Niebezpieczna huśtawka nastrojów – raport

Sądząc po skali wczorajszych wzrostów na warszawskiej giełdzie można odnieść wrażenie, że rynek znajduje się w wyśmienitej kondycji. Odczucie to jest spotęgowane przez diametralny zwrot sentymentu wobec akcji, jednak w rzeczywistości może się to okazać pułapką.

Indeks WIG20 wzrósł w czwartek o imponujące 3,62 proc. i od bariery 3300 pkt. dzieli go jedynie 11 pkt. Obroty nie poszły śladem samego indeksu, gdyż wyniosły równo 1 mld, czyli w skali dziennej niewiele ponad połowę tego, co notowano podczas ubiegłotygodniowej wyprzedaży. Podobne wnioski można wyciągnąć z zachowania szerszego indeksu WIG (zwyżka o 3,2 proc. przy niecałym 1,5 mld obrotu).

Wśród największych spółek prym wiódł KGHM, który zyskał ponad 8 proc. przy wolumenie 1,4 mln akcji. Tak dynamiczną skalę zwyżki tłumaczy się pogłoskami o dywidendzie mogącej sięgnąć nawet 14 zł na akcję. Zachowanie rynku miedzi nie usprawiedliwia takiego ruchu, gdyż surowiec zdrożał co prawda o 1,9 proc., ale w ciągu dnia zyskiwał połowę więcej.

Patrząc na solidne zwyżki innych dużych spółek (m. in. PKN +4,55 proc., PEKAO +4,44, TPSA, Lotos i PKO ponad 3 proc.) można zaryzykować tezę, że inwestorom na nowo udzielił się stadny pęd do akcji. Psychologiczny grunt dla odkupowania rzekomo tanich akcji stworzyła większość analityków, sugerujących zakupy już po pamiętnej sesji wtorkowej z 27 lutego (!). I masy zdają się w to wierzyć. Narastające przekonanie, jakoby obecne silne odreagowanie miało stanowić powrót rynku do marszu ku nowym rekordom może się okazać złudne i brzemienne w skutki.

Niezachwianą wiarę polskich inwestorów w to, że giełda jest i długo będzie maszynką do zarabiania pieniędzy widać po najnowszym raporcie Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami. Według comiesięcznego zestawienia aktywa ulokowane w TFI wzrosły w lutym o 0,8 proc. do 107,7 mld zł. Jest to wynik o tyle niesamowity, że w tymże miesiącu indeks WIG spadł o niemal 5 proc. Ignorując minimalnie zmieniające się wartości aktywów bezpiecznych (dla uproszczenia wnioskowania) widać, że napływ nowej gotówki zdołał z nawiązką zniwelować spadek wartości akcji w portfelach funduszy. Społeczeństwo zatem pozostaje ślepe na zagrożenia dla wieloletniej hossy i wciąż chce zarabiać na pompowaniu giełdowego balonu. To tak jakby ubiegły tydzień był przelotnym złym snem i nie miał racji bytu.

Niepodważalnym faktem jest ocieplenie nastrojów wokół globalnych rynków akcji mimo dotkliwej przeceny. Taki stan rzeczy odróżnia obecny rozwój wydarzeń od wypadków z maja ubr., kiedy rynki wschodzące spadając bezustannie straciły w ciągu miesiąca nierzadko ponad 20 proc. Niedawna gwałtowana przecena na GPW doprowadziła do zniżki odpowiednio WIG20 o 12,5 proc., WIG o 10,9 oraz MIDWIG 10,6 proc. od swoich szczytów. Jako ciekawostkę techniczną warto podać, że czwartkowe zamknięcie indeksu WIG20 na poziomie 3289 pkt. oznacza osiągnięcie pierwszego zniesienia Fibonacciego 38,2 proc. pierwszej fali spadkowej. Luka bessy i bliskość majowego szczytu (3348 pkt.) każą wkrótce oczekiwać wzmożonej aktywności podaży.

Tyle technika, jednak wiadomo, że nastroje dyktują główne rynki światowe i… zachowanie jena. Każde osłabienie japońskiej waluty odbierane jest z ulgą, gdyż daje szansę na ponowną aktywizację carry traderów. Pożyczają oni waluty nisko oprocentowane, aby wymienić je na bardziej dochodowe dolary amerykańskie, australijskie lub waluty rynków wschodzących. Atrakcyjność inwestycji w strefie euro wzrosła po dzisiejszej (powszechnie oczekiwanej) podwyżce stóp procentowych o 25 pb. Bank Anglii natomiast nie zmienił głównej stopy funtowej, pozostawiając ją na poziomie 5,25 proc. Jeśli chodzi o rynek walutowy, to czwartek był dobry dla złotówki i innych lokalnych walut. Złotówka zyskiwała ok. 0,5 proc. do euro i dolara i podążała za drożejącą koroną słowacką, reagującą w ten sposób na 8,3 proc. dynamikę PKB w ubr. na Słowacji.

Oczywiście z tłumem walczyć nie sposób, jednak ja się skłaniam ku tezie, że obecny ruch wzrostowy jest korektą poprzedniej fali spadkowej i najbliższej wiosny na polskiej giełdzie ujrzymy jeszcze znacznie niższe poziomy. Coraz nowsze słabe dane makro wskazują, że recesja w USA jest „tuż za rogiem”. Nie wiadomo także, jaki los spotka minister finansów Zytę Gilowską…

Dziś o 14.30 poznamy comiesięczny raport z rynku pracy w USA. Ocenia się, że stopa bezrobocia utrzymała się w lutym na poziomie 4,6 proc., a w sektorze pozarolniczym przybyło 100 tys. miejsc pracy. Ważny dla giełd i rynków walutowych będzie również odczyt bilansu handlu zagranicznego USA za styczeń (progn. -60 mld USD). Ponadto o godz. 16 podana zostanie styczniowa dynamika zapasów w hurtowniach.

Złotówka rozpoczyna dzień na poziomach zbliżonych do wczorajszego zamknięcia (2,947 do dolara i 3,874 do euro). Giełdy azjatyckie w większości zyskały symboliczne kilka dziesiątych procenta. Można liczyć się z nieznacznym zniesieniem wczorajszej zwyżki z zamknięcia, jednak ważniejsze rozstrzygnięcia zapadną po amerykańskich danych makro. W okolicach poziomu 3300 na WIG20 przypuszczalnie pojawi się większa podaż akcji.
Bartosz Stawiarski, Expander