tworzyć rezerwy w pełnej wysokości. A w portfelach niektórych banków są jeszcze tego rodzaju kredyty nawet z początku lat 90. Do tej pory bankom nie opłacało się rozwiązywać rezerw na te kredyty, bo musiałyby zapłacić od tego podatek, traktowano to bowiem jako przychód (!). Tu także fiskus zgodził się na odpowiedni kompromis co do korzystniejszych dla banków zasad rozwiązywania tych rezerw. Chodzi przy tym o niebagatelne kwoty – łączna wartość straconych kredytów w krajowym sektorze bankowym wynosi ponad 16 miliardów złotych. Uwolnienie choć części rezerw na złe kredyty dałoby więc bankom możliwość odblokowania całkiem sporych kwot.

Inna sprawa, że dotychczasowe zasady klasyfikowania kredytów jako nieregularnych były w Polsce bardzo restrykcyjne. Od tego roku jednak obowiązywać będą inne, bardziej liberalne, wzorowane na unijnych zasady. Przewidują one istotne wydłużenie okresu opóźnienia w spłatach, po którym kredyt klasyfikowany jest jako nieregularny, do przynajmniej trzech miesięcy. W przypadku kredytów detalicznych w ogóle ma nie być kategorii „poniżej standardu” i „wątpliwe”, pozostanie tylko kategoria „stracone” dla kredytów nie spłacanych od co najmniej pół roku. W podobnym kierunku idą zmiany w klasyfikowaniu kredytów dla firm.

Dłużnik pozostanie dłużnikiem

Co to da? Przede wszystkim spadnie o połowę udział złych kredytów w portfelach banków – do około 10-11 procent. Nie oznacza to jednak, że niesolidni kredytobiorcy będą sobie mogli pozwolić na celowe opóźnianie spłat – banki nadal będą pilnie obserwować terminowość spłacania kolejnych rat. Tu na pewno nic się nie zmieni i w takich przypadkach odpowiednie informacje o dłużniku powędrują do Biura Informacji Kredytowej, a także Biur Informacji Gospodarczej. Nie zmienią się także zasady windykacji takich należności.

Reasumując: Zmiany w zasadach tworzenia przez banki rezerw obowiązkowych i celowych na złe kredyty zbliży nas do standardów unijnych i przyniesie dość wymierne korzyści bankom. Nie przełoży się to jednak bezpośrednio na jakieś wymierne pożytki dla indywidualnych klientów banków – w postaci chociażby korzystniejszych cen produktów bankowych.

Witold Bieńkowski